Rocznica goni rocznicę, niektóre ważne wydarzenia sprzed wielu lat nie doczekały się uroczystych obchodów. Z lekkim więc wyprzedzeniem przypominam, że 1 listopada 1916 roku na zjazd w Warszawie (wówczas pod okupacją niemiecką) przybyli przedstawiciele organizacji harcerskich działających w byłym zaborze rosyjskim. Tak powstał w tej części ziem polskich Związek Harcerstwa Polskiego, z krzyżem i lilijką. Dwa lata później wolę wspólnego istnienia i służby Bogu, Polsce oraz bliźnim wyraziły ośrodki harcerskie (skautowe) ze wszystkich części zaborowych.
Czuwaj ponadnarodowo
W przedwojennym Białymstoku ludność polska przez połowę dwudziestolecia międzywojennego nie była najliczniejszą narodowością, a do wybuchu wojny nie zyskała bezwzględnej przewagi. Nic zatem dziwnego, że istniało w mieście nad Białką harcerstwo rosyjskie (drużyna im. Aleksandra Puszkina) i powstało harcerstwo żydowskie. To drugie wymaga badań, bo nie chodzi w tym przypadku o Haszomer Hacair („Strażnik Młody”), organizację międzynarodową o programie syjonistycznym. Ta zakładana w Białymstoku chciała chyba blisko współpracować z ZHP.
Na samodzielność nie wybili się też harcerze z rodzin niemieckich, ale tacy byli, opowiadał mi o nich druh Ryszard Kaczorowski. Przyszły prezydent II RP na Uchodźstwie otrzymał nawet zdanie objęcie 13. Drużyny Harcerzy im. Andrzeja Małkowskiego przy Szkole Powszechnej nr 10 (sąsiadującej z kirchą ewangelicką przy ul. Warszawskiej), w której znaczący udział mieli druhowie niemieccy. Jeden z nich Willy Irgang oddał druhowi Ryszardowi reprodukcję obrazu Wojciecha Kossaka „Straż nad Wisłą”. Straż tę sprawował harcerz polski, a Willy musiał obraz zostawić, bo jego rodzina szykowała się do wyjazdu z Białegostoku. Powiedział, że tam, gdzie jedzie (do Besarabii?), panują inne porządki.
Zapomniane sylwetki
Bogatą i barwną biografię miał Zdzisław Kołodziejski, urodzony w Białymstoku 20 kwietnia 1920 roku. Był aktywny w życiu młodego pokolenia białostoczan, w 1937 roku objął renomowaną 6 Drużynę Harcerzy. W 1939 roku ukończył gimnazjum, odbył letni obóz harcerski, a 1 września podjął służbę w Pogotowiu Harcerskim. Ewakuował się wraz ze starszymi druhami na wschód, pod Nowogródkiem drogę przecięły im czołgi sowieckie. Zdołał wraz ze 101 rezerwowym pułkiem ułanów przejść granicę Litwy, z obozu dla internowanych uciekł do Wilna. Jakimś cudem rozpoczął studia muzyczne, miał rzeczywiście piękny głos. Rok później dopadło go jednak NKWD. Przeżył obozy, dotarł z północy do tworzonej na południu ZSRS 10. Dywizji Piechoty. Otrzymał przydział do kompanii łączności (słuch!), awansował do stopnia podporucznika, za udział w bitwie o Monte Cassino (dowodził radiostacją batalionu) otrzymał Krzyż Walecznych. Następnie objął funkcję zastępcy dowódcy łączności w 3 Dywizji Strzelców Karpackich.
Zdzisław, podobnie jak i jego serdeczny kolega R. Kaczorowski, pozostał po wojnie w Londynie, zawarł związek małżeński ze Stanisławą Piątkowską, wychowywali razem syna Maćka i córkę Kikę. To oczywiste, że pozostał instruktorem harcerskim (hufcowy, wiceprzewodniczący ZHP), był też we władzach naczelnych Stowarzyszenia Polskich Kombatantów. Na początku 1970 roku decydował się na stały wyjazd do Monachium, w Radiu Wolna Europa pełni obowiązki reżysera, spikera, zastępcy szefa działu realizacji. A ponadto prowadził chór parafialny „Lutnia”. Zawsze błyskający dowcipem, ozdoba towarzystwa, tak do emerytury w 1987 roku. W Londynie Kołodziejski został członkiem VIII, ostatniej Rady Narodowej. Zmarł 7 lutego 2008 roku. Podczas uroczystości pogrzebowych białostoczanin Ryszard podziękował białostoczaninowi Zdzisławowi za „te lata młodzieńczych marzeń, a potem wspólnej służby sprawie Polski”.
Radości druhów
Harcerstwo to szkoła życia i charakteru, ale także wielka przygoda. Brakuje nam licznych wspomnień z przedwojennych zbiórek, biwaków i obozów, zwłaszcza anegdot, opisów zdarzeń nie z tej ziemi. Wdzięczne humoreski pozostawił Aleksander Dresler. Z nich przytoczę kilka fakcików, by przejść jeszcze do poważniejszych wątków.
