Czy płacić „lewej” firmie? - pyta Czytelniczka. Co doradza rzecznik konsumentów?
- Ja teraz nawet nie wiem, co mam robić? Telefonu nie mam, a rachunki przychodzą. Czy mam je płacić? - pyta Janina Krysiak z Kamienia Wielkiego (gmina Witnica). Jest kolejną osobą, która w ostatnich dniach zgłosiła nam, że została oszukana na „lewą” firmę telekomunikacyjną.
- W lipcu odebrałam telefon. Pani w słuchawce przedstawiła się, że jest z firmy Orange. Powiedziała, że są problemy z połączeniami i w związku z tym oni oferują tańszy abonament. Zgodziłam się. Po trzech tygodniach przyjechał kurier z umową do podpisania. To podpisałam - opowiada nam Czytelniczka.
Już po fakcie pani Janina zorientowała się, że podpisane dokumenty wcale nie są papierami z Orange, ale od zupełnie innej firmy. Gdy po jakimś czasie owa firma wysłała aparat telefoniczny, Czytelniczka go nie przyjęła. A że podpisała wcześniej dokument o rezygnacji z telefonu Orange, dziś kobieta została w domu bez możliwości rozmów ze stacjonarnego.
Rachunki przychodzą
- Nie wykonuję od tygodni żadnego telefonu. Żadnego nie odbieram. Za wrzesień przyszło do zapłacenia 132 zł, za październik 207 zł. Ciekawe, skąd oni te kwoty biorą? Pewnie z sufitu, no bo skąd - mówi pani Jadwiga. Dodaje, że podobnie jak ona oszukanych zostało wiele osób w jej okolicy. - W Dąbroszynie to ponoć co drugi - dodaje.
Naciągnięci są też inni mieszkańcy powiatu gorzowskiego. W połowie września opisaliśmy, że w taki sam sposób oszukiwani byli mieszkańcy w gminie Deszczno. Gdy niedawno rozżalona oszustwem przyszła do nas pani Teresa z Dziersławic, historia oszustwa była taka sama: najpierw miły telefon, podanie się za dotychczasowego operatora i namówienie na promocję lub przedłużenie umowy. Po kilku tygodniach przybywał kurier z umową.
Płacić czy nie płacić?
Co robić, gdy już się wpadło w sidła oszusta? Czy płacić rachunki?
- Jeśli ktoś je zapłaci, to będzie ciężko odzyskać pieniądze - mówi „GL” Tomasz Gierczak, miejski rzecznik praw konsumentów w Gorzowie. Dlaczego tak sądzi? Bo, jak sprawdził, w firmie, która teraz naciąga ludzi na umowy telefoniczne, są te same nazwiska, co w Polskiej Grupie Telekomunikacyjnej, która oszukiwała w ten sam sposób kilka miesięcy wcześniej. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła już jednak w jej sprawie postępowanie.
Tym osobom, które będą chciały walczyć z firmą w sądzie, rzecznik konsumentów radzi zwrócić się po pomoc.
- Na początku będą przychodzić wezwania do zapłaty, później pisma od firm windykacyjnych. Nie należy na nie reagować. Reagować, i to w ciągu 14 dni, trzeba jednak, gdy przyjdzie pismo z sądu. Wówczas trzeba z nim jak najszybciej przyjść do rzecznika konsumenta. Jest w Gorzowie oraz w każdym powiecie. My już jesteśmy w stanie pomóc w napisaniu pism do sądu, by wygrać sprawę - mówi Gierczak. Zastrzega jednak, że to oczywiście sąd w każdym przypadku z osobna podejmuje decyzję.
Skąd ten optymizm?
- Firma będzie musiała udowodnić, w jaki sposób zawarła umowę. Będzie musiała też przedstawić zapis rozmowy telefonicznej, w trakcie której klient zgodził się na umowę - mówi Tomasz Gierczak.
W przypadku podejrzeń o oszustwo gorzowianie powinni dzwonić do rzecznika pod numer 95 735 57 37, mieszkańcy powiatu gorzowskiego - pod 95 733 04 39, międzyrzeckiego - 95 742 84 19, słubickiego - 95 759 20 35, strzelecko-drezdeneckiego - 95 763 70 28 wew. 28 i sulęcińskiego - 95 755 52 43 wew. 93.