Przemysław Czarnek: Niech związki nie twierdzą, że zależy im na przyszłości zawodu nauczyciela [NASZ WYWIAD]
Z Ministrem Edukacji i Nauki Przemysławem Czarnkiem rozmawiał redaktor naczelny „Kuriera Lubelskiego”, Wojciech Pokora.
Czy Minister Edukacji i Nauki może zamknąć spór, który toczy się w Polsce od początku trwania rosyjskiej agresji na naszego sąsiada? Mamy mówić: „w Ukrainie” czy „na Ukrainie”?
Ja nie jestem językoznawcą, jednak przyjmuję wyjaśnienia specjalistów, że jedna i druga forma jest prawidłowa. Zawsze stosowałem formę „na Ukrainie”, a teraz już stosuję zamiennie, zgodnie z tym, co mówią językoznawcy. Nie przeszkadza mi to.
Pytam o to nie bez powodu. Ostatnio pojawił się jeszcze jeden dylemat. Cytowana przez vogue.pl nauczycielka jednej z lubelskich szkół podstawowych mówi: mam w swojej klasie…no właśnie, nigdy nie powiem „Ukraińca”, tylko „chłopca z Ukrainy”. Podobno słowo „Ukrainiec” stygmatyzuje i ma pejoratywny wydźwięk.
To już jest absolutnie gruba przesada. Czy słowo „Polak” stygmatyzuje we Włoszech czy w Niemczech? Mieszkaniec Polski czy obywatel narodowości polskiej to Polak, a narodowości ukraińskiej to Ukrainiec. Tu nie ma żadnego stygmatyzowania.
Ale skoro nauczyciele tak myślą, to za chwilę mogą tak zacząć myśleć uczniowie..
Uważam, że wypowiadanie publicznie tego typu słów jest obraźliwe dla Ukraińców. Każdy Ukrainiec jest dumny z tego, że jest Ukraińcem, tak jak Polak z tego, że jest Polakiem.
Kilka dni temu, na spotkaniu ze społecznością szkolną Zespołu Szkół Ekonomicznych w Lublinie powiedział Pan: „Do wspólnych szkolnych ławek zasiadło pokolenie, które tworzy nową historię polsko-ukraińskich relacji”. Czym to zaowocuje?
Mam nadzieję, że w najbliższych dekadach zaowocuje wielką przyjaźnią tych dwóch narodów, a to z kolei spowoduje, że będziemy jeszcze bardziej bezpieczni niż dzisiaj. Zdrowe relacje, przepełnione wzajemnym szacunkiem stworzą przesłanki także do wyższego poziomu bezpieczeństwa, co dla młodych pokoleń, które dziś tworzą te nowe relacje polsko-ukraińskie w szkołach, jest szczególnie ważne.
Mówił Pan, że nie zostaną wprowadzone preferencje dla uczniów z Ukrainy, które miałyby im pomóc w dostaniu się do szkół średnich i na studia. Żeby uczniowie mieli równe szanse. Czy mamy już szacunkowe dane, jak dużo dzieci i młodzieży na stałe wejdzie do naszego systemu edukacji, a ile dzieci jest tu na chwilę lub korzysta zdalnie z systemu na Ukrainie?
To jest niestety nie do oszacowania. Nikt z nas nie ma dzisiaj pojęcia kiedy i ilu Ukraińców wróci na Ukrainę. Myślę, że uda się takie wstępne dane zebrać w perspektywie kilku miesięcy. Natomiast przywilejów nie ma, ponieważ w pierwszej kolejności musimy troszczyć się o to, żeby polskie dzieci w polskim systemie oświaty mogły normalnie kontynuować swoją edukację i normalnie rekrutować się do szkół średnich czy na studia. Traktujemy Ukraińców dokładnie tak samo jak Polaków, i nie lepiej.
Panie Ministrze, powstała Rada do spraw Edukacji Uchodźców, czyli jednak resort w jakimś sensie w specjalny sposób pochyla się nad Ukraińcami, bo to największa grupa uchodźców w Polsce. Jakie są kompetencje Rady?
