Przemysław Hinc: Rolą miasta nie jest wojna światopoglądowa. Miejska to jest: rura, dziura w jezdni, czy most
Rozmowa z Przemysławem Jakubem Hincem, kandydatem Kukiz'15 na prezydenta Poznania. Jaki ma pomysł na rozwiązanie najważniejszych problemów miasta, jak ocenia rządy Jacka Jaśkowiaka i dlaczego "miasto nie powinno być kamienicznikiem"?
Kukiz’15 ogłosił swojego kandydata na prezydenta Poznania dość późno, właściwie na samym końcu. Co chcieliście osiągnąć w ten sposób?
Nie powiedziałbym, że to późno. Toczyła się u nas dyskusja, czy ma to być kandydat, którego Kukiz’15 poprze w Poznaniu, czy ktoś z wewnątrz stowarzyszenia. Zwyciężyła druga opcja i to ja jestem kandydatem Kukiz’15 na prezydenta Poznania popieranym przez partię Demokracja Bezpośrednia.
Skoro twierdzi Pan, że wcale nie było to późno, to wnioskować, że inni kandydaci się pospieszyli? Dużo bardziej znane osoby ogłosiły swój start wcześniej, a Pan – szerzej kompletnie nie znany poznaniakom – czekał. Nie zbyt długo?
Dziś mam bardzo napięty plan każdego dnia. Udzielam kilku, kilkunastu wywiadów. Myślę, że przekaz trafia do odbiorców. Rzeczywiście mamy mało czasu, a wielu kandydatów wystartowało w wyborach, jeszcze zanim została ogłoszona kampania wyborcza. To budzi wątpliwości, czy było to zgodne z kodeksem wyborczym. Nie ja, lecz niech wyborcy ocenią, czy można zaufać kandydatom, którzy zachowują się w ten sposób.
Wystarczy czasu, żeby poznaniacy poznali Przemysława Hinca?
Nie wiem, ale mamy go tyle, ile mamy. Wykorzystamy go tak intensywnie, jak tylko się uda.
Co chce Pan osiągnąć tym startem i na ile procent, realnie, ocenia swoje szanse? Kukiz’15 w Poznaniu nigdy nie był mocny.
Wybory na prezydenta miasta to inne wybory niż głosowanie na partyjne listy. Chciałbym, żeby poznaniacy poznali mój program i przekonali się do niego. Bardziej zależy mi na wyborze dobrych ludzi niż do głosowania na partyjne etykietki. Miasto stało się polem wojny ideologicznej. Jej ofiarą padają zwykli obywatele, bo np. grozi im się zablokowaniem w miastach pieniędzy na inwestycje, jeśli wygra ten, a nie inny kandydat. To karygodne.
W takim razie ile procent będzie sukcesem? Konkretnie.
Chciałbym przejść do drugiej tury, żeby wreszcie rozpocząć merytoryczną debatę. Ta, która toczy się do tej pory, nie prezentuje żadnej oferty poznaniakom. To jedynie ogólniki. Chociaż zawsze odpowiadamy na pytania osób zapraszających na debatę i nie możemy moderować dyskusji. Szkoda.
Druga tura? Na razie sondaże wskazują, że taki cel jest, delikatnie mówiąc, mało realny.
Sondaże do tej pory realizowane nie uwzględniały mnie jako kandydata. Trudno się do nich odnosić.
Być może, ale był w nich np. Wojciech Bratkowski, który także późno ogłosił start. Zdobywa około 2 proc. głosów.
Tak, ale jest przedstawicielem jednego z dwóch komitetów ruchów miejskich. Drugim jest Dorota Bonk-Hammermeister. Elektorat się rozprasza, a oni sami nie są zdecydowani, kto powinien być liderem ruchów miejskich i w jakim kierunku ma podążać miasto. W związku z tym nie dziwi mnie ten poziom poparcia.
Sprawdź: Wybory na prezydenta Poznania 2018. Zobacz do kogo ci najbliżej!
O ruchach miejskich mówi się jednak, że ich przedstawiciele są najbliżej mieszkańców. To może być ich zaleta. A Pan jak się przedstawi?
Jestem bardzo nudnym kandydatem. Całe życie zawodowe zajmuję się podatkami i kulturą. Ta druga jest moim hobby, która przekształciła się tak po poznańsku z pasji w biznes i własny portal. Jako doradca podatkowy pełnię zawód zaufania publicznego. Pomagam podatnikom, by zapłacili podatku akurat tyle ile muszą, wspieram ich w sporach z administracją. Tutaj nie ma pola do spektakularnych akcji, ale kilka orzeczeń w sprawach, przy których pracowałem, jest przełomowych w skali całego prawodawstwa. Stoję więc na straży polskiego podatnika. Jako mediator sądowy w sprawach karnych staram się pokrzywdzonemu i sprawcy pomóc osiągnąć zadowalające porozumienie kończące spór.
Co Pan proponuje dla Poznania? Jakie są najważniejsze punkty programu?
Filary to solidarność, przejrzystość, samorządność, kultura, ekomiasto i przedsiębiorczość. Ta solidarność, to m. in. rady młodzieżowe i senioralne, domy dziennego pobytu dla seniorów. Chcemy wspierać samorządowe inicjatywy mieszkańców - społeczników. Często mają ograniczony zasięg, a warto wspomagać je na miejscu. Obojętnie, czy chodzi o plac zabaw, czy rozbudowę szkoły. Nie musi to być cel ogólnomiejski. W skali miasta proponujemy dzień referendalny, żeby w sprawach, gdzie politycy nie są w stanie dokonać uzgodnień – mogli zdecydować mieszkańcy. Politycy działają tak, jak im pozwalają partyjne instrukcje i zakulisowe powiązania. Trzeba zdjąć z nich odium niemożności i indolencji. I oddać decyzję w ręce mieszkańców.
Jakie to mogą być sprawy?
Np. dofinansowania in vitro oraz lekcje wychowania seksualnego w szkołach. Niech poznaniacy powiedzą, czy sobie tego życzą, a ja jako prezydent się dostosuję.
Swoje zdanie w tych sprawach na pewno Pan ma.
Ale ono nie jest najważniejsze, bo jestem tylko jednym z mniej więcej 481 tys. poznaniaków. Mój głos jest wart tyle, co każdego innego mieszkańca. Swoje zdanie pozostawię tu dla siebie, ale w dniu referendalnym – zagłosuję.
Nie podejmie Pan decyzji samodzielnie?
Dlaczego mam to robić za tyle tysięcy ludzi? Niech sami zdecydują. Politycy wmawiają nam, że są od lepsi, wiedzą lepiej, jak rządzić. A to nie jest prawda. Przecież ludzie nie uzyskują świadomości tylko przy okazji wyborów, lecz mają ją przez cały czas. Codziennie dokonują decyzji w swoim życiu. Jeśli zatem zostaną wystarczająco poinformowani w czasie debaty referendalnej, to będą potrafili podjąć możliwie najlepszą, racjonalną decyzję.
Jest też kilka tematów, które zdominowały dyskusję w kampanii. Na przykład komunikacja i transport.
Są inwestycje już realizowane, jak tramwaj na Naramowice, czy ten w ul. Unii Lubelskiej. Należy je dokończyć, bo osiedla już tam istnieją i musimy doprowadzić do nich komunikację miejską. Rzeczą równie istotną jest budowanie by-passów tramwajowych. Awaria na którejś trasie,= powoduje paraliż, a próba objechania często wydłuża przejazd o około 20-30 minut. Zamierzamy też wznowić koncepcję Poznańskiego Szybkiego Tramwaju, ale nie w wersji premetra, która rozkopie miasto na kilkanaście lat i zadłuży je na nieprawdopodobną kwotę. Proponujemy przedłużenie PST na linii, która jest – przez Łazarz, Górczyn do os. Kopernika. W przyszłości można pomyśleć o dołączeniu linii do lotniska przez osiedla grunwaldzkie, a może z odnogą do Lubonia, czy Komornik. Drugą linię można zaproponować od dworca kolejowego przez Wolne Tory, Dębiec, Dębinę, Starołękę.
Jak rozwiązać problem korków?
