Czesław Wachnik

Prusaki znów atakują

- Te owady złapałam kilka dni temu - przyznaje Danuta Dziekoń. Fot. C. Wachnik - Te owady złapałam kilka dni temu - przyznaje Danuta Dziekoń.
Czesław Wachnik

Końca horroru nie widać. Prusaki mogą wyjść już wiosną. Mieszkańcy Dąbrówki Wielkopolskiej koło Zbąszynka czują strach. - Tego nie wytrzymamy.

- Kiedy ostatnio zobaczyłam robaka w zlewie, mało nie dostałam zawału - widać, że Joanna Wrzyszcz się boi. - Nie chcę przeżywać tego, co działo się przed kilkoma miesiącami. Jesteśmy z mężem tak zdesperowani, że jeśli prusaki pojawią się ponownie, sprzedamy dom. Tylko kto go kupi?

To właśnie w ich domu latem i jesienią 2015 roku, można było mówić o prawdziwej inwazji insektów. Zebrali ich kilka toreb. Robaki pochodziły z pobliskiego wysypiska śmieci należącego do firmy Wexpool. W firmie chcieliśmy dowiedzieć się, co robią, by tym razem prusaki nie wydostały się na zewnątrz. Mimo że się przedstawiliśmy, usłyszeliśmy wyzwiska i groźby wezwania policji. Piotr Krzywy z Centrum Zarządzania Kryzysowego w Świebodzinie powiedział nam, że Wexpool musi do końca czerwca zmniejszyć ilość odpadów z 45 tys. ton do 30 tys. ton. I ta wielkość ma maleć. W zakładzie będą prowadzone opryski, a w razie potrzeby także w okolicznych posesjach. - To powinno zatrzymać prusaki - tłumaczy Piotr Krzywy.

Odwiedzamy kolejnych mie-szkańców. Danuta Dziekoń przed kilkoma dniami złapała kilkanaście owadów. Większość zabrał pracownik firmy, która zajmuje się opryskami. - W domu mam pułapki na owady i tam je znajduję. W styczniu zięć zabił kilka dużych prusaków i jeśli złożyły one jaja, to wiosną wylęgną się młode. Jestem przerażona. Nie mam sił walczyć. Mam też dość oprysków. Preparaty śmierdzą, obawiamy się o zdrowie - mówi.


Poschły nie tylko warzywa, ale też krzewy, nawet ozdobne. Wszystko trzeba było wyrzucić

Bronisława Kusior twierdzi, że od kilku tygodni nie widziała prusaka. - Pan od oprysków powiedział, że robaki nadal są, tylko ukryły się głęboko. I na wiosnę wyjdą. Strasznie się tego boję, człowiek na zdrowiu podupadł, stałam się nerwowa. A co będzie jak powtórzy się historia sprzed kilku miesięcy? Boję się, że tego nie wytrzymam - przyznaje ze smutkiem. Dodaje, że przez opryski nikt nie mógł korzystać z ogródków: - Poschły nie tylko warzywa, ale też krzewy, nawet ozdobne. Wszystko trzeba było wyrzucić.

Przestraszona jest również Estera Mania: - Najbardziej boję się o córki. Przecież te opryski też nie są obojętne dla ich zdrowia.
Obawy te potwierdza szefowa świebodzińskiego sanepidu Arleta Miśkiewicz. Bo urządzenia, które zamontowano w zakładzie Wexpoolu, wykazują obecność insektów. To oznacza, że z chwilą nastania wyższych temperatur, może dojść do wylęgu prusaków. A wtedy część będzie chciała wydostać się na zewnątrz...

Czesław Wachnik

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.