Przemilczany rodowód pułkownika Leopolda Lisa-Kuli. Jego rodzice pochodzili z podrzeszowskich wsi Świlcza i Rudna Wielka
Rodzice Leopolda Lisa-Kuli, ulubionego żołnierza Józefa Piłsudskiego, pochodzili z podrzeszowskich wsi Świlcza i Rudna Wielka. O tym fakcie nie wie albo... nie chce wiedzieć duża część biografów Lisa-Kuli. Popularna jest za to narracja o związkach jego rodziny ze szlachtą.
Ojciec Leopolda Lisa-Kuli wywodził się ze starego rycerskiego rodu Kulów-Niemstów, z kolei przodkiem matki był - też pochodzący ze szlachty - Michał Czajkowski (właściwie Czaykowski), działacz niepodległościowy, literat, który w Turcji organizował Legiony Polskie i przybrał imię i nazwisko Sadyk Pasza. Takie informacje zawiera mnóstwo biograficznych tekstów o Leopoldzie Lisie-Kuli. Z zasady wzmianki te nie mają jednak udokumentowania źródłowego.
Mieszkaniec Świlczy koło Rzeszowa, Artur Szary - nauczyciel, młodszy inspektor Związku Strzeleckiego, autor monografii gminy Świlcza i wielu artykułów traktujących o lokalnej historii postanowił rzetelnie, m.in. w oparciu o księgi metrykalne sprawdzić, jak to jest z tymi korzeniami rodzinnymi żołnierza-legendy.
Niepodważalnych dowodów na to, że w żyłach Lisa-Kuli płynęła „błękitna krew”, nie znalazł.
- Owszem, widziałem drzewo genealogiczne Kulów z narysowanym na nim szlacheckim herbem Jastrzębiec, którego to herbu używał wspomniany Michał Czajkowski. Do rodziny, z której on się wywodził, próbowałem jakoś dopasować przodków Leopolda Lisa-Kuli ze strony matki, ale to mi się nie udało. Nie dostrzegam żadnego „pomostu” - poza zbieżnością nazwiska - łączącego matkę Leopolda, Elżbietę z domu Czajkowską, z Michałem Czajkowskim
- mówi Artur Szary.
Mały Poldek „wybrał” drogę życiową
W przeciwieństwie do hipotez dotyczących związków ze szlachtą w publikacjach poświęconych Lisowi-Kuli - nawet tych obszernych, wielostronicowych - rzadko pada nazwa „Świlcza”. A to właśnie stamtąd pochodzili jego najbliżsi krewni „po kądzieli”. Artur Szary ustalił, że mniej więcej w połowie dziewiętnastego wieku w tej wsi osiedlił się dziadek Leopolda, Ludwik Czajkowski. Był kowalem. W rubryce pochodzenie napisano „civis”, co zwykle tłumaczy się jako „obywatel”, „mieszczanin”. Możliwe więc, że do Świlczy Ludwik Czajkowski przybył z jakiegoś miasta czy miasteczka.
Miał w swoim życiorysie patriotyczną kartę: walczył w powstaniu styczniowym.
- Swego czasu kultywowano taki zwyczaj, aby dziecku, które skończyło roczek, dawać do wyboru np. różaniec, szablę, pióro. To, co maluch wybrał, odczytywano jako zapowiedź tego, kim będzie w przyszłości. Według przekazów rodzinnych, dziadek Ludwik podsunął malutkiemu Poldkowi kilka przedmiotów i dzieciaka najbardziej zainteresowała szabla... Tak więc już wtedy prognozowano, że pisana mu jest wojaczka. W późniejszych latach, gdy rodzina Kulów mieszkała już w Rzeszowie, Leopold na piechotę przychodził do dziadka w Świlczy. Dawny powstaniec był dla niego inspiracją i autorytetem
- opowiada Artur Szary.
Ludwik Czajkowski ożenił się z Marią z rodziny Macielągów, zasiedziałej w Świlczy. W miejscu, gdzie obecnie stoi budynek Urzędu Gminy Świlcza, Macielągowie mieli dom i kilkumorgowe gospodarstwo, i tam zamieszkali małżonkowie Czajkowscy.
W Świlczy urodziła się (według księgi metrykalnej - 6 lipca 1868 roku) ich córka Elżbieta, mama Leopolda. Franciszek Demel i Wacław Lipiński, autorzy wydanej w 1932 r. biografii „Pułkownik Leopold Lis-Kula”, piszą o jego matce: „Inteligentna, bardzo uczuciowa, głęboko religijna - całe swoje życie poświęca wychowaniu dzieci”.
Miała ich ośmioro: sześciu synów i dwie córki. Czworo przyszło na świat w Kosinie niedaleko Łańcuta, a jako ostatni z tej czwórki - syn Leopold. Późniejszego bohatera bojów o niepodległość mama powiła akurat w dniu, w którym współcześnie obchodzone jest Narodowe Święto Niepodległości, czyli 11 listopada (1896 r.).
Również bracia Leopolda bili się o wolną Polskę. W Legionach służył bratanek Elżbiety, Stanisław Czajkowski. Na froncie spotkał się z kolegą ze Świlczy, Józefem Kokoszką, a także z Lisem-Kulą. W 1915 r. poległ pod Żernikami w pow. opatowskim.
