Michał Iwanowski pokonał na piechotę drogę z rosyjskiej Kaługi aż do Wrocławia. Chciał poczuć na własnej skórze, co przeżywał jego dziadek, uciekając w 1945 roku z sowieckiego obozu. Zdjęcia zrobione przez Michała podczas tej 3-miesięcznej wędrówki obiegły świat, a stworzony z nich album został uznany przez „Guardian“ za jeden z najlepszych photobooków w Europie. Do 14 grudnia możemy je oglądać na białostockim Rynku Kościuszki.
Trasa twojej wędrówki wiodła z Kaługi przez okolice Homla, Baranowicz, Lidy, Wilna, przez Mazowsze aż do Wrocławia. To dokładnie ta sama droga, którą 70 lat temu przeszedł twój dziadek Anatol Iwanowski i jego brat Witek. Skąd pomysł, by ruszyć w tak karkołomną podróż ich śladami?
Dopiero gdy dziadek zmarł, zacząłem myśleć o jego historii z czasów wojny. Nie zdążyłem go o to zapytać, ale bardzo chciałem się do niego zbliżyć. Jednocześnie zastanawiałem się, jak jemu i stryjowi udało się w trzy miesiące przejść taki szmat drogi. Przecież byli wykończeni niewolniczą pracą, nie mieli dużego zapasu jedzenia i szli tylko nocą. Czasami jedynie podjeżdżali kawałek, gdy udało im się wkraść do wagonów. Dla mnie było to niewyobrażalne i w końcu uznałem: skoro to cię nurtuje, zrób tak, jak oni! I zacząłem planować. Pomógł mi stryjek, on miał swój pamiętnik, w którym opisywał uciekinierskie losy i miał też dokładną mapę ich trasy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień