4 lat więzienia żąda prokurator dla sprawcy napadu na bank w Klementowicach. Michał S. groził dwóm kasjerkom bronią po czym uciekł z pieniędzmi.
To finał głośnej sprawy sprzed 4 miesięcy. W piątek, 12 lutego, policja otrzymała informację, że około godz. 11 zamaskowany napastnik wszedł do oddziału Banku Spółdzielczego w Klementowicach (gm. Kurów), zaczął grozić kasjerkom bronią i zażądał, by wydały mu gotówkę. Gdy zastraszone kobiety zaczęły opóźniać wydanie pieniędzy zamaskowany napastnik zaczął grozić, że je zabije.
- Jedna z pracownic dała mu część pieniędzy z kasy, które napastnik schował do torby, po czym zbiegł z miejsca zdarzenia. Kasjerkom i klientowi, który był w tym czasie w banku nic się nie stało - informowała Ewa Rejn-Kozak z puławskiej policji.
Poszukiwania napastnika nie trwały długo. Policjanci sporządzili rysopis mężczyzny i ustalili, że z miejsca zdarzenia uciekł czarnym samochodem terenowym. Znaleźli też porzuconą kominiarkę i folię.
Napastnika udało się zatrzymać w jego miejscu pracy. S. nie ukrywał zaskoczenia. Jak się okazało, pracownicom banku groził bronią hukową. Mężczyzna został przesłuchany i trafił do tymczasowego aresztu.
Teraz za rozbój prokurator zażądał dla niego 4 lat pozbawienia wolności. - Kierowały nim niskie pobudki. Nie kradł pieniędzy, by mieć na dzieci czy rodzinę, ale po to, by spłacić raty kredytu zaciągniętego na prowadzenie działalności. Wszystkie pieniądze przepił w barach i klubach, a nie chciał, by o jego długach dowiedziały się żona i rodzina. Do kradzieży nie popchnęła go więc zła sytuacja materialna - tłumaczyła na wczorajszej rozprawie Eleonora Gnyś z puławskiej Prokuratury Rejonowej.
Adwokat S. chce jednak, by kara była niższa. 31-letniego mieszkańca gminy Kurów ma usprawiedliwiać to, że wcześniej nie kradł, a także przyznał się policjantom gdzie schował pieniądze. Gdy mundurowi je odnaleźli brakowało tylko niewielkiej kwoty. S. tłumaczył, że zostały one przeznaczone na spłatę jednej raty kredytu zaciągniętego w innym banku na prowadzenie działalności. Według adwokata Michał S. powinien trafić do więzienia zaledwie na rok.
31-letni napastnik przyznał się do winy i chciał dobrowolnie poddać się karze. Wyrok w jego sprawie ma zapaść w przyszłym tygodniu.
Krajowa mapa zagrożeń bezpieczeństwa