Przeszliśmy ewolucję wizerunkową
Rozmowa z Wojciechem Stępniewskim, prezesem Ekstraligi Żużlowej
Dwa i pół miliona złotych dla każdego klubu PGE Ekstraligi za prawa telewizyjne od sezonu 2019. Czy przed rozpoczęciem konkursu ofert spodziewałeś się, że kwota dojdzie do takiej wysokości?
Powołujesz się na dane nieoficjalne, których nie potwierdzam. Mogę natomiast powiedzieć, że jesteśmy bardzo zadowoleni z warunków nowej umowy. I to nie tylko patrząc na jej aspekty finansowe. Platforma nc+ rozwija się w zakresie żużlowym. Jesteśmy w punkcie, który otwiera nas na nowe wyzwania. Na nas, ale także na nc+ oraz Eleven. Transmitowanie wszystkich meczów PGE Ekstraligi to wydarzenie bez precedensu. Przy połączonych siłach nSport+ i Eleven możemy osiągnąć naprawdę wiele dobrego i zadowolić wszystkich kibiców drużyn PGE Ekstraligi. Rynek nadawców transmisji sportowych jest w naszym kraju rozwojowy. Nie możemy zapominać o dalszej pracy i w ośrodkach lokalnych, i na szczeblu centralnym. Dla nas bycie partnerem takich marek jak PGE, nc+ czy Eleven to również ogromna motywacja do dalszej pracy, by zwiększać wartość ligi i zainteresowanie nią.
Jeszcze kilka lat temu mówiłeś, że budżety klubów rosną zdecydowanie za szybko, porównywałeś je z pierwszymi latami, gdy byłeś prezesem Unibaksu. Nie boisz się, że taki zastrzyk pieniędzy spowoduje kolejne finansowe szaleństwo?
Dziś to nie są już te same czasy, o których wtedy rozmawialiśmy. Co prawda zawodników dobrej klasy jest na świecie mniej, ale potencjał jest również wśród tych, którzy nie mieli do tej pory okazji go zaprezentować. I nie mówię tutaj tylko o przykładzie Szymona Woźniaka z niedawnego finału IMP. Wydaje mi się, że trzeba czasami w klubach odważniej postawić na żużlowców z potencjałem, gdy „gwiazdy” marudzą i myślą o niebieskich migdałach oraz niebotycznych zarobkach. Wielu żużlowców wie, że czasy płacenia ogromnych pieniędzy już nie wrócą, a prezesi od dwóch - trzech lat podchodzą racjonalnie do kontraktów. Wierzę, że zastrzyk finansowy, który otrzymają kluby w ramach nowej umowy telewizyjnej, będzie okazją do inwestycji. Marzy mi się, aby to były inwestycje w zasoby ludzkie w klubach i szkolenie młodzieży. Myślę, że dzięki temu można stworzyć kolejne pole do rozwoju marketingu i pozyskiwania nowych kibiców i wykreować nowe gwiazdy wśród młodzieży.
Nie wypada mi spekulować w takich tematach. Regulamin określający zasady spadków i awansów jest jasny. Na pewno brak Torunia i Motoareny, z punktu widzenia PGE Ekstraligi, to byłaby duża strata dla ligi.
Z drugiej strony - takie pieniądze dadzą większe szanse pierwszoligowcom, dla większości których obecnie awans do PGE Ekstraligi byłby wyrokiem śmierci. Czy istnieje możliwość, że zastanowicie się nad powiększeniem PGE Ekstraligi do 10 drużyn?
Zastanawianie się zawsze jest ważne, ale nie zapominajmy, że musimy mieć do tego nie tylko podwaliny finansowe, ale także infrastrukturalne i organizacyjne. Jak powiedziałem, trzeba stawiać odważnie na nowych zawodników w PGE Ekstralidze, ale również mieć pewien zasób sprawdzonych zawodników w kadrach. Dziś mogę powiedzieć otwarcie, że koncepcja składu Włókniarza Vitroszlif CrossFit Częstochowa, czyli beniaminka w sezonie 2017, sprawdziła się. Klub ma też ładny stadion i dobrą frekwencję na trybunach. Gdy za dwa - trzy lata będziemy mieli w Polsce więcej konkurencyjnych stadionów, to możemy pomyśleć o większej liczbie drużyn w PGE Ekstralidze. Dzisiaj ważna jest nie ilość, ale jakość. Również finansowa jakość. Budżety klubów w NICE 1LŻ są trzykrotnie mniejsze od tych z PGE Ekstraligi…
Słyszałem już złośliwe plotki, że jeśli Get Well spadłby do I ligi, to jednak temat zwiększenia PGE Ekstraligi byłby aktualny. Wyobrażasz sobie sytuację, w której w najwyższej klasie rozgrywkowej zabrakłoby zespołu jeżdżącego na co dzień na najnowocześniejszym stadionie żużlowym na świecie?
Nie wypada mi spekulować w takich tematach. Regulamin określający zasady spadków i awansów jest jasny. Na pewno brak Torunia i Motoareny, z punktu widzenia PGE Ekstraligi, to byłaby duża strata dla ligi. To klub bardzo stabilny finansowo, posiadający najpiękniejszy stadion żużlowy na naszym globie, klub z ogromnym, pozytywnym wsparcie lokalnego samorządu z prezydentem Torunia Michałem Zaleskim na czele. Niestety, sport jest bezlitosny, jednak ufam, iż osoby zajmujące się sportem w Get Well, a nie są to osoby z przypadku, mimo ciężkiej sytuacji punktowej w tabeli, wiedzą co robią, aby drużyna ostatnie cztery mecze tego sezonu dała z siebie 110 procent. Myślę, że na pewno teraz klub potrzebuje wsparcia ze strony kibiców, w takich momentach kibice to ósmy zawodnik i nie można się odwracać od zawodników i od klubu. Nie teraz. Nie w takiej sytuacji. Czas na podsumowania będzie po sezonie.
A może jednak dobrym pomysłem na ograniczenie budżetów byłby powrót do limitu Kalkulowanych Średnich Meczowych?
Nie. KSM nigdy nie będzie narzędziem do regulacji finansowej. Jest to narzędzie do regulacji sportowej. Jednak nie sprawdza się on nawet w sporcie, przykładem niech będzie tegoroczny pojedynek Unii Leszno z Falubazem Zielona Góra, w którym obie drużyny miały zbliżony KSM, a wynik był 64:26. Wniosek jest prosty - KSM niczego nie załatwia.
Co, oprócz pieniędzy dla klubów, da nowa umowa dotycząca praw telewizyjnych?
Nigdy wcześniej nie było w PGE Ekstralidze wszystkich meczów w telewizji na żywo. Na co kluby wydadzą pieniądze - przekonamy się po sezonie 2019 - a więc pierwszym w ramach nowej umowy. Wierzę, że nowa umowa spowoduje, iż dotrzemy z meczami do nowych kibiców, a poza tym zyskamy w obszarach marketingowym, PR-owym i reklamowym.
Czy w przyszłym roku możemy spodziewać się jakichś zmian regulaminowych?
Założyliśmy sobie kiedyś, że nie należy zbytnio „majstrować” przy regulaminie sportowym i tego się trzymamy. Nie oznacza to, iż pozostajemy bierni. Skonsultujemy z klubami potrzebę włączenia do składów zawodników rezerwowych z numerami 8 i 16. Tutaj warto się zastanowić i podyskutować o tym, czy mają to być żużlowcy do określonego wieku i z jaką średnią biegopunktową, aby takie rozwiązanie coś dawało. Jestem gorącym orędownikiem polskich zawodników na tych pozycjach.
Nie tylko wspomagacie kluby pieniędzmi, bo oprócz tego jeszcze karzecie. Za ubiegłoroczny finał z Get Wellem przedstawiciele Stali Gorzów dostali „śmieszne” kary w zawieszeniu, z kolei w tym roku są karani za byle przewinienie. Wygląda to trochę tak, jakbyście „nadrabiali” ten zeszły sezon...
