Krzyżowanie, nabijanie na pal, przypalanie ogniem, łamanie kołem, rozrywanie końmi. Żelazna dziewica, gruszka papieża, rożen. Pozbawianie jedzenia, picia, snu. Zwykłe bicie i groźby. Chłosta.
Człowiek zamienia życie drugiego człowieka w piekło od tysięcy lat, uciekając się do brutalnej siły, wymyślnych narzędzi lub znęcając się nad nim psychicznie. A wszystko po to, by wydobyć z innego człowieka przyznanie się do winy, nawet jeśli był niewinny, czy ukarać go za zbrodnię, której wcale nie musiał popełnić. Najnowszym systemowym wynalazkiem jest przecież program tortur opracowany przez amerykańskich psychologów na potrzeby CIA, stosowany w nielegalnych więzieniach, między innymi w Polsce.
W 2015 r. „New York Times”, powołując się na ponad 500-stronicowy raport będący szczególnym podsumowaniem dochodzenia przeprowadzonego w Amerykańskim Towarzystwie Psychologicznym, ujawnił, że wbrew opinii lekarzy zatrudnionych przez CIA i sprzeciwiających się stosowaniu tortur wobec podejrzanych o terroryzm psychologowie owe tortury nie tylko popierali, ale też opracowali specjalny program ich stosowania.
Skandal nagłośniła dr Martha Davis, która w Polsce była obecna na pokazach filmu dokumentalnego „W służbie mroku” i która przyznała, że potępienie przez część środowiska zaangażowania ich kolegów po fachu w działania Pentagonu w żaden sposób nie wpłynęło na ich pozycję zawodową.
Najokrutniejsza kara
Torturowali już starożytni - Grecy i Rzymianie karali w ten sposób niewolników, buntowników czy po prostu wrogów. Budzące grozę krzyżowanie wymyślili Fenicjanie, od których ten rodzaj egzekucji przejęło Imperium Rzymskie - ze spektakularnym rozmachem. Po stłumieniu buntu niewolników pod wodzą Spartakusa krzyże z umierającymi ciągnęły się wzdłuż Via Appia na wiele kilometrów.
W Judei krzyżowanie zaczęto stosować na kilka lat przed narodzinami Chrystusa. Szlak przetarł zarządca Syrii Warus - ukarał powstańców, którzy chcieli walczyć o wolność Judei po śmierci Heroda I Wielkiego. Ze zgrozą jednak odnotowywano okrucieństwo Tytusa, który krwawo stłumił żydowski bunt w 70 roku naszej ery - po zdobyciu Jerozolimy i zburzeniu świątyni krzyżowano ponoć nawet 500 Żydów dziennie! Ten rodzaj egzekucji, nazywanej przez Cycerona karą najokrutniejszą i najpotworniejszą, zniósł dopiero Konstantyn Wielki w 337 r.
Przypadek Piekarskiego Tortury, zarówno w procedurze świeckiej, jak i kościelnej, były powszechne do XVIII w. W polszczyźnie ich dowodem jest powiedzenie „plecie jak Piekarski na mękach” - przypominające o kaźni autora nieudanego zamachu na króla. Michał Piekarski usiłował zabić Zygmunta III Wazę. Na szafocie nieszczęśnikowi m.in. obcięto dłoń, którą podniósł na króla, a potem rozerwano go czterema końmi, po czym szczątki spalono na stosie |
Skazańca przybijano do patibulum, poziomej belki, gwoździami długości 13-18 cm i średnicy około 1 cm. Dłonie nie utrzymałyby ciężaru ciała, więc gwoździe przebijały nadgarstki. Nie łamano kości, ale uszkodzenie mocno unerwionej okostnej wywoływało silny ból. Ten zaś narastał w kończynach górnych w tempie niewyobrażalnym, jeśli gwoździe uszkadzały nerw pośrodkowy. Teraz do pionowej belki przybijano stopy - gwoździe wbijano najczęściej między drugą a trzecią kością śródstopia. Nogi ukrzyżowanego zgięte były w kolanach i skierowane na bok. Ukrzyżowany nie krwawił zbyt mocno, bo tętnice były nienaruszone. Szybko jednak przestawała działać mirra, którą wraz z gorzkim winem podano mu na chwilę przez rozpoczęciem kaźni, a która miała go lekko odurzyć i złagodzić pierwsze chwile cierpienia.
Jak długo umierał człowiek na krzyżu? Francuz dr Pierre Barbet, autor książki „Męczeństwo Chrystusa według chirurga”, był przekonany, że szybko i z powodu uduszenia. Bo ukrzyżowany, wisząc na rozciągniętych ramionach i zgiętych kolanach, miał mięśnie międzyżebrowe ustawione w pozycji wdechowej, co oznacza, że jego wydech mógł się odbywać tylko za pomocą przepony. Płytkie i szybkie oddychanie, w dodatku ograniczone bólem, prowadziło do hiperkapnii, czyli podwyższonego ciśnienia dwutlenku węgla we krwi, i kwasicy oddechowej - z powodu wzrostu stężenia kwasu węglowego w płynie międzykomórkowym. Każdy oddech był walką. Każdy wydech - nieopisanym cierpieniem. Skazaniec próbował unieść ramiona i rozprostować kolana, by zwiększyć pojemność klatki piersiowej, a więc i płuc. I momentalnie przeszywał go ból.
Jak udowodnił eksperymentalnie - z pomocą studentów, którzy zgłosili się na ochotników - amerykański medyk sądowy Frederick T. Zugibe, u człowieka wiszącego w pozycji ukrzyżowanego, a więc z rękoma uniesionymi do góry, już po kilku minutach występują objawy duszenia się. Po mniej więcej sześciu minutach objętość oddechowa średnio zmniejsza się o 70 proc., a ciśnienie tętnicze spada o 50 proc. Serce bije dwa razy szybciej. Po 12 minutach można oddychać jedynie za pomocą przepony. Każde uniesienie się do góry poprawia wydolność oddechową, ale ból nadgarstków jest tak silny, że głębszy oddech łączy się z narastającym cierpieniem.
A może najbardziej znanemu człowiekowi, który umarł na krzyżu, pękło serce? Jak pisze Jan Ewangelista, rzymski żołnierz przebił bok Jezusa, z którego wypłynęła „krew i woda”. Na skutek pęknięcia lewej komory serca mogło dojść u ukrzyżowanego człowieka do wylania się krwi do worka osierdziowego, w którym umieszczone jest serce. Worek ten zbudowany jest z dwóch błon surowiczych, które w czasie pracy serca ocierają się o siebie - stąd też niewielka ilość płynu surowiczego w worku, owej „wody”.
- Przebicie boku przez żołnierza to nic innego jak odma, która przedłużyła jego cierpienie. Otwierając klatkę piersiową i wprowadzając do niej w ten sposób powietrze, przebito mu prawe płuco, które jest większe i ma ok. 55 proc. powierzchni oddechowej, co z kolei doprowadziło do zapadnięcia tego organu - tłumaczy torakochirurg dr Jan Cianciara i dodaje, że już z trudem oddychający człowiek, cały czas w pełni świadomy tego, co się z nim dzieje, zaczynał się dusić.
Zdaniem fizjologów przyczyna zgonu Jezusa, a najpewniej i większości ukrzyżowanych, była wieloczynnikowa i wielonarządowa: wstrząs neurogenny wywołany bólem, zaburzenia funkcji układu krążenia, a co za tym idzie narastające niedotlenienie wszystkich organów prowadzące do kwasicy. W jakim momencie człowiek umierający w ten sposób tracił przytomność?
Seneka, Rzymianin i stoik, twierdził, że lepsze od ukrzyżowania jest samobójstwo… A to dopiero początek.
Ból nie do określenia
Największe nasilenie i perwersyjne wyrafinowanie przybrały tortury w XVI-XVIII w. pod sądami Świętej Inkwizycji. To wtedy zaczęto uciekać się do stosowania rozmaitych wynalazków służących do zadawania cierpienia. Żelazna dziewica - konstrukcja wielkości człowieka, w środku naszpikowana kolcami, które wbijały się w ciało skazańca. Rożen - stosowany między innymi przez katów torturujących dla Świętego Oficjum - czyli po prostu żelazny pal, na który nabijano nieszczęśnika. Na pal, ale drewniany, nabito Azję Tuhajbejowicza, a najsłynniejszym władcą, z którym kojarzone jest to narzędzie tortur i zabijania, był Vlad Palownik. Gruszka papieża nazywa była też gruszką udręki lub dusicielką. Drewniane urządzenie z rączką na gwincie rzeczywiście kształtem przypominało gruszkę, ale biada temu, kto przekonał się, jaki ból można nim zadać.
To narzędzie tortur wkładano w otwory ciała ludziom, których podejrzewano o kontakty z diabłem, heretykom i sodomitom. I kiedy kat zaczynał kręcić rączką, gruszka zmieniała się w śmiercionośną broń - rozsuwała się w trzy ostre płatki, w najlepszym razie trwale okaleczające skazańca.
- Ile może wytrzymać człowiek? - zastanawia się głośno dr Sylwester Mordarski, anestezjolog, specjalista leczenia bólu, po czym wychodzi na chwilę z pokoju i wraca z książką „Oswoić ból”, której jest współautorem razem z psycholog Elżbietą Trypką. - Czasem niewiele, czasem bardzo dużo. Bólu nie możemy zmierzyć, zważyć. Nie wiemy, jak go oceniać, bo każdy z nas jest po prostu inny. Jedno natomiast jest pewne - ogromne znaczenie ma psychika. Człowiek przekonany o swojej racji moralnej, głęboko wierzący w system wartości, który prezentuje sobą i swoim zachowaniem, może wytrzymać nawet długie tortury. Ludzki organizm wytwarza endorfiny i enkefaliny - substancje morfinopodobne, które mogą zmniejszać odczuwanie bólu. To dlatego kontuzjowany piłkarz może dalej grać na boisku. I najprawdopodobniej dlatego właśnie torturowany więzień na gestapo czy w stalinowskiej prokuraturze nie zawsze „sypał” w czasie przesłuchania.
Tortury i papieska bulla Przełomowy w czasach nowożytnych dla stosowania tortur jako swoistego narzędzia służącego wydobyciu ze skazańca przyznania się do winy, nawet za cenę jego śmierci czy kalectwa, był rok 1252. Wtedy bowiem papież Innocenty IV ogłosił bullę „Ad extirpanda” zezwalającą na stosowanie tortur wobec heretyków lub podejrzanych o herezję. Oczywiście bulla określała zasady pracy inkwizycji: tortury można było zastosować wtedy, kiedy oskarżony wbrew dowodom nie przyznawał się do winy. Nie wolno było torturować szlachciców, duchownych, wysokich urzędników, kobiet w ciąży, dzieci i starców. Nieszczęśnik szykujący się na kaźń mógł poprosić o lekarza, ale jego opinia nie musiała być brana pod uwagę. Przy samych torturach obecni musieli być, zgodnie z nakazami dekretu „Multorum querela”, sędziowie trybunału inkwizycyjnego (inkwizytor i ordynariusz diecezji, gdzie zatrzymano oskarżonego) lub ich oficjalni wikariusze |
Doktor Mordarski tłumaczy, że poziom odczuwanego bólu może być kontrolowany poprzez wewnętrzne układy przeciwbólowe organizmu: - Istnieją tak zwane drogi zstępujące, które wchodzą w interakcje z drogami wstępującymi. Generalnie składają się z dwóch różniących się grup włókien nerwowych, z których jedne używają jako neuroprzekaźnika serotoniny, a drugie noradrenaliny. Przewodzą one impulsy hamujące powstałe w mózgu i, mówiąc wprost, blokują odczuwanie bólu.
Anestezjolodzy przyznają, że ból wciąż ma przed medykami wiele tajemnic. Do tej pory nikt na przykład nie przeprowadził miarodajnych badań potwierdzających obiegową opinię, że kobiety są na niego bardziej wytrzymałe.
- To wydaje się racjonalne z punktu widzenia ewolucji, która przecież musiała organizm kobiety wyposażyć w mechanizm obronny w związku z porodem. Ale nasze przekonanie, że tak jest, a wiedza naukowa to zupełnie różne kwestie - mówi anestezjolog.
Amerykańska badaczka prof. Linda LeReschez Uniwersytetu Waszyngtona w Seattle twierdzi jednak, że na różnice w odczuwaniu bólu przez obie płcie wpływa estrogen, a więc u kobiet wiąże się to z cyklem menstruacyjnym. Kiedy poziom estrogenu jest wysoki, uwalniane są endorfiny, które zagłuszają sygnały bólowe docierające do mózgu. Natomiast kiedy jest niski, ten sam system nie kontroluje efektywnie bólu.
Psycholodzy w służbie CIA
A co wymyślili amerykańscy psycholodzy? Rozmaite działania mające skłonić podejrzanego do zeznań. Na pierwszym miejscu znalazło się tzw. waterboarding, czyli - mówiąc po polsku - podtapianie. Polega ono na tym, że przywiązanemu do ławki człowiekowi wlewa się do gardła wodę tak długo, aż będzie miał wrażenie, że się topi. Inny sposób to przystawianie do głowy włączonej wiertarki - oczywiście przy zamkniętych oczach przesłuchiwanego. Ale to również jedna z najdotkliwszych tortur, czyli brak snu.
