Ostatnio widziałem wyniki ankiety, jaką przeprowadził jeden z youtuberów, Rezi. Wzięło w niej udział niemal ćwierć miliona młodych ludzi. I ponad 60 procent z nich stwierdziło, że nie chce wracać do edukacji stacjonarnej - mówi Przemysław Staroń, autor „Szkoły bohaterek i bohaterów”, finalista Global Teacher Prize 2020 i Nauczyciel Roku 2018, ekspert do spraw edukacji w Instytucie Strategie 2050.
Nadal wierzy pan w Szymona Hołownię?
Oczywiście. Chociaż to złe słowo. Bo tu nie chodzi o wiarę, tylko o wiedzę. Za tym, że jestem z Polską 2050, przemawia moja wiedza, a także umiejętności i doświadczenie. Umiem rozpoznawać w zjawiskach ich kontekst. Śledzę precedensy. Rozumiem prawa rządzące naturą ludzką.
Ale czym pana konkretnie uwiódł?
W świetle tego, co powiedziałem wyżej, to też nie jest dobre określenie.
[polecane]20441061[/polecane]
Politycznie też można uwodzić.
Oczywiście, że można. Tylko, że to nie jest moja bajka. Jeśli sięgniemy do słownika, możemy zauważyć, że uwodzenie wiąże się z oddziaływaniem emocjonalnym - oczarowywaniem, mamieniem, oszukiwaniem. Jest to nie tylko forma wpływu emocjonalnego, ale często także forma manipulacji, która działa poniżej progu racjonalności, dotykając czegoś jeszcze głębszego niż emocje - potrzeb. Ja jestem typem, którym bardzo trudno manipulować. Raz, że patrzę na świat racjonalnie i jestem bardzo samoświadomy, a dwa, staram się funkcjonować maksymalnie dojrzale w zakresie emocji. I co ważne - rozpoznaję swoje potrzeby, nazywam je i staram się je mądrze realizować. Moja współpraca z Szymonem wynikła z rozumnej i chłodnej analizy. Żyjąc w tym kraju, wielokrotnie doświadczałem poczucia niemocy, a zwielokrotniło się to szczególnie przy obecnej władzy. Zastanawiałem się, co należy robić, czemu się oddać, za czym pójść, żeby z tą odczuwaną przez wielu obywateli i obywatelek niemocą skończyć. Zawsze byłem działaczem społecznym. Angażowałem się w przeróżne, ważne działania. Jednakże nigdy nie chciałem się zatrzymywać po prostu na mówieniu czy działaniu. Kluczowa jest dla mnie skuteczność, wprowadzanie realnych zmian, i to dla jak największych grup potrzebujących ludzi. W ostatnich latach widziałem, jak zaczynamy popadać w spiralę nieskuteczności. Różne protesty są czymś niezwykle ważnym, ale stały się one niewystarczające. Miałem świadomość, że trzeba czegoś więcej, czegoś innego, nowego, bo dotychczasowe formy działań po prostu się wyczerpały. I dopiero kiedy pojawił się Szymon ze swoim programem, wizją, podejściem, zobaczyłem, że to jest ta droga, którą chcę iść, bo wiem, że jest nie tylko dobra, ale i skuteczna.
[polecane]19915701[/polecane]
Czyli jaka droga?
Polska 2050 chce przywrócenia wartości fundamentalnych, metawartości, na których musi być nabudowana wspólnota społeczno-polityczna. Ponadto daje nadzieję na skuteczność, mało tego, już jej wielokrotnie dowiodła. Skuteczność to poszukiwanie, kreowanie, realna zmiana i pomoc. Dla mnie osobiście mega ważne są dwa priorytety. Pierwszy to klimat - jeśli planeta nam spłonie, to nie będziemy już mieli o czym dyskutować. Drugi priorytet to edukacja, którą Szymon traktuje poważniej, niż jakikolwiek inny, znany mi polityk i większość znanych mi ludzi.
Zanim o edukacji, to jeszcze o Szymonie Hołowni. Niedawno był nawet przez moment liderem w rankingu zaufania. Ale najnowszy sondaż plasuje go dopiero na czwartym miejscu. Brakuje mu już tchu?
Kojarzę, że był tym liderem dłużej, niż przez moment (śmiech). W sprawie rankingów ja jednak nie jestem dobrym rozmówcą, bo mam do nich dość osobliwy stosunek. Zbyt wiele jest tutaj zmiennych - liczy się także to, na czyje zlecenie są robione. Dla mnie jedyny wynik, którym się ekscytuję, to ten po podliczeniu kart wyborczych.
[polecane]20727703[/polecane]
A to przyciąganie polityków z innych klubów partyjnych pana nie razi? Miało być inaczej, a są stare, sprawdzone kłusownicze metody.
Kłusownicze? Po pierwsze to kolejne określenie z instrumentarium pojęciowego, któremu mówię „nie”. Jeśli myślimy o kimś jako o „upolowanym”, zakładamy znów jego nieracjonalność. Po drugie, mam wrażenie, że osoby wygłaszające takie stwierdzenia zapominają o kontekście. W ciągu ostatnich kilku lat wielu ludzi szeroko rozumianej opozycji mówiło o tym, jak byłoby super, gdyby posłowie partii rządzącej przenosili się na stronę opozycji właśnie, że zostaną przyjęci wspaniale, że to będzie dowód ich heroizmu. Czyli jak Kali ukraść krowę - to dobrze, ale jak Kalemu ukraść - to źle? Po trzecie, jeśli chodzi o mnie, bliska mi jest myśl Dumbledore’a - parafrazując, to nasze wybory pokazują, kim jesteśmy, a nie nasza przeszłość czy jakiekolwiek nasze uwarunkowania. I w końcu po czwarte - w życiu, także w polityce, najważniejsza jest realizacja wartości. Jeżeli dana organizacja uniemożliwia ich realizację, zdecydowanie lepiej ostatecznie z niej wyjść, by móc je realizować tam, gdzie te wartości się szanuje i docenia, i można realizować je jak najlepiej.
[polecane]20368485[/polecane]
Jest pan ekspertem w ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni od spraw edukacyjnych. I słusznie, kto w końcu ma nim być jak nie Nauczyciel Roku? Jak pan patrzy na to, co młodych ludzi spotkało od początku pandemii? Oni mocno oberwali.
Oni już od dawna obrywają. Tu nie chodzi tylko o młodzież, ale także o rodziców i nauczycieli. Z jednej strony wszystkim nam głęboko współczuję, ale z drugiej czuję równie głęboki podziw za to, że pomimo tego wszystkiego dajemy radę. Nie mam wątpliwości, że pandemia i przejście na system zdalny tylko odsłoniły całą tę beznadzieję, na której system edukacji został zbudowany i był prowadzony przez ostatnie lata. O ile wcześniej w oświacie nie było super, o tyle ostatnie lata ją pogrzebały.
Aż tak?
Pandemia i cały zestaw okoliczności odsłoniły tę beznadzieję. Wraz z wieloma nauczycielami i nauczycielkami robiliśmy i robimy wszystko, żeby ten czas wykorzystać jak najlepiej. Ale mam świadomość, że dopóki ryba psuje się od głowy, to systemu się nie zmieni. Gdyby rządzili nami mądrzy i dobrzy ludzie, edukacja - nie tylko w czasie pandemii - nie dość, że by się nie zapadła, to jeszcze byłaby czymś dużo lepszym.
Minister edukacji Przemysław Czarnek chce zmienić kanon lektur szkolnych bo w szkołach, jego zdaniem, powinno być więcej treści katolickich i patriotycznych.
Jedyne, co doceniam w ministrze edukacji, to imię (śmiech). Mam wrażenie, patrząc na jego ruchy, że bije od niego nie tylko brak wiedzy, ale przede wszystkim cynizm w najczystszej postaci, na zasadzie - „no i co mi zrobicie?”. W moich kategoriach moralnych to się nie mieści.
[polecane]19915701[/polecane]
To co jest z tą naszą edukacją?
Nie raz już mówiłem, że ta obsesja realizacji podstawy programowej, kontroli wszystkich i wszystkiego, sprawdzania, co tylko można sprawdzić, jest jak sprawdzanie kart pokładowych na tonącym Titanicu. A teraz podczas pandemii to jest już wyrzucanie ludzi z szalup, bo komuś się tak podoba i dobrze się przy tym bawi, albo chowa się w jakimś absurdalnym lęku, który przesłania mu człowieka. Patrząc na działania rządu w pandemii, nie widzę dla nich żadnego uzasadnienia. Kiedy był pierwszy lockdown, mówiliśmy z Szymonem jasno - trzeba powiedzieć uczciwie, że nie wrócimy do szkół do końca czerwca, i przygotować się mądrze na wrzesień. Nic takiego nie zrobiono. Znowu: gdyby rządzili mądrzy ludzie, to by analizowali, jak pogodzić ogień z wodą, i wdrażali zalecane przez ekspertów rozwiązania, tak, żeby młody człowiek mógł się rozwijać jak najlepiej, a mimo to, żeby zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. A tak, edukacja w czasach pandemii zjechała na samo dno. Ale jak pisała Szymborska - ludzie głupieją hurtowo, ale mądrzeją detalicznie. I wiele osób, na szczęście, tak indywidualnie, otworzyło oczy. Zobaczyło żenadę polskiego systemu edukacji, i odkryło, czym edukacja jest naprawdę (przypominam choćby naszą „Edukwarantannę” czy program „Przecinek i Kropka”). Ci ludzie zrozumieli, że nie ma co się oglądać na tych, którzy tego nie kumają, tylko trzeba robić swoje. Przede wszystkim przetrwać ten trudny czas, minimalizując szkody, zwłaszcza u dzieciaków.
