Podzieliliśmy się na zwolenników PiS i KOD. Ci, którzy nie opowiadają się za kimś, są coraz częściej traktowani wrogo. Socjolog, dr Grzegorz Makowski uważa: - Są trzy powody polaryzacji.
Jest taka scena w kultowym filmie „Sami swoi” Sylwestra Chęcińskiego, gdy Pawlak mówi: Kargul, podejdź no do płota. A na co? - pyta Kargul. Podejdź, jako i ja podchodzę - mówi Pawlak. Ściągają czapki na okoliczność „że nasza wędrówka ludów już się zakończyła i trzeba było wojny, żeby zdobyć pokój”. Dwie rodziny płaczą i padają sobie w ramiona. Oczywiście będą się jeszcze godzić i kłócić wiele razy, stając się przy tym najlepszym przykładem w polskiej kinematografii, jak Polak potrafi obrazić się na śmierć i życie z powodu drobnej różnicy zdań.
Lepiej siedzieć cicho
- Ostatnio wolę unikać tematów związanych z polityką PiS, choć niektóre jej elementy uważam za słuszne: 500 plus, nowe mieszkania, podwyższenie minimalnej płacy - wymienia Ilona Makulska, torunianka, która prowadzi działalność gospodarczą. - Ale gdy to mówię, inni odbierają mnie jak PiS-ówkę! A ja po prostu staram się obiektywnie przyglądać scenie politycznej i czytam o wadach i zaletach każdego nowego pomysłu, aż wyrobię sobie własne zdanie. Niestety, gdy ktoś nie lubi PiS, żaden argument nie działa.
- Gdy ktoś nie lubi KOD, nie słucha, o co on walczy, bo uważa, że KOD chce się dopchać do władzy - mówi Kuba Dąbrowski z Bydgoszczy, student informatyki. - Nie obchodzi go, że PiS łamie konstytucję, bo nie publikuje orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, czy manipuluje emocjami nazywając katastrofę smoleńską spiskiem. Nie gadam z ludźmi, którzy mówią: lubię, nie lubię. Gadam z tymi, którzy się znają.
Czy musi tak być? Czy konflikt to paliwo dla rodaków? Czy Polacy niepodzieleni to martwi Polacy, a polaryzacja to nasz sposób na zaistnienie w domu, pracy, towarzystwie?
Zdaniem socjologa, dr. Grzegorza Makowskiego, wykładowcy warszawskiej Collegium Civitas, są trzy powody polaryzacji. - Pierwszy jest taki, że PiS prezentuje nasze ostatnie 25-lecie jako klęskę, z czym wielu ludzi się po prostu nie zgadza - mówi. - Drugi powód to koncepcja państwa i spór o Trybunał Konstytucyjny. PiS mówi o suwerenie, narodzie, ale prawo traktuje instrumentalnie wytykając często, że jest fasadowe, pełne luk, itd. W przypadku tzw. reformy służby cywilnej było to najbardziej widoczne. PiS mówiło wtedy, m.in. że trzeba zlikwidować konkursy, bo one nie działają, zamiast sprawić, żeby zadziałały. Widać na tym przykładzie, że dąży się do okrajania ram prawnych, a prymatem ma być swoboda i elastyczność działania władzy wykonawczej.
Trzecia płaszczyzna to Smoleńsk i mit „poległych” w tej katastrofie. To są wszystko elementy bardzo ideologiczne, a nie pragmatyczne. - Ale to wokół nich właśnie podzieliła się i scena polityczna, i dzieli się społeczeństwo - twierdzi dr Makowski.
- Wokół kwestii ideologicznych najłatwiej jest dokonywać podziałów społecznych. Nikt do końca nie rozumie tych ideologii. Ponieważ jednak stoją za nimi głównie emocje i chwytliwe slogany, łatwo tworzą podziały na „owych” i „onych”.
Paweł (prosi o anonimowość) prowadzi działalność gospodarczą w Kujawsko-Pomorskiem. Od czasu objęcia władzy przez PiS przestał spotykać się z trzema kolegami. - Nie mogłem znieść, że każda rozmowa była sprowadzana do przyciskania mnie jak w sporcie: za kim jesteś? Gdy mówiłem, że za nikim, że na razie zobaczymy, co z tego będzie, byłem nazywany cieniasem. I że przez takich jak ja, którym wszystko jedno, PiS rozwali nam kraj. Ale ja nigdy nie powiedziałem, że jestem za PiS! Po prostu nie można dobrze prowadzić sklepu i czytać od deski do deski ustaw. W kraju tak się porobiło, że wszystko stanęło na głowie. Za mało jest tych, co tłumaczą, a za dużo tych, co wszystko wiedzą.
Poseł Jan Krzysztof Ardanowski z PiS problem z podziałem na dwa obozy widzi inaczej:
- Dyskusja w Polsce nie powinna się toczyć w stronę: kto jest za PiS-em, a kto za KOD-em, ale jak zbudować dobre, solidarne państwo
- Czy chcemy dyktatu mocniejszych krajów UE, czy wolimy budować silną pozycję międzynarodową szukając sojuszników w Europie środkowo-wschodniej. Czy budować gospodarkę na firmach, które szukają u nas taniej siły roboczej, czy stawiać na polskie marki? - tłumaczy.
Dagmara Chraplewska-Kołcz, sympatyczka KOD, która chcąc zmusić rząd, aby opublikował orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, głodowała w marcu pod Kancelarią Premiera, przekonuje: - Podziały, tarcia i spory to naturalne i pożądane zjawisko, świadczące o zainteresowaniu ludzi sprawami społecznymi, politycznymi i - co ważne - wykluczające obojętność na sprawy wspólne. W tzw. „dojrzałych demokracjach” jest punktem wyjścia dla zmian programowych partii politycznych czy powoływania nowych systemów. U nas bywa z tym różnie. Tendencją dominującą jest „jednolite stanowisko w sprawie”.
I nawet, jeżeli po czasie okazuje się, że „jednolite” zamyka drogę dialogu, dyskusji i wypracowywania kolejnych rozwiązań), dominuje praktyka „kto nie z nami, ten przeciwko nam”. - A z tym zdecydowanie mi nie po drodze - dodaje. - Ja po prostu wierzę, że chcąc osiągnąć cel, musimy działać razem. Na „przeciąganie liny” w stylu: „ja, moje, ze mną, za mną” będzie jeszcze czas.
Zbyt poważni na zgodę?
Adriana Bartnik, prawniczka i socjolożka z Politechniki Warszawskiej uważa, że w dobrych kontaktach międzyludzkich to, czy ktoś jest za PiS-em jest tak samo nieistotne jak to, w którym liceum pisał maturę. Przyznaje jednak, że ludzie budują swoją tożsamość poprzez podkreślanie odrębności.
- Georg Simmel (niemiecki socjolog zajmujący się m.in. towarzyskością) zwracał uwagę, że budując grupę i więź, jej członkowie konsolidują się znacznie szybciej poprzez zasadę my-oni - tłumaczy. - To, że odczuwamy podziały i że te podziały występują, jest czymś naturalnym. To, co mnie, socjolożkę zastanawia, to to, dlaczego Polacy te różnice traktują niezwykle poważnie?
A jak by mogli traktować? - Jako codzienność - mówi i podkreśla, że jesteśmy zbyt poważnym społeczeństwem. Za mało celebrujemy zwycięstwa, a za bardzo skupiamy się na wydarzeniach smutnych. Kolejną rzeczą, która wzmacnia podziały jest to, że ludzie nie potrafią odróżniać faktów od opinii. - Politycy, dziennikarze wypowiadając się w programach publicystycznych wygłaszają swoje opinie, ale dyskutują o nich jak o faktach - zauważa dr Bartnik. - Socjologa to może złościć bądź rozśmieszać, ale zazwyczaj nie powinno umknąć jego uwadze. A niestety tak się dzieje.
Dr Joanna Modrzyńska, adiunkt na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK w Toruniu zawsze czuła się dumna z tego powodu, że jest Polką. Dlatego, że gdy już się w coś zaangażujemy, to robimy to bez taryfy ulgowej. - W większości przypadków jest to godna pochwały cecha narodowa - zapewnia. - Jednak w ostatnim czasie poziom zaangażowania w dyskusję polityczną i nieustająca konieczność przekonania swoich adwersarzy, że „tylko ja mam rację”, zaczyna mi przypominać sytuację z kultowego już filmu „Sami swoi”, gdzie „sprawiedliwość sprawiedliwością, ale racja musi być po naszej stronie”. Siłą rzeczy zróżnicowanie poglądów politycznych przenosi się również na dyskusje na poziomie akademickim.
Coraz częściej zdarza się, że nie są to rozmowy, ale ostre zwalczanie się, które prowadzi do trwałego zerwania kontaktów.
Co musiałoby się stać, aby to się zmieniło? Dr Makowski przyznaje, że trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo główny problem polega na tym, że nie ma dialogu wśród polityków.
- Te pozorne „rozmawianie”, z którym politycy wychodzą do mediów, jest fikcją - dodaje. - Niestety, brak dialogu przenosi się na społeczeństwo, uczelnie, szkoły i ulice. Na szczęście spór nie przybiera u nas jeszcze krwawych form, choć obawiam się, że w niektórych ludziach jest tak duże „ciśnienie”, że może uruchomić najgorsze emocje, instynkty i działania. Moim zdaniem potrzebny jest mediator. Takim mediatorem w pewnych warunkach może okazać, np. Komisja Europejska, albo jakiś nowy lider, który ma zdolność przekraczania podziałów. Póki co jednak nie mamy ani mediatora, ani lidera.
W Kościół jako mediatora, który za komuny wielokrotnie w tej roli się sprawdził, dr Makowski nie wierzy. Dlaczego? - Bo dziś stoi w Polsce po jednej stronie - uważa. - A na względzie wydaje się mieć wyłącznie własne interesy.