Przystanek Woodstock imprezą o podwyższonym ryzyku. To słuszna decyzja?
Służby uznały, że 22. Przystanek Woodstock będzie imprezą o podwyższonym ryzyku. Czy słusznie podjęto taką decyzję?
TAK
Bezpieczeństwo zawsze na pierwszym miejscu.
Przystanek Woodstock będzie imprezą podwyższonego ryzyka. Słusznie?
Trzeba mieć spokojną głowę, bo w tym temacie emocje nie pomagają. Podchodzimy do tego pragmatycznie. Jest wielki problem ze zorganizowaniem tak wielkiego przedsięwzięcia na zasadach imprezy o podwyższonym ryzyku. To są wyzwania głównie dla organizatora.
Organizator będzie musiał zabezpieczyć m. in. więcej licencjonowanych ochroniarzy.
Tak. To, po pierwsze, są koszty, po drugie - tych ludzi trzeba znaleźć na terenie kraju.
Zaskoczyła Pana decyzja o tym, że Przystanek Woodstock będzie imprezą podwyższonego ryzyka?
Nie jestem zaskoczony. W kontekście tego, co się teraz dzieje na świecie, należało się z tym liczyć. Problem polega na tym, że ani organizator, ani ja nie mamy takiego dostępu do informacji, jak wojewoda. Impreza jest objęta nadzorem centralnym. Biorą w tym udział przedstawiciele wszelkich służb. Te służby nie mają obowiązku tłumaczyć nam się z informacji, jakie posiadają. Ale ja rozumiem, że decyzja o potraktowaniu Przystanku Woodstock jako imprezy podwyższonego ryzyka jest wywołana pewnymi informacjami, które musimy uszanować. Jeśli takie decyzja się podejmuje, to w oparciu o konkrety, których ja znać nie muszę.
Mimo tego wiele osób traktuje tę decyzję jako polityczną, uderzającą w Jurka Owsiaka.
Może i takie głosy się pojawią. Ale pojawią się też takie, że jeżeli wychodzimy z założenia, że priorytetem jest bezpieczeństwo, to dzieje się to dla dobra uczestników. Myślę, że wiele osób doceni to jako przejaw troski o bezpieczeństwo woodstockowiczów, a nie jako sprawę między jedną a drugą opcją. Jest różnica między sytuacją międzynarodową, jaka była przed rokiem, a jaka jest teraz.
NIE
To jest ograniczanie wolności, która jest dla nas tak ważna.
W tym roku teren Przystanku Woodstock będzie ogrodzony, będą bramy, przy których będzie ochrona. Co na to woodstockowicze?
Wiemy o tym i dużo o tych zmianach w swoim gronie dyskutujemy. Wszyscy, z którymi rozmawiałam, uważają, że to zły pomysł. To po prostu ograniczanie naszej wolności. Woodstock to zawsze była wolność, niezależność, a teraz niektórzy mówią nawet, że będziemy jak w getcie. Przecież jak coś się stanie, to ludzie wpadną wprost na płoty. Te płoty się poprzewracają i dopiero wtedy może dojść do nieszczęścia. Ogrodzony Przystanek Woodstock z bramami przy wejściu to już nie będzie ta sama impreza.
Ale są też głosy, że czasy się zmieniły i aby było bezpiecznie, z części wolności trzeba zrezygnować.
Może tak, ale ja tak nie uważam - nie w przypadku Przystanku Woodstock. Do tego dochodzi zakaz wjazdu samochodem. To wielkie utrudnienie dla woodstockowiczów. Ludzie trzymali w autach swoje rzeczy, mogli je zamknąć. Teraz nie będzie takiej możliwości, trzeba będzie to wszystko nosić pieszo z parkingów. Wiem, że są osoby, które już teraz przyjechały na Woodstock samochodem i próbują go ukryć gdzieś w lesie.
Na Woodstocku jest potrzebna większa ilość ochroniarzy?
Oczywiście, że nie. Tutaj ludzie wzajemnie się pilnują. Jeden na oko ma drugiego. Co roku jest tak, że jeśli ktoś odchodzi od namiotu, to ci, którzy zostają, pilnują jego dobytku. Zawsze zwracamy uwagę, czy przy namiotach nie kręci się ktoś podejrzany. Jeśli komuś coś się stało, to woodstockowicze zaraz się nim zaopiekowali, wezwali pomoc. Do tego nie potrzeba ochroniarzy, tylko ludzie, którzy interesują się sobą wzajemnie.