Prowadził biuro turystyczne. Epidemia koronawirusa zmusiła go do życiowych zmian
Nie wiem, jak będzie wyglądać moja przyszłość. Polacy i tak pojadą na wakacje na RODOS. RODOS, czyli Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką.
Własna agencja turystyczna była dla mnie spełnieniem marzeń. Pandemia sprawiła, że musiałem zmienić branżę. Nie wiem, czy jeszcze wrócę do turystyki - mówi Jakub Krasny z Krakowa. Oto opowieść człowieka, drobnego przedsiębiorcy z branży, która ucierpiała w ostatnich miesiącach najbardziej. Przez pandemię stracił nie tylko pieniądze i klientów, ale też wiarę we własną przyszłość.
Zapowiadał się udany sezon, już w zimie sprzedałem kilka wycieczek. W lutym biznes wyhamował, a na początku marca niemal zupełnie się zatrzymał. Zaczął się wręcz ruch w drugą stronę - zgłaszali się do mnie klienci, którzy chcieli się wycofać z zawartych wcześniej umów.
Od marca albo piszę anulacje, albo wnioski o zwrot pieniędzy.
Wokół podróży i turystyki
Podróże od zawsze były moją pasją: planowanie wyjazdów, wycieczek, wypoczynku. Zmiana miejsca, otoczenia i klimatu, gorączka pakowania oraz zwiedzanie, zwłaszcza tych odległych zakątków świata.
Byłem na Bliskim Wschodzie, w Kenii, w Stanach Zjednoczonych i w Ameryce Południowej: w Peru, Chile i Boliwii, a także w Izraelu i w kilku krajach europejskich. Tylko ten, kto podróżuje, odkrywa coś nowego.
Skończyłem geografię na Uniwersytecie Jagiellońskim, a po studiach rozpocząłem pracę. Najpierw w małym biurze turystycznym, które sprzedawało wycieczki i pielgrzymki. Potem pracowałem w dużej agencji turystycznej. Zawsze jednak marzyłem o tym, by mieć coś swojego. Osiem lat temu spełniłem marzenie: otworzyłem Sun&Sand Travel.
Początkowo zamysł był taki, aby biuro działało tylko w internecie. Nie chciałem wchodzić w koszty, wynajmować lokalu i tak dalej. Niestety, nie do końca wszystko szło po mojej myśli. Owszem, udało mi się polecić kilka wycieczek, ale głównie rodzinie czy znajomym, co nie przynosiło oczywiście konkretnych pieniędzy. A skoro klientów było tak niewielu, trudno było się utrzymać z takiej działalności.
Pewnego dnia znalazłem informację, że urząd pracy przyznaje pieniądze na otwarcie własnej działalności gospodarczej. W ramach dotacji unijnej można było otrzymać 20 tysięcy złotych, ale był też warunek: trzeba było mieć stacjonarne biuro.
Skończyłem więc kurs, poznałem podstawy przedsiębiorczości, nauczyłem się pisać biznesplan. Dzięki temu otrzymałem dotację.
To były fajne pieniądze na start, dzięki którym wynająłem lokal na agencję i zacząłem w niej pracować. Nigdy nie byłem organizatorem wycieczek - sprzedawałem to, co oferowali inni. Wybierałem najciekawsze oferty, służyłem radą.
Tak było do marca. Ale o tym za chwilę.
Czytaj dalej.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień