Za granicą odwiedzam bazary i cmentarze. To punkty obowiązkowe; miejsca, gdzie poznaję ludzi i tradycję - mówi Jędrzej Majka, podróżnik z Krakowa, dziennikarz, autor książki „Podróże za smakiem, czyli jak przyprawy zmieniają świat”.
Znajomi przywożą ci z podróży pieprz?
Tak, i to kilogramami. Ale nie tylko pieprz. Kiedy tylko wyruszają za granicę, pytają, jakie przyprawy się z tego bądź innego miejsca przywozi. Mimowolnie stałem się ekspertem od ziół, owoców i korzeni. Nie jest jednak tak, że przez to „eksperctwo” nic nie potrafi mnie zaskoczyć. Tak było na przykład w Indonezji, dokładnie na wyspie Jawa, gdzie na targu moją uwagę przykuł malutki pieprz z ogonkami.
Jak plemniki?
Faktycznie tak go opisuję. Sprzedawca dopadł mnie i krzyczał: bierz! To wyjątkowa przyprawa. Z tą wyjątkowością różnie bywa, bo zbyt dobrze znam ja tych kiciarzy i ściemniaczy, którzy wcisną ci wszystko, używając do tego wszelkich możliwych sposobów, gierek i socjotechnik. Uwielbiam zresztą to teatrum, które jest wpisane w negocjację ceny. Kultura bazarowa jednych peszy i denerwuje, bo chcą szybko załatwić interesy i iść do domu - mnie zaś nakręca. Zawsze biorę udział w tym spektaklu, w którym słowo, grymas i choreografia ma znaczenie. Ale oprócz tego, że jesteś aktorem, figurą, to także masz wówczas jedyną szansę, by dowiedzieć się niesamowicie ciekawych historii o przyprawach, ich pochodzeniu i historii. W każdą wpisany jest los.
Co chciał ci wcisnąć tamten, jak ty to mówisz, kiciarz?
Unikatowy pieprz, który jest do zdobycia wyłącznie na Jawie. Kupiłem go trochę, z pewną dozą niedowierzania, przywiozłem do Krakowa, dodałem go nawet do jakiejś potrawy. Średnio mi smakował, bo był dość ostry, odstawiłem go więc i tak sobie stał w kuchni w słoiczku. Czekał cierpliwie do czasu, kiedy siadłem do pisania tej książki, zagłębiając się w pieprzu po same uszy. Tak trafiłem na teksty o mnogości pieprzowych gatunków, cenach, które dziś wydają się niewyobrażalne, o wojnach, które się o niego toczyły. Wyobraź sobie, że były takie czasy, kiedy waga złota była równoważna z wagą pieprzu, dlatego nazywano go czarnym złotem. I nagle czytam o bardzo wyjątkowej odmianie, popularnej do XVII wieku w Europie - pieprzu kubeba, zwanego ogoniastym, który pochodzi z Indonezji, z wyspy Jawa.
Pobiegłeś do słoiczka?
Najpierw do internetu, potem do szafki kuchennej i tak oto trzymałem w ręku ten wyjątkowo cenny okaz. Od tego momentu przeznaczam go tylko dla najlepszych gości. To prawdziwy rarytas, który nagle zyskał piękną opowieść. Niesamowite, że nasze praprababki używały go w kuchni, a decyzja biznesowo-handlowa sprawiła, że zniknął doszczętnie z naszego rynku. W XVII wieku król Portugalii, który handlował czarnym pieprzem z Indii, zabronił bowiem sprzedaży tegoż z Indonezji, aby utrzymać wyższą cenę swojego. Za małym ziarenkiem kupionym gdzieś na bazarze kryje się wielka historia.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień