- Strażnicy miejscy przyjeżdżający na interwencję przed szpital, blokują miejsce dla autobusów. My wówczas przeszkadzamy innym - mówi kierowca autobusu MZK.
Z naszą redakcją skontaktował się kierowca miejskiego autobusu. Niedawno odbył on kurs do słupskiego szpitala. Gdy zatrzymał się na wyznaczonym miejscu przed wejściem głównym, zobaczył, że na wysokości znaku informującego o przystanku stoi radiowóz straży miejskiej.
- Zgodnie z przepisami przystanek znajduje się 15 metrów przed i za znakiem, więc samochód strażników blokował
miejsce dla nas - mówi kierowca Miejskiego Zakładu Komunikacji. - Użyłem klaksonu, żeby dać im znać, że chcę, by strażnicy odjechali, a ja chciałbym zaparkować w tym miejscu. Wówczas strażnik włączył w radiowozie koguty, po czym podszedł do mnie i powiedział, że za używanie sygnałów dźwiękowych mogę dostać mandat. Gdy opowiedziałem o tym zdarzeniu innym kierowcom, jeden z nich stwierdził, że też znalazł się w podobnej sytuacji. Jak twierdzi, chodnik w okolicach wejścia głównego do szpitala jest szeroki i strażnicy przyjeżdżający na interwencję mogą zaparkować radiowóz właśnie tam.
- Strażnicy w okolicy szpitala są regularnie, bo kierowcy i piesi popełniają tam bardzo dużo wykroczeń. Ci, którzy przyjeżdżają samochodami, często parkują w miejscach niedozwolonych. Wiele osób pali tez papierosy przy ławce, która znajduje się na terenie przystanku. A to jest zabronione - mówi kierowca. - Ale strażnicy wykonując swoją pracę nie mogą przeszkadzać innym, którzy też chcą jak najlepiej wykonać swoje obowiązki.
Dodaje, że kierowcy MZK zatrzymują się przed znakiem. Tam wysiadają pasażerowie. Następnie autobusy podjeżdżają za znak, by umożliwić zatrzymanie się innym autobusom. - Ostatecznie radiowóz nie odjechał, a za mną stanął kolejny autobus, który zablokował wjazd na parking szpitalny i przejście dla pieszych - mówi nasz czytelnik. - Strażnicy powinni nam umożliwić bezpieczne zatrzymywanie się na przystanku. Tym bardziej że w nowym rozkładzie jazdy autobusów jadących do szpitala będzie więcej.
Paweł Dyjas, komendant Straży Miejskiej w Słupsku, zapewnia, że do sytuacji takich, jak opisana przez kierowcę, nie powinno dochodzić. - Przeprowadzę na ten temat rozmowę ze strażnikami - zapowiada Paweł Dyjas. - Natomiast kierowców autobusów
proszę, by bezpośrednio po takim zdarzeniu informowali swoich przełożonych lub mnie, bym mógł wobec strażników wyciągnąć odpowiednie konsekwencje.