To nieprawda. Gorzów, jako klub, w tym roku nie otrzymał żadnej, jak na razie, kary finansowej. Z tego, co pamiętam, była chyba jedna kara w zawieszeniu za maskotki [były jeszcze kary indywidualne, np. dla trenera Stanisława Chomskiego - przyp. red.], których miejsce jest na trybunach, a nie w parku maszyn. Upomnienia otrzymuje każdy klub, ale to nie jest traktowane jako kara dyscyplinarna tylko jako zwrócenie uwagi. Są to sprawy organizacyjne i marketingowe. Problemy z torem w Gorzowie, skończyły się wraz z wymianą nawierzchni, jak na razie. Co do sprawy sektora kibiców gości rok temu na finale, tak jak już mówiłem, winę w zakresie moralnym ponosi Gorzów, ale niektórych formalności nie dopełnił również Get Well. Sprawa jest zamknięta.
Rozumiem, że dbacie o wizerunek ligi, co wychodzi Wam naprawdę dobrze. Czy jednak paradowanie po parkingu jedynie w długich spodniach przez wszystkich, łącznie z mechanikami, nawet w 30-stopniowych upałach, to jednak nie jest przesada?
To znowu nieprawda. Regulamin jasno określa, że teamy zawodników mogą być ubrane w krótkie spodnie. Jest taka możliwość i nie ma z tym problemu. Dbamy o jednolity wizerunek, a więc jeśli wszyscy w teamie w krótkich spodniach - to wszyscy. I podkreślę raz jeszcze - nikt nie karze za długie spodnie, a co najwyżej upomina, iż stroje teamu nie są jednolite. Przeszliśmy już długą drogę ewolucji wizerunkowej. Od czasów, gdy w parkach maszyn nie było żadnych zasad, do czasów, gdy dbamy o detale. To trochę tak: „jak cię widzą tak cię piszą”.
Średnia frekwencja na poziomie blisko 10 tys. widzów cieszy.
Zmorą tegorocznych rozgrywek jest przekładanie meczów. Niewątpliwym atutem to, że walka o złoto nie ma faworyta, wszyscy stracili już punkty na własnych torach. W dodatku w każdym meczu może zdarzyć się wszystko.
Ta zmora, o której mówisz, to kwestia kwietnia i maja, gdy temperatury były bardzo niskie, opadów było zaś bardzo dużo. Także ten etap sezonu mamy za sobą, trwa teraz odrabianie zaległości. A co do poziomu sportowego - od kilku lat jest wysoki i walka o pierwszą czwórkę trwa zwykle w PGE Ekstralidze do ostatniej rundy sezonu zasadniczego. Play off jest od lat interesujący.
Zapewne musi cieszyć też postawa ROW-u i Włókniarza. Spodziewałeś się, że tak dzielnie będą walczyć kluby skazywane wcześniej na porażki?
Mylili się ci, którzy uważali - co już powiedziałem, że słabiej jeździć będzie drużyna z Częstochowy. ROW z kolei nabrał doświadczenia w roku ubiegłym, a teraz jest drużyną dojrzalszą. Walka na pozycjach 5-8 zapowiada się pasjonująco.
Zadziwia wysoka frekwencja na stadionach, mimo wielu transmisji telewizyjnych. To duże zaskoczenie?
To jest efekt rozwoju. Średnia frekwencja na poziomie blisko 10 tys. widzów cieszy. Najbardziej cieszy jednak to, że Nowy Olimpijski zapełnia się przy każdym meczu, niezmiennie duże zainteresowanie żużlem jest też na pozostałych obiektach. Pokazuje to, że komfort oglądania zawodów żużlowych jest dla kibiców ważnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji o zakupie biletu.
Jak układają się stosunki na linii SE - prezesi klubów? Po tym, jak kluby oddały władzę centrali różnie z tym bywało, ale ostatnio chyba napięcia ustały?
Do przeszłości nie ma po co wracać. Dziś ta współpraca jest bardzo dobra i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Jesteśmy dojrzałymi partnerami, wszystkim zależy na rozwoju naszej dyscypliny.