Pszczoły wołają o pomoc
Owady giną, bo szkodzi im chemia z oprysków pól, spaliny i zanieczyszczone smogiem powietrze. A miód trzeba jeść, uodparnia na zapalenia i wspomaga leczenie wielu dolegliwości.
- Pszczoły ginęły zawsze, ale nie aż tak masowo jak teraz - mówi mistrz pszczelarstwa Czesław Szmalenberg. - Najważniejszą przyczyną są opryski pól. Ja rozumiem, że rolnik chemii używać musi. Ale trzeba to robić późnym popołudniem, albo wieczorem. Chwała rolnikom, którzy o tym pamiętają. Tylko że nie brak i takich, co robią opryski między 11.00 a 13.00, kiedy pszczół lata najwięcej.
Niektóre substancje w warunkach laboratoryjnych nie zabijają pszczół, ale w polu działają inaczej. Pod ich wpływem pszczoły tracą zapach i przy próbie powrotu do ula są zabijane przez własne siostry, które ich nie rozpoznają. Środki grzybobójcze przenikają do roślin, pszczoły, zbierając pyłek i nektar, zanoszą je do uli i całe pszczele rodziny chorują.
Popularną chorobą pszczół jest też warroza wywoływana przez jedno z roztoczy.
- Kiedy pojawiała się rzadko, pszczoły oczyszczały się wzajemnie. Dziś jest ona tak powszechna, że nie dają rady. A reszty dopełnia zanieczyszczenie spalinami i smogiem. Groźne dla ludzi i dla pszczół - dodaje Czesław Szmalenberg.
Wczoraj spotkał się z dziećmi i dorosłymi Opolanami na V Ogólnopolskim Wielkim Dniu Pszczół w Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu Bierkowicach. Były rozmowy z ekspertami, warsztaty i gry terenowe. Historię pszczelarstwa przybliżał Marcin Marzec z Fundacji św. Huberta.
- Przy hodowli roślin zyskaliśmy na wygodzie - mówi. - Zeszliśmy z drzew. Kiedyś barcie znajdowały się 4-6 metrów nad ziemią. Ale bartnicy potwornie niszczyli drzewa, przy okazji podkurzania pszczół podpalali lasy. Choćby w Puszczy Białowieskiej, o której dziś głośno, było przed wiekami kilka tysięcy barci. Jeden bartnik mógł ich mieć nawet 600-700, ale zasiedlonych często tylko kilka z nich, bo nie było techniki gniazdowej, jaką dziś znamy. Powtórzę, zyskaliśmy na wygodzie i technice, ale straciliśmy na smaku miodu.
My pszczół potrzebujemy. Jeśli one wyginą, to my razem z nimi
Czesław Szmalenberg (pierwszy ul dostał od ojca jako dziecko, a pieniądze za miód mógł zachować dla siebie) ma 80 pszczelich rodzin. Żyje z nimi blisko. Uodpornił się przez lata na jad pszczół i po pojedynczych użądleniach nie puchnie. Podkreśla, że pszczoły wymagają ochrony nie tylko ze względu na miód. - Miód może jeść już dziecko powyżej jednego roku, najlepiej wielokwiatowy. Dzięki pszczołom mamy także propolis, czyli kit pszczeli, który np. zasusza wrzody. Pyłek działa antyalergicznie, antydepresyjnie, przeciwzapalnie. My pszczół potrzebujemy. Słyszę czasem, że one wyginą. I wtedy myślę sobie, że jeśli tak, to my razem z nimi.
Miód - naturalne lekarstwo
Miód warto jeść, bo jest substancją przeciwzapalną, przeciwbakteryjną i odżywia nasz organizm - mówiła podczas Wielkiego Dnia Pszczół w Opolu Jolanta Gębczak, dietetyk kliniczny. - Odżywia nasz układ krwionośny i pokarmowy, wspomaga układ odpornościowy. Wspiera leczenie łuszczycy i chorób żołądka, dobrze służy przy nieszczelności jelita. Zwłaszcza należy sięgać po miód, gdy dopadają nas infekcje.
Miód się nie psuje. Nawet przechowywany latami nie traci wartości odżywczych.
Uwaga, jeśli miód włożymy łyżeczką do świeżo zaparzonej herbaty, będzie działał tak samo jak cukier, czyli sprawi, że herbata stanie się słodka, ale właściwości utraci. Dobrze go rozpuścić , ale w wodzie (łatwiej się przyswaja), mającej nie więcej niż 40 stopni C. Wtedy zachowa właściwości odżywcze.