Kolejarz rodem z Rudnej Wielkiej
W większości materiałów o dziejach Lisa-Kuli i jego rodziny równie przemilczana, jak Świlcza, jest Rudna Wielka. Z tej wioski, dzisiaj należącej do gminy Świlcza, pochodził ojciec Leopolda, Tomasz Kula - syn Józefa i Zofii z domu Czyż, urodzony w 1862 roku. Domniemany potomek rycerstwa pracował na kolei. Ten sam fach wykonywał starszy brat jego żony Józef, tata wymienionego Stanisława Czajkowskiego.
Tomasz Kula miał kilka sióstr oraz starszego o sześć lat brata Bartłomieja. - Była to kmieca rodzina, dość bogata jak na lokalne warunki - zaznacza Artur Szary.
W posiadaniu państwa Ireny i Antoniego Szydełków z Rudnej Wielkiej jest akt notarialny z 1902 roku, w którym Tomasz Kula, budnik (czyli strażnik) kolejowy w Kosinie, sprzedał bratu Bartłomiejowi swoją część ojcowizny w Rudnej Wielkiej.
- Po tym, jak Bartłomiej ożenił się z panną Trzeciakówną, mieszkał na tej samej posesji co ja teraz. Natomiast rodzinny dom Kulów w Rudnej Wielkiej stał w innym miejscu, kawałek ode mnie. Na tym placu wybudowano później całkiem nowy dom
- tłumaczy Irena Szydełko, która jest spokrewniona z familią Kulów.
- Leopold Lisa-Kula był kuzynem mojej babci - wyjaśnia pani Irena. - Przed laty wielokrotnie gościłam w domu Kulów przy ul. Towarnickiego w Rzeszowie. Siostry Leopolda odwiedzały mnie w Rudnej Wielkiej. Bardzo się z nimi przyjaźniłam. Pamiętam jeszcze nawet matkę Lisa-Kuli.
Elżbieta Kulowa zmarła w 1956 r. Prawie o 30 lat przeżyła męża Tomasza. Małżonkowie po śmierci spoczęli w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie.
Stał się symbolem
Na ścianie budynku Urzędu Gminy Świlcza wisi tablica przypominająca o tym, że dawniej stał tam dom mamy Leopolda Lisa-Kuli. Rokrocznie w okolicach 7 marca (tego dnia, w 1919 roku, Lis-Kula zginął w Torczynie na Wołyniu, walcząc o polskie granice), jak również 11 listopada pod budynkiem urzędu spotykają się członkowie 3. Kompanii Związku Strzeleckiego z gminy Świlcza. Kładą kwiaty, palą znicze, organizują apel pamięci. W Rzeszowie w rocznicę śmierci Lisa-Kuli odbywa się uroczyste przyrzeczenie strzelców z regionu.
- W swoim pierwszym oddziale, założonym w Bratkowicach, miałem bystrego chłopaka, którego tata pochodził z Rudnej Wielkiej. Chłopak był smukły, wysoki. Ktoś zauważył: „Ale podobny do Lisa-Kuli, jakby był z tej rodziny”. Wyjaśniałem z uśmiechem: „Bo on jest z tej rodziny. Nazywa się Kamil Kula”
- opowiada Artur Szary, dowódca wspomnianej 3. Kompanii.
Związek Strzelecki powstawał, kiedy Polska była jeszcze pod zaborami. Paramilitarna organizacja stanowiła zalążek późniejszych Legionów Polskich. Jednym z pierwszych członków rzeszowskiego „Strzelca” był Leopold Kula, który przyjął pseudonim „Lis”.
Już w początkach strzeleckiej służby został zauważony i pochwalony przez Józefa Piłsudskiego. Służąc potem w legionowej I Brygadzie, zyskał opinię niezwykle utalentowanego, odważnego, inteligentnego żołnierza i dowódcy. Stawiano go za wzór.
„Porucznik Leopold Kula - meldował kpt. Kukiel - nadzwyczajnym męstwem i świetną inicjatywą bojową przyczynił się we wszystkie trzy dni bitwy [pod Kostiuchnówką] do ocalenia batalionu i nawet całego 7 pułku od zagłady” - pisali biografowie żołnierza, który w wieku 22 lat był już majorem. Pośmiertnie awansowano go na pułkownika.
Z młodziutkiego oficera uczyniono jeden z symboli walki o niepodległość. W okresie międzywojennym układano o nim pieśni i wiersze, jego imię nosiły ulice, szkoły, jednostki wojskowe, a nawet pociąg pancerny. Pomnik Lisa-Kuli w Rzeszowie odsłaniał prezydent Ignacy Mościcki z elitą rządową. Na uroczystość przyjechały także żona i córki marszałka Piłsudskiego.
W powojennych, komunistycznych czasach „dzielny chłopiec Piłsudskiego”, oczywiście, nie był już gloryfikowany. Renesans pamięci o nim nastąpił po 1989 roku. Lis-Kula jest m.in. patronem jednej z arterii Rzeszowa.