Protest pielęgniarek w UDSK w Białymstoku. Sprawą zajęła się policja
Pielęgniarki ze szpitala dziecięcego mają kłopoty. Policja sprawdza czy w trakcie walki o podwyżki, gdy połowa z nich poszła na L4, nie ucierpieli mali pacjenci.
- To jest absurdalne i bezsensowne. Chodzi o zastraszenie naszych koleżanek z innych szpitali. Żeby - broń Boże - nie przyszło im do głowy, by pójść na zwolnienia lekarskie - oburza się Agnieszka Olchin, przewodnicząca Zarządu Regionu Podlaskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Chodzi o strajk w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Na początku czerwca niemal połowa z ponad 400 zatrudnionych tam pielęgniarek jednocześnie wzięła zwolnienia lekarskie. Bo chciały więcej zarabiać. Dyrekcja twierdziła, że nie ma pieniędzy na podwyżki. Jednak, gdy były trudności z obsadą dyżurów, pieniądze się znalazły. Ostatecznie pielęgniarkom obiecano - w zależności od stażu - od 165 do 415 zł brutto więcej co miesiąc.
Ale w ślad za tym poszła groźba. Bo dyrekcja powiadomiła prokuraturę.
W dalszej części artykułu dowiesz się m. in.:
-
co w tej sprawie robią policja, prokuratura i dyrektorka szpitala
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień