Przez spisek szczecinianin stracił wszystko. Teraz walczy w sądzie by odzyskać majątek
Był prawdopodobnie jednym z najbogatszych szczecinian. Stracił wszystko i od lat próbuje odzyskać. Twierdzi, że padł ofiarą spisku.
Pan Wojciech (nazwisko do wiadomości redakcji) to człowiek dobrze znany w morskim środowisku Szczecina. Majątek zrobił pływając na statkach. M.in. na tankowcach podczas wojny w Iraku. Szacuje, że stracił majątek o wartości 8 mln zł. Twierdzi, że padł ofiarą mafii szczecińskiej oraz własnej rodziny.
- Chcieli zrobić ze mnie wariata. Przejęli majątek. Rodzina obróciła się przeciwko mnie. Systematycznie okradano moje rachunki bankowe, pozbawiono mnie domu - mówi.
Jego piękna siostra, znana w latach 90-tych, właścicielka kilku szczecińskich knajp, mogłaby rzucić więcej światła na opowieści brata, ale zginęła w wypadku samochodowym. Pan Wojciech twierdzi, że została zabita w sprytny sposób, a prokuraturze nie udało się tego sposobu odkryć.
Nie sąd, to Ziobro
Niedawno szczeciński sąd odrzucił pozew pana Wojciecha, który domagał się oddana mu domu w Pilchowie. Dom sprzedała jego siostra Iwona K. w 1995r. posługując się pełnomocnictwem pana Wojciecha. Twierdzi, że pełnomocnictwo było już nieważne.
Sąd uznał jednak, że nie ma podstaw, aby obecni właściciele, którzy kupili nieruchomość w dobrej wierze, musieli ją zwracać.
Kilka dni temu pana Wojciech napisał do ministra sprawiedliwości z prośbą o interwencję.
- Szczecińska mafia i rodzina oszukała mnie na 8 milionów euro. Chcę odzyskać te pieniądze i dobre imię - mówi.
Jego historia to gotowy scenariusz na dobry kryminał, choć dziś już trudno ustalić wiele faktów.
Ślub i wątek szwedzki
W latach 70-tych zaczął pracę W PŻM. Początkowo jako mechanik okrętowy. Potem zaczął pływać na zagranicznych statkach. Jego majątek w połowie lat 80-tych był szacowany na ok. 100 tys. dolarów. W tym samym czasie zaczęły się problemy w małżeństwie. Doszło do separacji, a pan Wojciech zamieszkał w Szwecji, gdzie mieszkała jego matka.
- Sporo czasu spędzałem na morzu dlatego udzieliłem mojej siostrze pełnomocnictwa do reprezentowania mnie w sądzie podczas mojej nieobecności. Szybko tego pożałowałem - mówi.
W 1986 roku dostał rozwód, a dwa lata później doszło do podziału majątku. On zachował dom, a żona mieszkanie, oszczędności, samochody i wyposażenie domu.
Siostra
Ma pretensje do siostry, że wykorzystała jego pełnomocnictwo do podkradania mu pieniędzy.
- Straciłem zaufanie do Iwony, która bez mojej wiedzy posługiwała się pełnomocnictwem i pobierała z moich rachunków znaczne kwoty. Przy okazji twierdziła, że jestem ubezwłasnowolniony z powodu rzekomej chory - mówi.
W 1991 r. udzielił pełnomocnictwa swojej mamie. Rok później wycofał pełnomocnictwa. Cztery lata później doszło do sprzedaży jego domu.
- Bez moje zgody. U notariusza mama wykorzystała moje stare pełnomocnictwo, które cofnąłem dawno - wspomina.
W tym czasie w Szwecji trafił do więzienia. Twierdzi, że został w nie wrobiony.
W 1996 r. rozpoczął starania o zwrot domu.
- Siostra się o tym, dowiedziała i torpedowała moje próby odzyskania domu. Cały czas rozpowiadała, że jestem wariatem. Nawet córka nie chce ze mną rozmawiać - żali się.
Próbowaliśmy porozmawiać z córką pana Wojciecha. Ale odmawia.
Śmierć
Iwona K. zginęła czternaście lat temu w wypadku samochodowym. Według brata jej śmierć jest zagadkowa.
- Zostawiła wielki majątek. Miała kilkadziesiąt nieruchomości w całym kraju. Nawet las do niej należał, nie mówiąc już o mieszkaniach, czy lokalach usługowych. Podejrzewam, że cześć tego majątku została zakupiona z moich pieniędzy. W sprawie spadkowej zostałem pominięty - mówi pan Wojciech.
Spotkania
Z bohaterem tej opowieści spotykaliśmy się od wielu miesięcy. Opowiedział mi wiele historii ze swojego życia. Wiele z nich nie można opublikować, gdyż (przynajmniej na razie) nie da się potwierdzić, a opisanie ich mogłoby narazić inne osoby na naruszenie dóbr osobistych.
- Ja wiem swoje. Padłem ofiarą swoistej mafii. Zrobiono ze mnie wariata, ale ja jestem zdrowy. I przyjedzie taki czas, że odzyskam majątek i dobre imię - zapowiada.
Wyrok
Sąd wydając wyrok w sprawie mieszkania nie pozostawił mu złudzeń, że sprawa jest do wygrania.
- Powód występuje z roszczeniem wobec osób, które prawa do nieruchomości wywodzą z transakcji dokonanej w dniu 26 września 1995 r., a zatem ponad 20 lat przed wytoczeniem niniejszego powództwa. Podważanie po 20 latach skuteczności i ważności umowy godzi w zasadę pewności wyboru. Ponadto okres 20 lat odpowiada terminowi nabycia nieruchomości w drodze zasiedzenia w wyniku jej nieprzerwanego posiadania w dobrej wierze. Powód mógł zainteresować się treścią księgi wieczystej zaraz potem, jak dowiedział się od matki, że nieruchomość została sprzedana i podjąć odpowiednie działania w celu ochrony swoich praw - orzekł sąd.