Dorosły człowiek potrzebuje przeciętnie około pięć i pół godziny snu na dobę. Jest on niezbędny do życia i prawidłowego przebiegu procesów psychicznych. Występuje u człowieka i zwierząt w rytmie dobowym, na przemian z czuwaniem i pozwala na regenerację organizmu. Tych kilka godzin to tak naprawdę kilka cykli, zwykle cztery lub pięć, z których każdy trwa średnio od 80 do 120 minut, przedzielonych krótkimi okresami przebudzenia.
Zapotrzebowanie na sen jest indywidualne i w dodatku genetycznie zaprogramowane. Jeden człowiek będzie wypoczęty po czterech godzinach snu, a drugi po 12. Ale zaburzenia snu mogą prowadzić do ciężkich chorób, włącznie z psychicznymi. I właśnie dlatego amerykańscy psycholodzy, opracowując program tortur dla agentów CIA, przypomnieli metodę stosowaną chyba przez wszystkie policje specjalne świata na czele z NKWD i gestapo.
Sztuczne wywoływanie zaburzeń snu, np. przez przetrzymywanie więźnia w celi, w której jest włączone cały czas światło, zakłóca jego zegar biologiczny. Rytm ludzkiego organizmu jest ściśle powiązany z reakcją na bodźce świetlne, a zaburzenia tego rytmu zakłócają jego pracę.
Przeciętny zdrowy człowiek jest w stanie funkcjonować bez snu średnio cztery doby. Po około 24 godzinach zacznie się jednak gorzej czuć, będzie mieć kłopoty z koncentracją, postępującymi zaburzeniami rytmu serca, rosnącą drażliwością i zaburzeniami układu immunologicznego. Po 48 godzinach wystąpią u niego silny ból głowy i nudności. Każde światło będzie odbierane jako ostre i nienaturalne, drażniące oczy. Te zaś będą przekrwione, z uczuciem piasku pod powiekami. W sposób nienaturalny zacznie też odczuwać dźwięki - jako znacznie głośniejsze i potęgujące już i tak dotkliwy ból głowy. Wciąż spadać będzie szybkość reakcji i zdolność koncentracji. W końcu pojawiają się zaburzenia widzenia, ale halucynacje wystąpią dopiero po mnie więcej 70 godzinach bez snu. Bólowi głowy towarzyszą dreszcze i bóle kostno-mięśniowe, charakterystyczne dla stanów przeziębienia czy grypy. W kolejnych godzinach człowiek traci kontrolę nad swoimi emocjami, przestaje rozróżniać kolory, nasilają się doznania bólowe. Jego cierpienie staje się tak silne, a ból i emocje tak dominujące, że może nawet targnąć się na życie.
Śledczy wykorzystujący w czasie przesłuchań ten rodzaj tortury zwykle ustępowali po dwóch - trzech dniach, doprowadzając przesłuchiwanego do granicy wytrzymałości, tak by nie zabić, ale wydobyć z niego słowa, które chcieli usłyszeć. Zdarzało się jednak, że więźniów trzymano bez snu nawet do 180 godzin, najczęściej kazano im przy tym stać z rękami skutymi nad głową. Przynajmniej pięciu z nich doświadczyło halucynacji, mimo to CIA kontynuowała przesłuchanie.
Wbrew prawu
Świat jest przeciwko torturom. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka - przyjęta i proklamowana w 1948 r. rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ - głosi: „Nikt nie może być poddany torturom lub okrutnemu, nieludzkiemu albo upokarzającemu traktowaniu lub karaniu”. Tortur zakazuje również późniejsza Europejska konwencja praw człowieka. Oficjalnie żaden kraj nie przyznaje się do ich stosowania. Wojna z terroryzmem, ogłoszona po ataku na WTC w 2001 r., wywołała jednak nowe dyskusje na ten temat. Wyniki ankiet, w których zadaje się pytanie o dopuszczalność tego rodzaju praktyk wobec domniemanych terrorystów, świadczą, że nie tylko wśród polityków istnieje przyzwolenie na ich stosowanie, a przynajmniej usprawiedliwianie. Profesor Wiktor Osiatyński, wybitny prawnik i konstytucjonalista, w książce „Prawa człowieka i ich granice” napisał: „Prawa są jedną z wielu zasad i i jednym z instrumentów potrzebnych do współżycia w demokratycznym państwie prawa. Trzeba je jednak chronić przed dewaluacją”. Zgoda na łamanie demokracji w imię demokracji jest czystą hipokryzją.