Rada, złożona z moich bliskich współpracowników, także byłych członków kierownictwa resortu edukacji oraz komisji sejmowej i senackiej, służy mi doradztwem w zakresie rozwiązywania wszystkich problemów związanych z koniecznością zapewnienia młodym Ukraińcom-uchodźcom opieki edukacyjnej w Polsce. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy pozytywnie odpowiedzieli na moje zaproszenie. To bardzo ważne, aby te istotne sprawy omawiane były w gronie ekspertów, bez sporów politycznych.
Jak będzie działać system edukacji, do którego wchodzi nagle, lekko licząc 700 tys. obcokrajowców? Słyszymy zapowiedzi o tworzeniu oddziałów przygotowawczych...
Tak, tworzone są one na potrzeby szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Szacujemy, że w ten sposób będzie to wyglądać do końca roku szkolnego. To przede wszystkim okres, gdy uczniowie intensywnie uczyć się będą języka polskiego i ewentualnie tych przedmiotów, które mogą być w danej szkole dodatkowo nauczane, zgodnie z uwarunkowaniami poszczególnych szkół. To jest minimum sześć godzin języka polskiego i pozostałe godziny do dyspozycji nauczycieli. To może być równie dobrze dwadzieścia godzin języka polskiego, bo chodzi o to, by przygotować dzieci do wejścia do polskiego systemu na stałe, jeśli oczywiście tu zostaną.
Idą za tym pieniądze. W przedszkolach jest to 5 tys. zł na jedno dziecko i zwiększona zostaje subwencja oświatowa dla samorządów?
Tak, subwencja jest zwiększona i to są wagi, które mamy ustalone jeszcze z okresu przed wojną i dotyczą wszystkich cudzoziemców. Te przepisy od dawna obowiązują. W przypadku przyjmowania cudzoziemca do polskiej klasy mamy wagę 1:1, natomiast w przypadku przyjmowania do oddziału przygotowawczego to jest waga 1,4:1, czyli 40 proc. wyższa.
Od 1 kwietnia ruszają wycieczki w ramach programu „Poznaj Polskę”. Łącznie dofinansowanych ma zostać w wiosennej Edycji 5700 takich wyjazdów. Możemy podsumować ten projekt? Rozmawialiśmy o nim w chwili, gdy był uruchamiany. Jak się sprawdził?
Jesień była znakomita. Zainteresowanie było ogromne. Wówczas zwiększyliśmy kwotę środków, które przekazaliśmy na ten cel z 15 do 35 mln zł. Obecnie kwota zwiększona zostaje już do 51 mln zł, co da możliwość wyjazdu z tym 80 proc dofinansowaniem aż 300 tys. dzieci i młodzieży, więc wydaje się, że ten program to strzał w dziesiątkę. Gdy wizytuję szkoły, to wszędzie słyszę pochwały tego programu i prośby, żeby jeszcze go rozwijać. To bardzo atrakcyjna forma edukacji – poznawanie Polski poprzez miejsca kultury, historii, nauki, kultury ludowej, czy związane z wielokulturowością Polski.
A czy dzieci ukraińskie będą mogły też brać w tym udział?
Oczywiście, że tak.
W Sejmie trwają prace nad rządowym projektem ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw. Kluczowa przewidziana w nim zmiana dotyczy egzaminów. Zgodnie z nim w roku szkolnym 2022/2023, ale i 2023/2024 egzamin ósmoklasisty i egzamin maturalny znowu będą lżejsze.
One będą nieco lżejsze, dlatego że ta młodzież, która będzie pierwszym rocznikiem zdającym nową maturę w 2023 roku, też była poszkodowana dwuletnim covidem i związaną z tym nauką zdalną. W związku z tym nieco, podkreślam, nieco ograniczamy wymagania w stosunku do podstawy programowej. To i tak będzie już trudniejszy i bardziej rozbudowany egzamin maturalny od tego, który mamy w obecnym roku i jaki mieliśmy w roku poprzednim. Natomiast nie będzie tak trudny, jak przewidywaliśmy jeszcze przed covidem.
A nie jest to zabezpieczenie się przed kolejną falą pandemii?
Nie. To jest uznanie argumentacji młodzieży i nauczycieli, że w związku z covidem i nauką zdalną nie mogli przepracować tak dużej ilości materiału, jak było to założone. Dlatego ta matura musi to uwzględniać.
Inną ważną zmianą jest określenie minimalnej łącznej liczby etatów nauczycieli specjalistów. Chodzi o pedagogów, psychologów i logopedów. Jest podany w projekcie ustawy przelicznik etatyzacji w zależności od liczby uczniów. Nauczyciele, z którymi rozmawiałem, obawiają się, że może się zmniejszyć liczba etatów np. psychologów, w chwili gdy są bardzo potrzebni ze względu na pandemię i wojnę.
A dlaczego ta liczba miałaby się zmniejszyć?
Mam informację z jednej z puławskich szkół, gdzie nauczyciele alarmują, że organy prowadzące ograniczają liczbę godzin z pomocy psychologiczno-pedagogicznej, uzasadniając to finansami. Z całego etatu pedagoga nagle zrobiło się pół etatu i niepokoją się, czy to jest związane z tymi zapowiadanymi zmianami.
Ależ skąd. Te zmiany właśnie idą w drugą stronę. Po pierwsze już przeznaczyliśmy 180 mln zł na dodatkowe godziny psychologiczne, natomiast 520 mln zł, które mamy do wydania w tym roku, a w przyszłym będzie tych pieniędzy więcej, to są środki na zwiększenie liczby etatów psychologów, pedagogów i specjalistów. Nie bardzo rozumiem, w jaki sposób dołożenie 520 mln zł na nowe etaty miałoby liczbę tych etatów zmniejszyć?
Czy będzie „Lex Czarnek” 2? Do Sejmu ma trafić projekt poselski PiS, który ma wprowadzić rozwiązania znane z ustawy zwanej „Lex Czarnek”, czyli wzmocnienie uprawnień kuratorów w zakresie odwoływania dyrektorów szkół i współpracy z tymi placówkami organów pozarządowych. Wracamy do tych założeń?
Tak, będzie i pracują nad tym posłowie z Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. W tej zawetowanej przez Prezydenta ustawie mnóstwo przepisów to były przepisy autorstwa tych właśnie posłów i to oni byli głównie zawiedzeni, oczywiście obok nas, tym wetem. I dlatego po tym, gdy usłyszeli, że tu nie o przepisy chodzi, tylko o moment uchwalenia tej ustawy, bo przepisy są bardzo dobre, przystąpili natychmiast do pracy. Teraz prace nad ustawą przebiegają w ścisłym kontakcie z urzędnikami z kancelarii prezydenta, więc mam nadzieję, że jeszcze przed wakacjami ta ustawa zostanie uchwalona i podpisana przez Prezydenta.
Średnie wynagrodzenie nauczycieli wzrośnie od 1 maja o 4,4 proc. Związki zawodowe występowały o to, by zachować wskaźniki inflacyjne przy regulacjach płac.
Gdyby związki zawodowe rzeczywiście chciały chronić interesy nauczycieli, to już dawno mielibyśmy uchwaloną ustawę, która zmieniałaby status zawodowy nauczyciela, zdecydowanie go polepszając. Pamiętajmy, że proponowałem 36 proc. podwyżki wynagrodzeń zasadniczych, ale związki zawodowe dzisiaj, niestety wszystkie, nie są od tego, żeby chronić nauczycieli, tylko garstki tych, których reprezentują i ich interesów. Akurat tym jest bardzo dobrze, bo to są nauczyciele z nadgodzinami, z dużym stażem, którzy zarabiają 7-8 tys. zł. To są grupy, które chronią związki zawodowe. Więc niech nie twierdzą, że zależy im na przyszłości zawodu nauczyciela. Bo gdyby tak było, to przystałyby na nasze propozycje, które były bardzo szerokie. I mówię to o wszystkich związkach - od ZNP po Solidarność.
