Akta warunkowo umorzonej sprawy nie zostaną uzupełnione w prokuraturze przed drugą instancją. To śledztwo wciąż nie jest jednak prawomocnie zamknięte, a jest jeszcze drugie - „wrocławskie”.
Poznańska prokuratura postawiła prezydentowi Gdańska zarzuty, potem chciała sprawę umorzyć, następnie umorzenie zaskarżyła do drugiej instancji i próbowała „odzyskać” śledztwo. Teraz niemal pewne jest już, że go nie odzyska, choć... rozważy kasację do Sądu Najwyższego. To jednak tylko wstęp do trwających od czterech lat kłopotów Pawła Adamowicza ze śledczymi.
- Zażalenie przysługiwałoby jedynie na orzeczenie o „przekazaniu śledztwa do uzupełnienia”, a nie na odmowę tego przekazania - wyjaśnił, powołując się na wyroki w podobnych sprawach Sądu Apelacyjnego w Krakowie i Sądu Najwyższego, sędzia Witold Kuczowski, który w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku rozpatrywał w środę skargę poznańskich śledczych.
Wielkopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Poznaniu Prokuratury Krajowej miesiąc temu złożył wniosek o zwrot akt sprawy po to, by je uzupełnić.
Naczelnik wielkopolskiej prokuratury Piotr Baczyński tłumaczył nam w środa, że uzupełnienie miało dotyczyć „ustalenia pochodzenia pieniędzy, co do których nawet sąd w uzasadnieniu nie dał wiary wyjaśnieniom oskarżonego, że były to darowizny” teściów Adamowicza dla jego dzieci (chodzi o ok. 320 tys. zł) oraz sprawdzenia źródła pieniędzy na zakup mieszkań nieuwzględnionych w oświadczeniach majątkowych polityka.
- Dla uzupełnienia istotne jest jeszcze to, co zostanie ustalone w postępowaniu wrocławskim [o którym piszemy dalej - dop. red.]. Z tych materiałów być może również byśmy skorzystali, o ile są tam ustalenia mające znaczenie dla oceny kwestii istotnych dla warunkowego umorzenia, czyli motywów i pobudek działania. Najważniejsze to to, czy pieniądze pochodziły z legalnych źródeł - dodał Baczyński.
Po ogłoszeniu postanowienia przyznał, że choć to bardzo skomplikowane, prokuratura „teoretycznie” nie wyklucza kasacji dotyczącej decyzji sędziego Witolda Kuczowskiego.
W maju, dwa miesiące po nieprawomocnym postanowieniu o umorzeniu, ta sama poznańska prokuratura złożyła apelację od tej decyzji. Śledczy nie ukrywali, że przyczyną tego niezrozumiałego posunięcia było bezpośrednie polecenie z Warszawy - od jednego z zastępców prokuratora generalnego, Zbigniewa Ziobry.
- Błędne ustalenia w zakresie stopnia zawinienia i społecznej szkodliwości czynu zarzucanemu oskarżonemu, cechujące się wielokrotnością i powtarzalnością zachowania, nie pozwalają na uznanie, iż wina i stopień społecznej szkodliwości czynów zarzucanych oskarżonemu są nieznaczne, a tym samym na zastosowanie dobrodziejstwa wynikającego z warunkowego umorzenia postępowania karnego - wyjaśniała z kolei rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik, która zastrzegła, że śledztwo w sprawie Adamowicza objęte jest „zwierzchnim nadzorem służbowym”, który polega m.in. na udzielaniu konsultacji prokuratorowi prowadzącemu postępowanie oraz „zakreślaniu kierunków” śledztwa.
Roman Tomankiewicz, naczelnik wrocławskiej prokuratury, gdzie przeniesiono wznowione w Poznaniu postępowanie, „ze względu na dobro śledztwa” odmówił nam nowych informacji o postępach prac.
W lipcu w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” prokurator Tomankiewicz mówił o trzech analizowanych tropach: zakupie przez prezydenta i jego rodzinę mieszkań od dewelopera po wyjątkowo preferencyjnych cenach, zawartej 2 i pół roku później umowie między Urzędem Miejskim a tym samym deweloperem, oznaczającej dla gminy 115 mieszkań w zamian za bardzo atrakcyjne grunty, oraz 753,7 tys. zł rzekomo nieujawnionych przez Adamowicza fiskusowi w latach 2006-11.