Proponowaliśmy zamontowanie liczników przy światłach. Odmierzałyby czas do zapalenia się zielonego światła i, o ile nie rozwiązałyby może problemów korków, to byłyby pomocne dla kierowców. Trzeba też budować parkingi wielopoziomowe, Park & Ride na wjeździe do miasta, a przy węzłach Poznańskiej Kolei Metropolitalnej parkingi buforowe. PKM należy także rozbudowywać, ale nie uda się to, jeśli nie będą w Poznaniu powstawać wiadukty. Z kolei w mieście na wolnych działkach, które podlegają zabudowie można budować parkingi wielopoziomowe w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego.
Coraz bardziej dokucza poznaniakom smog. Ma Pan pomysł jak z nim walczyć?
Zieleń miejska jest podstawowym elementem, który pozwala na redukcję zanieczyszczeń, ale dziś najważniejszym działaniem jest wymiana systemów grzewczych w domach i kamienicach. Miasto nie może ograniczyć się do programów takich jak KAWKA. On dofinansowuje wymianę 100 pieców rocznie, a to kropla w oceanie potrzeb. Proponuję utworzenie banku miejskiego, bo Poznań jest ogromny i ma budżet bliski trzech miliardów złotych. Miasto miałoby w nim środki na obsługę bieżących zobowiązań, a bank pozwoliłby na prowadzenie rozsądnej polityki pożyczkowej np. na wymianę urządzeń grzewczych.
Pojawiają się też różne pomysły w zakresie mieszkalnictwa komunalnego. Co Pan proponuje?
Pozostałych sześciu kandydatów ma pomysły socjalne, A nie tędy droga. Miasto nie ma być kamienicznikiem, czy czynszownikiem. Ono ma obowiązek zapewnienia lokali komunalnych, czy socjalnych tym mieszkańcom, którzy inaczej nie mogą pozyskać mieszkania. Te lokale będą budowane. Będę chciał, żeby takie budynki stawiali przedsiębiorcy. To oni wiedzą jak budować domy, a nie urzędnicy. Czynsze w nich nie będą odbiegać od czynszów komunalnych. Miasto pod moim kierunkiem nie będzie jednak budowało lokali na wynajem. Wielu młodych ludzi bierze kredyty w bankach, spłaca je latami. I jak mam im spojrzeć w oczy, mówiąc, że są osoby, które dostaną mieszkanie tylko dzięki temu, że odpowiednio wcześniej zapiszą się w jakąś kolejkę? Taki system już mieliśmy, nazywał się socjalizm i się nie sprawdził.
Jak przedstawiłby się pan poznaniakom pod kątem światopoglądu?
Jestem wiceprezesem partii Demokracja Bezpośrednia i dokładnie taki mam pogląd na wszystkie sprawy. Nie uważam, żeby mój światopogląd miał bezpośrednio wpływać na kogoś. Nie będę narzucał, co kto ma robić. Są oczywiście takie działania miasta, gdzie prezydent musi podejmować decyzje jednoosobowo. I to będę potrafił zrobić, ale moją ideologią będzie Poznań.
Kogo Kukiz’15 chce wprowadzić do rady miasta? Ilu radnych byłoby sukcesem?
Chcielibyśmy, żeby do rady weszła choćby „jedynka” z każdego okręgu. To osoby, które mają coś do powiedzenia o lokalnych sprawach. Każda ma swoje zasługi i warto się im przyjrzeć. To np. Bartosz Bielawny związany ze sportowcami i kibicami Lecha Poznań. Ale są też Magdalena Nowak, Paweł Bączyk i Grzegorz Sakowicz. Jest też Wojciech Tamuć na Wildzie. Z nim dobrze mi się współpracuje, bo mam tam swoją kancelarię. Nawiązaliśmy nić porozumienia jak naprawić tę część miasta. Brakuje na przykład przystanków wiedeńskich, choćby przy… szpitalu ortopedycznym.
Co przez ostatnie lata rządów Jacek Jaśkowiak zrobił dobrze, a co źle?
Trafił na bardzo trudne czasy, po 16 latach rządów Ryszarda Grobelnego, którego kontynuatorem jawi się obecnie Jarosław Pucek. Jacek Jaśkowiak miał trudny orzech do zgryzienia i nie poradził sobie. Ani komunikacyjnie, ani inwestycyjnie nie popchnął miasta do przodu. Wprowadził też Poznań na grunt wojny światopoglądowej, a to nie rola miasta. Miejska to jest: rura, dziura w jezdni, czy most. I tym powinno się zajmować miasto. Czy są pozytywy? Nie.