PZU zwalnia. Do 956 osób bez pracy
Spółki PZU SA i PZU Życie rozpoczęły restrukturyzację Ta ma objąć do 1944 osób, z których połowa straci pracę.
Zarządy i rady nadzorcze obu spółek ubezpieczeniowych w ostatnich miesiącach mocno zmieniły swoje składy. W ubiegłym roku posadę stracił Dariusz Krzewina, prezes PZU Życie, a kilka dni temu odwołany został Michał Krupiński, prezes PZU SA. Wygląda na to, że to był ostatni ruch kadrowy przed wprowadzaniem nowej strategii w spółkach, której wynikiem jest rozpoczęta w piątek restrukturyzacja zatrudnienia.
Cały proces ma zakończyć się 18 grudnia tego roku i oznacza on zwolnienia grupowe w spółkach, które łącznie zatrudniają kilkanaście tysięcy pracowników.
Warunki tych zwolnień określa porozumienie zawarte ze związkami zawodowymi działających w obu spółkach. Chodzi m.in.: o liczbę osób objętych restrukturyzacją. I zgodnie z oficjalnym komunikatem spółek, ta ma objąć do 1944 osób, w tym redukcja zatrudnienia ma dotyczyć do 956 pracowników.
- Te liczby dotyczące restrukturyzacji, w tym zwolnień, podane przez pracodawcę, są tymi maksymalnymi, dlatego liczymy na to, że w rzeczywistości będą jednak niższe - mówi Daniel Pietrus, wiceprzewodniczący MOZ NSZZ Solidarność 80.
- Ile osób zmieni stanowisko lub straci pracę w województwie zachodniopomorskim? Tego nie wiemy, przekazane zostały nam tylko te globalne dane. Restrukturyzacja obejmie różne grupy zawodowe w obu spółkach, ale tą najliczniejszą mają stanowić pracownicy sprzedaży, obsługujący zarówno klienta indywidualnego, jak i korporacyjnego. I to jest dla nas niezrozumiałe, zresztą jak ta cała restrukturyzacja.
Spółki osiągają zyski, są w dobrej kondycji finansowej, sprzedaż ubezpieczeń ma się dobrze, a tu ponad 10% załogi, i to głównie tej w terenie, tej obciążonej pracą, ma przyjąć jeszcze więcej obowiązków lub stracić zatrudnienie. Oficjalne tłumaczenie jest takie, że to zmniejszenie kadry wynika z postępu technicznego. Spółki, jak nam się mówi, po prostu nie potrzebują tylu pracowników.
Tyle tylko, że to absurdalne tłumaczenie.
Załoga, zwłaszcza ta w terenowych oddziałach, jest zawalona pracą. Spółki, nie określając ostatecznej liczby osób, które dotknie restrukturyzacja, nie podają też informacji na temat kosztów, jakie wiązać się będą z wypłatą wynegocjowanych ze związkami zawodowymi pakietami finansowymi dla zwalnianych pracowników.
A ci najdłużej pracujący mogą otrzymać na odchodne pieniądze rzędu 70-80 tys. złotych.
Spółki nie informują też na temat oszczędności wynikających z rozpoczętej redukcji kadry. Tłumaczą, że proces jest złożony i te dane będą znane dopiero po zakończeniu całego procesu. Atmosfera wśród pracowników w oddziałach obu spółek nie jest dobra.
- Boimy się o pracę - mówią.