Przepraszam za świat, w który was wplątałem
"Dziś zamiast zajęć dodatkowych w rodzaju baletu lub aktorskich warsztatów, przydałyby się raczej warsztaty z budowania schronienia i studni".
"Im jestem starszy, tym wiem, jak okrutny bywa świat, w co was wplątałem. Przepraszam Cię, jeśli zawiodłem, wiedz, że nie chciałem” - śpiewa Fisz w przejmującym utworze „Ziemia” i jest to chyba najpiękniejsza polska piosenka, jaką ojciec skierował do własnych dzieci. Ponad rok po premierze wracam do niej ciągle, przy okazji okazuje się też świetnym wstępem do nowego albumu coraz mniej młodych Waglewskich, których osobiście nie znam, ale traktuję jak kumpli z PRL-owskiego osiedla, sąsiadów z klatki obok. Podobne roczniki, identyczne kulturowe kody. Starzejemy się wspólnie, starzejemy się tak samo, a przynajmniej wynika to z tekstów ich piosenek, jako żywo często zbudowanych z myśli wyjętych prosto z mojej głowy.
Ale to nie będzie tekst o muzyce na jesienne wieczory dla pokolenia 40+ - choć „Ballady i protesty” entuzjastycznie polecam - to będzie tekst o niepokoju ojca. Ojca, który ogarnął już okrutność i niepewność świata, więc kiedy patrzy na swoje - akurat w tym wypadku - córki, bez przerwy myśli o tym, w co je wplątał.
Bo wplątał w świat lepiony z informacyjnego chaosu, memów i tik-toka, a rychło też metaverse, które jawi się jako to zagrożenie, przed którym przez dekady wszyscy ostrzegali, a dziś przyjmowane jest jako przyszłościowa ciekawostka. Wplątał w świat funkcjonujący w permanentnym konflikcie, zwanym dla niepoznaki polaryzacją i nieustająco sztucznie podsycanym. Wplątał w świat, w którym hasło „koniec historii” jest już tylko nieśmiesznym żartem, bo właśnie następuje początek całkiem nowej. Wplątał w świat triumfującej ignorancji, influenserskiej paranauki i spiskowych teorii. Wplątał w świat odradzających się nacjonalizmów. W świat rosnących murów i zasieków. Wplątał w świat w przededniu nieuchronnej klimatycznej katastrofy, w świat, w którym dziś zamiast zajęć dodatkowych w rodzaju baletu i aktorskich warsztatów, przydałyby się raczej warsztaty z przetrwania, budowy schronienia, studni, systemów filtrowania wody i podstaw rolnictwa. W świat, w którym z każdej strony sufit spada ludzkości na głowę.
Bo wplątał też w rozedrganą i rozpaloną Polskę. W Polskę, w której żadne protesty nie były tak liczne jak te w obronie praw kobiet. Wplątał w Polskę, w której kobiety zaczęły się bać zachodzić w ciążę i doprawdy trudno im się dziwić. W Polskę odwróconych pojęć, gdzie najwięcej dla zniechęcenia kobiet do macierzyństwa zrobiła partia deklarująca się jako najbardziej prodemograficzna i prorodzinna. W Polskę, w której sprawą aborcji cynicznie gra się w celu przykrycia innych tematów. W Polskę, która w 1989 roku chciała być - tak ogólnie - Ameryką, a teraz woli być Teksasem niż Kalifornią. Wplątał w Polskę Ordo Iuris.
I może Fisz ma rację, że „moja córko, nie masz co ich się bać, nie masz co się bać, podskakują, bo portkami trzęsie strach”, ale jednak w przyszłości wyplątać będziecie musiały się z tego same. Globalnie i lokalnie.
No, choć ojciec będzie zawsze za wami stał, przynajmniej dopóki starczy mu sił i pomysłów na felietony…
„A kiedy świat Cię wyżuje, zmokniętą wypluje, będę czekał”.
Będę czekał.