Puszczanie bąków i wpuszczanie sponsorów do ŁKS i Widzewa
Obrzydliwy temat poruszony został w internetowym programie „As wywiadu”. Wschodząca gwiazda dziennikarstwa Patryk Mirosławski pyta: „Kiedy ostatnio puściłeś bąka w towarzystwie?”. Skądinąd inteligentny Tomasz Lorek, znawca żużla i tenisa odpowiada: „Nie dalej jak wczoraj, przy mojej żonie i jej przyjaciółce”. Bleee.
Na tym przykładzie uwypuklam, że zadawanie pytań nie jest prostą sztuką. Na szczęście żyją jeszcze tacy, którzy potrafią to czynić. Redaktor Wojciech Filipiak na konferencji z nowym inwestorem Widzewa zadał najlepsze z możliwych pytanie, do tego poparte wiedzą: „W ciągu ostatnich trzynastu lat po raz szósty w Widzewie następują przekształcenia organizacyjne. Czy zdaje pan sobie sprawę jak jest trudna sytuacja sponsora?”.
Coś w tym jest. Jak dziś pamiętam powrót redaktora Bogusława Kukucia z niecodziennej konferencji przeprowadzonej w Teatrze Jaracza z udziałem Mateusza Borka, Zbigniewa Bońka i Sylwestra Cacka. Padały tam tak wielkie obietnice budowy wielkiego Widzewa, że doświadczony Boguś nie mógł złapać tchu: „Będzie Europa, jak ch...”. W ocenie świetlanej przyszłości klubu też pojawił się wulgaryzm.
Stało się jednak inaczej i dlatego mówienie o trudnej roli sponsora i kibica w Łodzi ma sens.
Nie zapomnę nigdy widoku billboardu przy skrzyżowaniu Paderewskiego i Tuszyńskiej, wykupionego przez firmę produkującą Harnasia, którego logo widniało na koszulkach Widzewa. Namalowana butelka złocistego trunku została oblana fekaliami. Z zadrości chyba. Bleee.
Tylko kilka dni w mięsnym sklepie na rogu Sternfelda i Kurczaków była do kupienia kiełbasa widzewska (taka była oryginalna nazwa smacznej wędliny) produkowana przez firmę Lukullus, sponsora Widzewa.
Nie sądzę także, by sukces w całym mieście odniosła firma Atlas, gdy jej produkt reklamowali piłkarze ŁKS, dodatkowo goląc głowy na łyso, bo to reklama gładzi gipsowej Gipsar była.
Oczywiście nie chcę krakać, że po wejściu na łódzki rynek Murapolu na balkony mieszkań tego dewelopera wrzucane będą nieczystości. Tak nie będzie, ale sponsorzy w Łodzi nie mają łatwo.
Podczas niedawnego programu telewizyjnego 4-4-2, były selekcjoner reprezentacji Polski Andrzej Strejlau, który podczas swej bogatej trenerskiej kariery miał też przygodę w Chinach ujawnił, że rozmawia z firmą zza muru o sponsoringu polskiego klubu. Rozmarzyłem się, że ten sam inwestor, co kupił Milan, zainwestuje i w ŁKS, i w Widzew. Pomógłby Klepsydrze i Murapolowi. Nikt nie oblewałby billboardów. Zniknąłby łódzki mur. Byłoby bogato. Zao an! Huanying! Zhandou!