W szkołach mamy jasność co do wynagrodzeń, znane są wskaźniki i kwoty bazowe dla średniego wynagrodzenia dla poszczególnych stopni. A co z uczelniami wyższymi? Tu widać duże dysproporcje. Niedawno ministerstwo przygotowało zestawienie zarobków rektorów, z którego wynika, że najwięcej w kraju zarabia rektor AGH – 43 tys. zł, a już np. rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie zarabia niewiele ponad 18 tys. zł.
To są decyzje władz uczelni, dotyczące wynagrodzeń poszczególnych rektorów, więc nie jesteśmy w ministerstwie od tego, żeby to uśredniać. Natomiast jeśli chodzi o wynagrodzenia kadry naukowej na polskich uczelniach, mamy świadomość, że tam zmiany w wynagrodzeniach są potrzebne. Jestem w stałym kontakcie z premierem w tym zakresie. Czekamy na rozstrzygnięcia w ministerstwie finansów dotyczące „Polskiego Ładu”, bo te rozstrzygnięcia mają przynieść bardzo dobre zmiany dla naukowców. A wtedy ocenimy co jeszcze zrobić w tej ważnej sprawie.
Prof. Magdalena Środa twierdzi, że Ukrainki przekraczając ukraińsko-polską granicę trafiają do państwa fundamentalistycznego, dyskryminującego kobiety, którego władza ma charakter autorytarny i nacjonalistyczny. Ukrainki mają być w Polsce narażone na kilka form dyskryminacji – narodowej, płciowej, religijnej i społecznej. Poza tym wystraszone wojną są łatwymi ofiarami gwałcicieli, których w Polsce niemało, a to z powodu tego, że Polska jako jedyny kraj zamierza unieważnić konwencję stambulską…
To, co mówi pani Środa, jest działalnością skrajnie antypolską, skrajnie antypaństwową i nie wiem nawet, czy nie śmierdzącą rosyjską agenturą. Bo coś takiego mogą pisać rosyjskie trolle w mediach społecznościowych, a to pisze pani, która uważa się za profesora i za etyka. To jest po prostu niebywały skandal. Kobiety ukraińskie, przekraczając polską granicę, są niestety narażone na słuchanie i czytanie takich nieodpowiedzialnych głupot. I to jest zasadnicze zagrożenie dla nich.
Wypowiedź prof. Środy pojawia się w naszej rozmowie nie bez przyczyny. Bo w tym samym felietonie pisze ona wprost o Panu. Jej zdaniem podlegle Panu ukraińskie dzieci będą zmuszane do chodzenia na religię. Ponadto napisała, że „ciche posłuszeństwo wobec męskiej dominacji stanowi jedną z najważniejszych cnót niewieścich, których promocją zajmuje się minister edukacji”…
To kłamliwa propaganda skrajnie nieodpowiedzialnej osoby. Dalsze z nią polemizowanie nie ma sensu, bo tylko ją promuje.
Ma Pan doświadczenie w pracy w administracji, był Pan wojewodą lubelskim i jest Pan konstytucjonalistą, dlatego myślę, że jest Pan odpowiednią osobą do skomentowania słów Antoniego Podolskiego, byłego dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Stwierdził on, że projekt ustawy o ochronie ludności daje władzy możliwość ograniczania swobód konstytucyjnych bez kontroli Sejmu i usuwania niewygodnych prezydentów miast.
To absolutna nieprawda. PiS jest absolutnie demokratyczną partią, która stawia na zrównoważony rozwój. A zrównoważony rozwój dotyczy również samorządów, wiec nie ma tu mowy o jakimkolwiek ataku na samorządy czy przejmowanie ich.
[polecane]22689187,22686557,22685053,22688401,22678073,22688499,1;POLECAMY:[/polecane]