Sańka harcerstwem zaraził się w Przychodni Wychowawcza-Leczniczej, ulokowanej na rogu ulic Młynowej i Czarnej, prowadzonej przez Julię Zubelewicz. W końcu lat 20. ubiegłego stulecia powstała tam 1 Białostocka Drużyna Strażacka im. Romualda Traugutta. Nosili czerwone, płomienne chusty, ćwiczyli na terenie Białostockiej Ochotniczej Straży Ogniowej, a opiekę nad nimi sprawował Edward Kraszewski. Niestety, zapał dość szybko się wypalił, między innymi dlatego, że druhowie z innych drużyn przeżywali ich sikunami. Zmienili więc chusty czerwone na amarantowe i dostali za patrona nie byle kogo, bo księcia Józefa Poniatowskiego. Założyli orkiestrę instrumentalną, Sańka ze swym fatalnym słuchem mógł bić jedynie - do czasu - w mały bębenek, co wiązało się z tytułem starszego barabańszczyka. Latem druhowie robili wypady w teren. Zabierali ze sobą koce, garnek i patelnię, o żywność z dobrym skutkiem prosili gospodarzy, spali gdzie się zdarzyło. Raz pod mostem w Bokinach, gdzie nad ranem obudził ich straszny drab z krzykiem: To wyście nasrali mi pod mostem? Wystraszony druh Czesiek odpowiedział grzecznie: My niesrające proszę pana.
Żeby się doposażyć i organizować prawdziwe obozy, druhowie od księcia Poniatowskiego rozwinęli działania gospodarcze: robili i sprzedawali taboreciki oraz plecaki z deszczułek i płótna brezentowego, zbierali zioła i stare papiery w porozumieniu z załogą wodociągów. Pozyskane gazety sprzedawali handlarzom śledzi i sprzedawcom z Siennego Rynku, a makulaturę ubijali w bele ważące nawet i 125 kg. Jak dobili do 15 bel, to pani Julia wynajmowała samochód, by towar zawieść do fabryki papieru w Grodnie. Najmilej druh Aleksander wspominał obozy u państwa Teklińskich we wsi Rudnica oraz kurs żeglarski na Wigrach. W 1938 r. razem z Henrykiem Purwinem wziął udział w rejsie na żaglowcu szkolnym „Zawisza Czarny”. To była wielka przygoda.
Druhny też były na 102!
Samodzielny Hufiec Żeński powstał w Białymstoku w kwietniu 1919 r., a pod koniec tego roku działały już 4 drużyny liczące około 220 harcerek. Pierwsze drużyny miały za patronów: Tadeusza Kościuszkę, Juliusza Słowackiego i Emilię Plater oraz królowe Jadwigę (żonę Litwina Jagiełły) i Wandę (co nie chciała Niemca). Okazać się miało, że bardzo ważnym wydarzeniem stało się mianowanie 2 stycznia 1921 r. Aleksandry Ciechnowiczówny komendantką środowiska żeńskiego, Praca nabrała rozpędu, uzyskano lokal przy ul. Warszawskiej 13, natomiast szwankowała współpraca z drużynami męskimi, dotkliwie brakowało instruktorek. Również druhna Aleksandra musiała zawiesić swą służbę, bo już jako Sandomierska (ślub w 1924 r. z Wacławem - legionistą, inwalidą wojennym ) urodziła syna Jerzego i córkę Halinę. Od 1930 r. drużyny żeńskie w Białymstoku odżyły, ich liczba wzrosła do 14 (była i im. Baśki Wołodyjowskiej). A jednak dh. Sandomierska pisała o biernej postawie rodzin i społeczeństwa oraz szkół, co przekładało się na ciągłe kłopoty finansowe. Sukcesy to między innymi: w 1931 roku zlot harcerstwa żeńskiego w Białymstoku oraz bardzo udany wyjazd w 1935 roku na Narodowy Zlot w Spale. U schyłku 1938 roku powstał chorągwiany oddział Pogotowia Harcerek
Aleksandra Sandomierska (Ciechanowicz) urodziła się 4 października 1890 roku w Białymstoku, tu się uczyła. Po zakończeniu edukacji pedagogicznej powróciła do miasta rodzinnego w 1920 roku, nauczała najpierw w szkole powszechnej, potem w Gimnazjum Żeńskim im. Anny z Sapiehów Jabłonowskiej. W 1924 roku została komendantką Chorągwi Białostockiej Harcerek, od 1933 roku redagowała „Harcerski Zew Kresowy”. Wiele ciekawych danych dostarczyła o mamie córka Halina Litniewska. Ojciec został aresztowany przez NKWD 27 października 1939 roku i rozstrzelany w Mińsku Białoruskim. Aleksandrze z dziećmi udało się przedostać przez zieloną granicę do stacji kolejowej w Małkini i dojechać do rodziny w Warszawie dokładnie w Wigilię. Syn Jerzy wstąpił potem do AK, córka też konspirowała w harcerstwie. Aleksandra Sandomierska zmarła 13 maja 1978 roku. Z pomocą Haliny Litniewskiej, z inicjatywy harcmistrza ks. Aleksandra Dobrońskiego, powstaje album poświęcony tej dzielnej druhnie. Czywaj!
Ps. Opiekę kowalską w Szwadronie Kawalerii im. 10 Pułku Ułanów Litewskich (artykuł sprzed tygodnia) sprawuje Ryszard Fiedorczuk, bratanek Stanisława, podkuwacza w przedwojennym pułku o tej nazwie.