Przegrana wojna o papierosy
Trudno zorientować się, o co w tym chodzi. Z jednej strony w sklepach i kioskach jest ogromna oferta papierosów, których nikt nie nakazuje chować pod ladę, z drugiej strony, na opakowaniach coraz większe i coraz bardziej odstraszające napisy.
Ale ludzi straszą
Palenie jest przyczyną udarów i niepełnosprawności. Palenie to w 90 % przyczyna raka płuc. Palenie powoduje raka jamy ustnej i gardła. Palenie niszczy zęby i dziąsła. Palenie zmniejsza płodność. Palenie powoduje ryzyko impotencji... To tylko niektóre przykłady ostrzeżeń zajmujących już ponad połowę powierzchni opakowania papierosów, czy tytoniu. Ma to rzekomo spowodować, że palacze mniej chętnie sięgną po nikotynę.
Grzegorz Słomczewski, właściciel Tabakierki z ul. Gdańskiej, chociaż sam nie pali, śmieje się z tych ostrzeżeń.
- Całe pokolenia Polaków paliły papierosy i to znacznie gorszej jakości niż obecnie sprzedawane i jakoś nie było problemów ani z płodnością, ani z potencją. Dlatego takich ostrzeżeń nikt się nie boi i nie zauważyłem, by w jakikolwiek sposób wpływały na sprzedaż - komentuje.
Coraz częściej zdarza się natomiast, że z powodów czysto estetycznych klienci kupują dodatkowe, eleganckie pudełka, w których trzymają papierosy, by nie drażniły brzydkimi obrazkami i szokującymi napisami. Do łask wracają też papierośnice, w które przekłada się papierosy z odstręczających opakowań.
Zmiana opakowań przebiega na naszych oczach, bo wprawdzie są jeszcze papierosy i tytonie ze starymi opakowaniami, ale z każdą nową dostawą trafiają te zgodne z nowymi przepisami. Od maja w sprzedaży mają być tylko te z drastycznymi zdjęciami i wielkimi napisami informującymi o groźnych skutkach palenia.
Tytoń tylko w dużych opakowaniach
Od maja nie będzie też już tytoniu w opakowaniach mniejszych niż 30-gramowe.
- To kolejny dowód obłudy. Małe opakowanie kupują ci, którzy chcą ograniczyć palenie, albo młodzi ludzie palący okazjonalnie. Dla nich zrobienie skręta z dobrego tytoniu to element odświętności. Po co ich zmuszać do kupowania większych opakowań? - zastanawia się pan Grzegorz.
Taka dziwna polityka
Te zmiany to rezultat wspólnej polityki unijnej, która nastawiona jest na zniechęcanie dopalenia. Ale to zniechęcanie jest jakieś obłudne. Napisy i obrazki mają odstraszać, ale nikt nie zabrania kioskarzom zapełniać witryn ofertą dziesiątków gatunków papierosów. A logiczne się wydaje, że powinny być chowane pod ladą. Chociaż trzeba przyznać, że i takie pomysły mieli politycy unijni. Przemysł tytoniowy okazał się jednak tak silnym lobbystą, że zrezygnowano z takiego nakazu.
- Mają jeszcze zniknąć papierosy smakowe, pachnące wanilią, goździkami, czekoladą itp. Ale już producenci wpadli na pomysł, jak ten zakaz ominąć. Będą dołączać specjalne aplikatory smakowe i każdy sam sobie „doprawi” papierosa czy tytoń - opowiada pan Grzegorz.
Liczy się cena
Do kiosków z nowymi dostawami docierają też papierosy droższe przeciętnie o 50 groszy. I to wywołuje najwięcej emocji, bo dla nałogowego palacza oznacza to wydatek większy o co najmniej kilkanaście złotych miesięcznie.
Ale i na taką restrykcyjną politykę cenową rodacy znaleźli sposób.
Maszynkę ręczną do domowego robienia papierosów można kupić już za kilkanaście złotych. Półprofesjonalną, elektryczną, o wydajności 20 paczek na godzinę, kupuje się za około 300 zł.
- Gilz sprzedaję dziesięciokrotnie więcej niż tytoniu, co świadczy o specyfice zjawiska: legalne gilzy, ale tytoń z przemytu - wyjaśnia Grzegorz Słomczewski.
Producenci próbują walczyć z taką konkurencją na wszelkie sposoby. Sprzedają opakowania specjalnie spreparowanego tytoniu o zwiększonej wydajności. Najmniejsze wystarcza na wykonanie kilkunastu papierosów, a kosztuje od 5 do 7 zł, czyli cena papierosów jest porównywalna z tymi pochodzącymi z przemytu.
- Jak patrzę, że producent gwarantuje, iż z 90 gram tytoniu można zrobić aż 180 papierosów, to zastanawiam się, jakie cuda musiały być robione? Wiadomo, że na prawdziwego papierosa potrzeba od 0,8 do 1 grama tytoniu - dziwi się pan Grzegorz.
Z drugiej jednak strony, pojawiają się na rynku ekskluzywne oferty papierosów w cenie po 20 zł paczka, chyba najdroższych na rynku. Ich producent chwali się, że w przeciwieństwie do konkurencji nie dodaje ekspondowanej żyły tytoniowej, co ponoć jest powszechnym zjawiskiem. Ekspandowana żyła tytoniowa to przetworzony tytoń, rozdrabiany i nawilżany, pozwalający obniżyć wsad z czystego tytoniu w papierosie.
Przemytnicy się cieszą
Przemytnicy tylko zacierają ręce na taką politykę państwa i koncernów.
- U mnie dostanie pan wszystko co potrzebne, a do tego w miłych, przyjaznych opakowaniach - śmieje się sprzedawca z rynku przy ul. Dolnej. - Mentolowe, cienkie, z ostrzeżeniem, ale po rosyjsku, prosto z Białorusi, są już po 7,50 zł za paczkę. A Marlboro produkowane specjalnie na Niemcy, chociaż śmierdzą jak najgorsze krajowe, są już nawet po 7 zł paczka.