Punkty zdobyte z Unią mogą być bardzo cenne
- Bartek Zmarzlik powiedział do mnie: „Trener, możesz mi zaufać”. Pomyślałem, że trzeba go puścić kilka razy pod rząd - przyznał Stanisław Chomski.
Niedawno ktoś stwierdził, że jeszcze jakieś dwa, trzy tygodnie temu Unia Leszno była zdecydowanym faworytem tego meczu. Później, po pewnych perypetiach „Byków” tą rolę jakby próbowano przenieść na gorzowian. - To pierwszy mecz i wiadomo, że wówczas wszystko może się zdarzyć. U większości żużlowców forma nie jest jeszcze ustabilizowana. Przez całe zawody trzeba było zachować czujność i szukać ogniw, które mogą przechylić szale zwycięstwa - komentował inauguracyjne starcie trener Stali Gorzów, Stanisław Chomski. - Początek wyrównany. Dwa pierwsze biegi nam fajnie wyszły. W czwartym wyścigu doszło do nieporozumienia, które mogło być brzemienne w skutkach. Uczulałem chłopaków, że nie można dość szeroko wchodzić w drugi łuk. Przez to spadli na 1:5 - zauważył szkoleniowiec.
Chomski przytoczył poprzednią konfrontacje obu ekip i starał się odszukać pewne podobieństwa.
- Wówczas też było w okolicach remisu. Później przegraliśmy trzecią serię startów sześcioma punktami, których już nie nadrobiliśmy. Historia prawie się powtórzyła - wspominał trener, dodając, że po dziesiątym wyścigu zdecydował się zrobić naradę. - Musiałem przeanalizować z moim sztabem na kogo dalej stawiać. Bartka Zmarzlika znam już dobre dziesięć lat, albo i więcej. Powiedział do mnie: „Trener, możesz mi zaufać”. Pomyślałem sobie, że skoro Leszno prowadzi różnicą ośmiu punktów, trzeba go puścić kilka razy pod rząd i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Może wtedy to przedstawiciele gospodarzy, którzy do tej pory nie popełniali błędów, zaczną je robić? Udało się - tłumaczył opiekun Stali.
Która gonitwa miała bezpośredni wpływ na końcowy rezultat i wygraną „Staleczki”?. - Na pewno kluczowym biegiem dla zwycięstwa był nie tylko 15, ale także 14. Motywacja z obu stron była bardzo duża - komentował Chomski.
Szkoleniowiec decydował się na zmiany w trakcie trwania meczu.
Korzystał z usług dobrze dysponowanego Bartosza Zmarzlika. - Już na odprawie mówiłem zawodnikom, że tego dnia mogą nastąpić sytuacje, które oni nie do końca będą rozumieć. Wiadomo, że każdy patrzy na swoje i jak nie jedzie, to nie zarabia. Dlatego też Niels K. Iversen był rozczarowany, że zdecydowałem się go zastąpić. Duńczyk w tym meczu słabo startował. Zawiódł Matej Zagar. Liczyłem na niego, a ten pojedynek kompletnie mu nie wyszedł. Z kolei Krzysztof Kasprzak poza jednym, mniej udanym wyścigiem jechał bardzo dobrze. Końcówkę miał już bardzo dynamiczną. Jak tracił pozycje, to potrafił ją odbić. Ostatnia gonitwa była przysłowiową „wisienką na torcie”. Bartek i Krzysiu rozstrzygnęli losy meczu - podsumował Chomski.
Doświadczony trener poruszył także temat nieobecności w składzie gospodarzy Emila Sajfutdinowa.
- Na pewno to wykorzystaliśmy, bo z nim pewnie byłoby o wiele trudniej. Jednak to taki sport. Była szansa, udało nam się - komentował szkoleniowiec. - Nie zachłyśniemy się tym wynikiem. Unia to nadal bardzo dobry zespół. Moim zdaniem „Byki” są jednym z faworytów do mistrzostwa, albo przynajmniej do zajęcia miejsca w czwórce. Dlatego te punkty, wywiezione z Leszna mogą być w końcowym rozrachunku dla nas bardzo cenne - zauważył Chomski.