Ale jak to wpływa na młodych ludzi?
Edukacja zdalna? Widać to na podstawie wyników badań, które są prowadzone nieustannie, choćby przez FDDS, a rozchodzą się w sieci dzięki takim - nota bene młodzieżowym - inicjatywom jak „Idź pobiegaj” czy „Kenga - edukacja”. Analizy wykazują, że sytuacja emocjonalna młodych ludzi pogorszyła się znacząco. Są w bardzo w kiepskiej kondycji psychofizycznej. Ale przypominam, że jeszcze przed pandemią testy PISA pokazały, że polski uczeń jest najbardziej nieszczęśliwy w Europie. I to nie jest tak, że pandemia wszystko zburzyła, ona tylko pogłębiła ten stan. I co ważne - nawet nie sama pandemia, tylko polska, systemowa odpowiedź na nią.
[polecne]19915883[/polecane]
A nauka online zmieniła młodych ludzi?
Dla większości to doświadczenie pokoleniowe, całościowo zmieniające ich życie. Często bardzo trudne. Dlatego potrzebują troski. Nie oceniania, a doceniania. To jest podstawa jakiejkolwiek podstawy programowej. Młody człowiek potrzebuje, by go złapać za rękę i pomóc mu przestać drżeć, a nie oceniać, weryfikować czy wręcz traktować jak potencjalnego przestępcę. Powtarzam jak mantrę, że edukacja to relacja: empatia, współczucie, troska, poczucie bezpieczeństwa, stymulacja do rozwoju. I to nie jest wymysł znudzonego Staronia, tylko coś, co potwierdzają badania neurobiologiczne z całego świata! Polski system nie ogarnia tego od dawna, a w czasie pandemii nie ogarnął tego już zupełnie. Ale na szczęście wielu rodziców i nauczycieli już zrozumiało i rozumie, że troska o dobrostan psychofizyczny ucznia jest najważniejsza. I dzięki temu podejściu wielu młodych ludzi odbija się od dna. Ale to nie może być kwestia szczęścia. To musi płynąć z samej góry, to musi być istotą systemu. Nie może być tak, że jeden uczeń trafi na fajnego wychowawcę czy wyrozumiałego rodzica, bo akurat miał farta.
Nadal jednak uczniowie są skazani na naukę online. Powrót do normalności będzie pewnie trudny.
Ostatnio widziałem wyniki ankiety, jaką przeprowadził jeden z youtuberów, Rezi. Wzięło w niej udział niemal ćwierć miliona młodych ludzi. I ponad 60 procent z nich stwierdziło, że nie chce wracać do edukacji stacjonarnej.
[polecane]16315137[/polecane]
Co to znaczy?
Wielu z nich zauważyło żenadę systemu - i plusy zdalnej nauki. Człowiek często najtrudniej reaguje na zmianę, ale dzięki mechanizmowi habituacji, czyli wygaszania reakcji na bodziec, na szczęście możemy się do zmian przyzwyczaić. I dla wielu młodych ludzi - i w ogóle wielu z nas - zdalność stała się rzeczywistością, nauczyliśmy się sobie z nią radzić i zauważyliśmy jej dobre strony.
I co dalej?
Trzeba będzie wrócić. Ale to nie będzie powrót do tego, co było, bo to już nie istnieje. To nie będzie też powrót do normalności, bo to wcześniej nie było w żadnym stopniu normalne. To będzie nowa rzeczywistość. Kto jadł owoce z drzewa poznania, dla tego raj jest utracony. Jeżeli te dzieciaki, nauczyciele, rodzice zjedli te owoce i zobaczyli, do czego się ta polska edukacja najczęściej sprowadza, czyli do bzduropracy, piekielnej nudy, ciągłego rozliczania, straszenia oraz psychicznego terroryzowania uczniów i nauczycieli, to instytucja oświaty stała się dla nich już w pełni żałosna. Instytucja, podkreślam, nie poszczególne szkoły, które często okazują się ostojami empatii i rozumu. Pytanie - co dalej? Dalej będziemy działać oddolnie, jeszcze lepiej, a rządzący dalej będą pudrować trupa, jakim jest cały ten system. Ale jest wielka szansa, że potem rządzący się zmienią. Zadbajmy o to. A tym samym zadbajmy, by w końcu edukacją zajęli się prawdziwi eksperci. Czuli narratorzy. Opiekunowie spolegliwi. Ludzie mądrzy i dobrzy. Przypominam z całą mocą - szansę na to będziemy mieć przy urnach wyborczych.