Radosław Sikorski: Prezes PiS chce uszczęśliwiać Polaków na siłę
Rozmowa z RADOSŁAWEM SIKORSKIM, byłym ministrem obrony narodowej i byłym marszałkiem Sejmu.
- Co się dzieje w Polsce?
- Przy okazji reformy sądownictwa następuje przejęcie ostatnich niezależnych instytucji w państwie. Wszystko to w celu ustanowienia jednopartyjnej władzy, a w rzeczywistości - jednoosobowej człowieka, który potwierdził, że jego główną motywacją życiową jest chęć zemsty za wyimaginowane krzywdy. Przegłosowanie tego w Sejmie jest dniem hańby partii rządzącej. To ewidentnie niekonstucyjne wypatroszenie Sądu Najwyższego. Rozumiem, że jest potrzeba wybronienia swoich ministrów i rozpoczęcia procesów politycznych, ale to stawia PiS - i niestety też Polskę - poza nawiasem państw demokratycznych, co w Europie zostanie zauważone. A później nastąpią decyzje, bo łamiemy traktaty, które dobrowolnie przyjęliśmy.
- Miał pan okazję poznać Jarosława Kaczyńskiego. Skąd u niego takie zapędy? Skąd taki upór?
- Bycie człowiekiem upartym niekoniecznie jest przywarą. W jego życiu trzy razy nastąpił cud. Upadł komunizm, po drugie - jego brat, Lech Kaczyński został prezydentem, a Jarosław - po wielu latach niebytu - wrócił do polityki, a po trzecie - fuksem uzyskał większość parlamentarną pomimo poparcia mniejszości rodaków. Jest równocześnie człowiekiem głęboko anachronicznym, przestarzałym. Pomijam jego sposób życia, ale to dotyczy także jego koncepcji politycznych. Otóż uważa on, że Polaków trzeba uszczęśliwić na siłę narzucając im rozwiązania hierarchiczne, co w dzisiejszych czasach jest przeżytkiem. Jakiś czas temu Jarosław Kaczyński zatrzymał się w rozwoju intelektualnym, a nawet się cofnął, bo kiedyś nie był endekiem. A dziś jest.
- Może on lepiej odczytał znaki czasów, bo jakaś część Polaków tęskni za rządami silnej ręki?
- Spora część społeczeństwa poparła stan wojenny, a później nawet nie poszła na czerwcowe wybory w 1989 roku. Sądziłem - przyznaję się do tego - że jesteśmy bardziej europejskim narodem niż się to okazuje. Pamiętajmy jednak, że PiS nie reprezentuje całego suwerena, tylko autorytarną i wschodnią - w sensie kultury politycznej - jedną trzecią społeczeństwa.
- Na naszych oczach ścierają się dwie wizje Polski: proeuropejska, którą zachwyciła się część Polaków po 1989 roku i druga, która na tym nie skorzystała i chciałaby, żeby ktoś poprowadził ją za rękę.
- Wydaje mi się, że skorzystali prawie wszyscy, tylko aspiracje szły szybciej niż fenomenalny postęp Polski. A dziś mamy do czynienia z ludźmi, którzy zamiast ciężką pracą, edukacją chcą robić kariery na skróty. Wspomnę o drobnej, ale bardzo charakterystycznej rzeczy: w ostatnich dniach w pracy nad ustawą o służbie zagranicznej zlikwidowano wymóg znajomości dwóch języków obcych dla kandydatów na dyplomatów. Może dzieci PiS-owców znają tylko jeden język, a też chciałyby sprawdzić się w dyplomacji? Rewolucję niedouczonych nieudaczników pamiętamy obydwaj, a najlepiej pamiętaj to nasi rodzice, którzy widzieli ją w latach 50.
- Nie obawia się pan, że kiedy rewolucja w sądownictwie stanie się ciałem, bo na weto prezydenta...
-...pan prezydent pewnie zadowoli się uszanowaniem swoich uprawnień - błyskotką, a a nie sednem sprawy - czyli utrzymaniem nieupartyjnionego sądownictwa. Pośpiech wynika zdaje się z potrzeby zatrzymania procesu kasacji i powrotu do procesów sądowych Mariusza Kamińskiego, który już w 2007 roku próbował umożliwić Jarosławowi Kaczyńskiemu przejęcie pełni władzy poprzez nielegalną operację przeciwko Andrzejowi Lepperowi. To miało doprowadzić do przejęcia klubu parlamentarnego "Samoobrony" i zdobyciu - już wtedy - pełni władzy. Dlatego ta osoba będzie tak fanatycznie chroniona przez PiS, bo ci, którzy pomagają Kaczyńskiemu w przejmowaniu władzy - muszą mieć poczucie bezkarności.
- Dokończę pytanie: nie obawia się pan, że po rozprawie z sądami PiS przyjdzie po pana?
- Prezes Kaczyński nigdy nie wybaczy mi tego, że odradzałem prezydentowi Kaczyńskiemu podróż do Smoleńska wtedy, gdy on go to tego zachęcał. W przeszłości Europy popełniliśmy błąd, kiedy autorytarne osobowości bardzo precyzyjnie mówiły, co zamierzają zrobić. A my im nie dowierzaliśmy. Kręciliśmy głowami, że to szalone i nikt na serio czegoś takiego nie wprowadzi. Prezes Kaczyński publicznie nazwał mnie "zdrajcą dyplomatycznym". Teraz posunął się dalej, powiedział że cała dzisiejsza opozycja będzie siedzieć, bo jest zbiorem kanalii i morderców. Do tej pory wsadzanie nas było trudne, bo prokuratura nie znajdowała żadnych dowodów i oni mogli przegrać, ale po przejęciu sądów ta trudność zniknie.
- Kiedyś poseł Kłopotek stwierdził, że Polacy obudzą się dopiero wtedy, kiedy we własnych kieszeniach ubędzie im w wyniku "dobrej zmiany" Komisja Europejska już grozi karami finansowymi dla Polski.
- Jeszcze nie jest za późno, to ostatnie chwile, żeby coś zrobić. Chciałbym dowiedzieć się od parlamentarzystów PiS, także z naszego regionu, z których część uważam za rzetelnych i uczciwych ludzi, czy naprawdę chcą firmować wprowadzenie rządów jednopartyjnych, nawet - jeśli dziś - są akurat w partii rządzącej?
- Wszyscy szukają lidera opozycji. Może pan go dostrzega?
- Jestem poza polityką, ale są takie momenty, w których jako obywatele powinniśmy się włączyć. Mam nadzieję, że osoby, które wczoraj na Starym Rynku w Bydgoszczy siedziały w ogródkach piwnych, a nie przyszły na protest pod pomnikiem Kazimierza Wielkiego zrozumieją, że to także ich przyszłość właśnie się rozstrzyga. I dołączą do naszych protestów.