Przepiliśmy setki milionów złotych!
Wydatki na alkohol są większe niż na miejskie inwestycje. Najbardziej wzrosły w Suwałkach. Czy należy ograniczyć liczbę sklepów i barów?
Najmniej pije się w Łomży, najwięcej w Suwałkach. Tak wynika przynajmniej z podzielenia kwoty wydanej na alkohol przez liczbę mieszkańców. Każdy obywatel Suwałk, wliczając w to noworodki, miałby w ubiegłym roku wydać na piwo, wino i wódkę 100 zł miesięczne. Białostoczanin - 93 zł, zaś łomżanin - 81 zł.
- To nie są wiarygodne przeliczenia - oponuje Kamil Sznel z suwalskiego Ratusza. - Szacujemy, że nawet jedną trzecią alkoholu w naszym mieście kupują Litwini.
Podobną opinię można usłyszeć od przedstawicieli białostockich władz.
- Jesteśmy największym ośrodkiem w północno-wschodniej Polsce, z największą liczbą sklepów - mówią urzędnicy. - Zakupy robią tu mieszkańcy całego regionu oraz wielu obcokrajowców.
Rozpite Suwałki?
Od paru lat sprzedaż alkoholu utrzymuje się zarówno w Białymstoku, jak i w Łomży na mniej więcej stałym poziomie. W tym pierwszym przypadku w 2015 r. łączna kwota była niższa od tej z 2016 o 1,3 mln zł. W drugim - o 200 tys. zł. Tylko w Suwałkach wydatki na alkohol wyraźnie rosną. Trzy lata temu wynosiły 68,8 mln zł. Ale w 2016 już prawie 15 mln zł więcej!
- Nie można się cieszyć, że ludzie wydają na napoje wyskokowe tyle pieniądze, ale nie uważam suwalczan za jakieś szczególnie rozpite społeczeństwo - komentuje Andrzej Tu-rowski, przewodniczący Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Zdecydowaną większość pieniędzy zostawiamy w sklepach. - Największym wzięciem cieszy się tradycyjnie wódka czysta - opowiada sprzedawca z jednego z białostockich marketów. - Choć coraz więcej jest też amatorów alkoholi kolorowych. Dobrze sprzedają się też różne gatunki whisky. Te droższe ludzie kupują zwykle na prezenty. Widać też pewne zmiany, jeśli chodzi o piwo. Już nie jest tak, że liczy się wyłącznie cena.
Tylko po 5 proc. pieniędzy wydawanych na alkohol łomżanie i suwalczanie zostawiają w barach oraz restauracjach. Białostoczanie - 10 proc. Ludzie kupują tam przede wszystkim piwo. Wydatki na alkohol w białostockich i łomżyńskich barach oraz restauracjach utrzymują się na podobnym poziomie. Natomiast w Suwałkach spadają. W stosunku do 2015 r. aż o milion złotych.
Polska browarna, nie solidarna
Białostockie 324,4 mln zł wydane na alkohol to prawie tyle samo, ile wynosił w 2016 r. budżet Suwałk i więcej od budżetu Łomży. To również - znacznie więcej niż kwota przeznaczona w tym samym czasie w stolicy regionu na samorządowe inwestycje (180 mln zł). Podobnie te proporcje wyglądają w odniesieniu do Suwałk, gdzie na alkohol wydano 83,6 mln zł, a na inwestycje - 45 mln. Tylko w Łomży obie liczby są zbliżone. Bo wydatki alkoholowe wyniosły 60,8 mln zł, zaś inwestycyjne - 54 mln zł.
Renata Szymańska, kierownik Poradni Uzależnień i Współuzależnień w Łomży, uważa, że na alkohol ludzie wydają zdecydowanie za dużo. Jednym z powodów jest, jej zdaniem, powszechny dostęp do tego typu wyrobów.
- Proszę zwrócić uwagę, że trudno znaleźć sklep spożywczy, który nie oferowałby alkoholu - dodaje.
Przywołuje też przykład państw skandynawskich, gdzie radykalne ograniczenie liczby punktów sprzedaży doprowadziło do zmniejszonego spożycia napojów wyskokowych.
- Polska jest coraz bardziej „browarna” niż „solidarna” - powiedział z kolei w ubiegłym tygodniu łomżyński biskup Tadeusz Bronakowski - przewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości. - Nadużywanie alkoholu grozi wielką narodową katastrofą. Skandalem jest jego reklamowanie i tak wielka dostępność fizyczna oraz ekonomiczna.
Nasze miasta do radykalnego zmniejszenia liczby punktów sprzedaży jednak się nie przymierzają.