Przemoc wobec najmłodszych. "Każdy myślał: płacze, jak to dziecko"
Ze statystyk policji wynika, że około tysiąca dzieci z woj. lubelskiego może być dotkniętych przemocą.
Trwa śledztwo w sprawie znęcania się nad 2-letnią dziewczynką z Lublina. Na jej ciele znaleziono ślady pobicia. O sprawie pisaliśmy kilka dni temu. Maltretowanie wyszło na jaw, gdy w jednym z mieszkań przy ul. Gęsiej w Lublinie pracownice MOPR chciały przeprowadzić kontrolę. - We wtorek, 4 kwietnia otrzymaliśmy zawiadomienie w sprawie podejrzenia stosowania przemocy wobec dwulatki. Telefonujący powiedział, że dziecko ma rozciętą wargę i guz na głowie. Rodzina ta nigdy wcześniej nie korzystała z pomocy społecznej - wyjaśnia Magdalena Suduł, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie.
Dopiero w czwartek sąsiad wpuścił ich do bloku. Drzwi do mieszkania otworzył mężczyzna. - Matka przyszła chwilę później. Dziecko się bawiło. Na całych nogach widoczne były siniaki - mówi Magdalena Suduł.
Opiekunowie tłumaczyli, że dziewczynka spadła ze schodów w czasie spotkania rodzinnego, na którym był też lekarz. Ten miał zbadać dziewczynkę i powiedzieć, że nie potrzebuje dalszej diagnozy. - Jednak rodzice nie podali kontaktu do niego, by potwierdził ich słowa - dodaje Suduł.
Dlatego w piątek pracownicy socjalni w asyście policji udali się do mieszkania, aby dziewczynkę zabrać na konsultację medyczną. - Dziecko trafiło do szpitala, gdzie lekarze po zdiagnozowaniu obrażeń postanowili umieścić je na oddziale - relacjonował Andrzej Fijołek z biura prasowego KWP w Lublinie.
Dziewczynka do tej pory przebywa w szpitalu. Matka i jej konkubent usłyszeli zarzuty znęcania się nad dzieckiem. 26-letni Paweł G. trafił do tymczasowego aresztu, 21-letnia Klaudia O. ma dozór policyjny.
Kobieta częściowo przyznała się do winy, stwierdziła jednak, że bała się reagować, gdy jej partner bił dziecko, gdyż miał znęcać się również nad nią. Paweł G. z kolei zaprzeczył, by kiedykolwiek uderzył 2-latkę. - Dziecko pozostaje bez prawnej opieki, dlatego skierowaliśmy do sądu wniosek, by umieścić je w rodzinie zastępczej - potwierdza prokurator Kępka.
Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, opiekę nad 2-latką chciałaby sprawować jej babcia ze strony biologicznego ojca. Jednak teraz to sąd będzie prowadził postępowanie dotyczące ustalenia władzy rodzicielskiej. Matka może stracić prawa do opieki nad córką. Dodatkowo, jak powiedziała Agnieszka Kępka, Klaudia O. jest obecnie w kolejnej ciąży. - Sąd musi przeanalizować sprawę. Zdarzają się przypadki, że zabrane dzieci wracają do swoich rodzin. Być może kobieta sama potrzebuje pomocy, np. asystenta rodzinnego lub kuratora. Nie można stanowczo stwierdzić, że 21-latka na pewno nie będzie mogła już sprawować opieki nad swoim dzieckiem - wyjaśnia Bazelan.
Sąsiadki z ul. Gęsiej
Pojechaliśmy na ul. Gęsią. Rozmawialiśmy z ludźmi. - Zawsze myślałam, że to bezpieczna okolica, nigdy nie słyszałam, żeby tu coś się komuś stało, a tym bardziej, żeby krzywda spotkała jakieś dziecko - mówi jedna z kobiet spacerujących z kilkuletnim chłopcem.
- Znam z widzenia tę kobietę. Rzadko ją widywałam z dzieckiem, chyba niedawno się tu sprowadziła. Moja znajoma mieszka z nią w jednym bloku i opowiadała, że czasem dziewczynka głośno płakała, ale każdy myślał, że dziecko, jak dziecko, czasami płacze - dodaje inna mieszkanka osiedla.
Oprawcy mają przewagę
Ze statystyk policji wynika, że ponad 6,5 tysiąca osób z Lubelszczyzny może być dotkniętych przemocą, w tym prawie tysiąc dzieci. W samym Lublinie w 2016 r. było 217 podejrzeń stosowania przemocy wobec dzieci. - Niebieskie Karty dotyczące dzieci najczęściej zakładane są z powodu rażących zaniedbań lub narażenia dziecka na utratę życia lub zdrowia - wyjaśnia Magdalena Suduł.
Róża Otręba ze stowarzyszenia Bona Fides w Lublinie zaznacza, że osoby doświadczające przemocy nie zgłaszają tego faktu z wielu powodów. - Np. ze wstydu przed reakcją otoczenia czy poczucia winy, bo sprawcy wmawiają osobom pokrzywdzonym, że to one są winne zaistniałej sytuacji - mówi ekspertka.