Rozmowa z Marcinem Borchardtem, reżyserem spektaklu „Strażniczka Magicznego Lasu”, sobotniej premiery BTD.
W kuluarach słychać, że bajka „Strażniczka Magicznego Lasu”, która swoją premierę będzie mieć w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym już w najbliższą sobotę, będzie kontynuacją lub nawiązaniem do spektaklu „Cykor - bojąca dusza”. „Cykor” spotkał się w ubiegłym sezonie z ciepłym przyjęciem i wielkim entuzjazmem widzów, ale przez kłopoty licencyjne grany już nie będzie.
Są różne struktury bajek, pewne ich schematy. Schemat, który pojawił się w „Cykorze”, bardzo nam się spodobał. A skoro nie możemy grać tej bajki, stworzyliśmy inną inspirowaną tą właśnie strukturą. Oczywiście, tematy, które dzieją się na scenie, są zupełnie inne, ale jest wspólny szkielet dramaturgiczny. I znów - rozpisany na inne postaci, w innej rzeczywistości. Tamta bajka była o strachu, w „Strażniczce” chodzi o coś innego. Naczelne tematy są inne. Mamy świat zwierząt, inne są motywy bohaterów, o coś innego też walczą.
W bajce pojawia się wątek ekologiczny. To jej motyw przewodni?
Pojawia się las, który trzeba obronić przed kimś, kto chce go zniszczyć, wyciąć. Jest Strażniczka Lasu, jest jakaś magia, która go broni. Ale jest coś jeszcze. Żeby obronić ten las, grupa bohaterów musi zacząć działać wspólnie, muszą się wspierać, musi zaistnieć przyjaźń. W grupie jest siła, a siłą można zwalczyć zło. I w efekcie nie magią można pokonać wroga, a solidarnością i przyjaźnią. Na fundamencie ekologii opowiadamy historię z życiowym morałem. Zresztą... ja też w tej bajce gram i nie dałbym rady jej wyreżyserować, gdyby nie wsparcie kolegów z zespołu. Jest ono bezcenne. Siła BTD też tkwi w zespołowości!
Wiem, że cały zespół świetnie się bawi przy pracy nad spektaklem... Czyli to bajka również dla dorosłych?
Jestem o tym absolutnie przekonany. Tomasz Ogonowski w warstwie tekstowej zawarł wiele przemyśleń i filozoficznych, i dowcipnych. Bajka ta dorosłego bawi, ale też inspiruje do przemyśleń. Jest mądra.
Czy prowadzenie Teatru Malucha pomaga w późniejszej pracy nad bajką?
Na pewno. Osoby dorosłe mają narzucone pewne schematy myślowe, których dzieci nie stosują. Dorosły może mieć jedno skojarzenie, a dziecko w tym miejscu dziesięć. Wiemy też, jak ważna jest w spektaklu interakcja i nie zabraknie jej w „Strażniczce”. Nie mam tu na myśli tylko zadawania pytań publiczności. Będziemy trochę chlapać wodą. Dzieci wezmą też udział w wielkiej bitwie na... papierki.
Mocną stroną spektakli BTD, nie tylko tych dla dzieci, jest muzyka. Jaka będzie „Strażniczka” w warstwie muzycznej?
Będzie to przekrój gatunkowy. Mamy typowo baśniowe, romantyczne ballady, jest hip hop, punk rock wykonany gwarą śląską, jest muzyka grozy, są wreszcie piosenki ciekawe do interpretacji aktorskiej. Ich istotą jest temat do zagrania, czyli na przykład zwierzenia Żubra, który choruje na migrenę. Albo opowieść Podgrzybka, o którym wszyscy myślą, że nie ma głowy pod kapeluszem, a on zna łacinę i jest bardzo, bardzo mądrym grzybem... Mam nadzieję, że refren z piosenki finałowej, refren z przesłaniem, będzie długo przez dzieci śpiewany.