Rafał Drozd, niedoszły górnik z Knurowa. Dziś gwiazda musicalu

Czytaj dalej
Fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Bartosz Wojsa

Rafał Drozd, niedoszły górnik z Knurowa. Dziś gwiazda musicalu

Bartosz Wojsa

Skończył technikum górnicze w Knurowie, pedagogikę na Uniwersytecie Opolskim, ale nie pracuje w żadnym z tych zawodów, bo w sercu od dziecka gra mu muzyka. Rafał Drozd, pochodzący z Knurowa, dziś mieszka w Warszawie i jest wziętym aktorem. Między innymi gra jedną z głównym ról w musicalu „Metro”.

Z musicalem „Metro” pojawiliście się ostatnio, jako teatr Buffo, w katowickim Spodku. Jakie to uczucie wrócić na Śląsk ze stolicy?
Bardzo miłe. Miałem przerwę w pracy z dyrektorem teatru Buffo, Januszem Józefowiczem, więc to powrót po latach, choć nie po raz pierwszy występowaliśmy w Spodku. Wcześniej już graliśmy tam „Metro”, ale także „Romea i Julię”.

Musical „Metro” ma już ponad 25 lat, ale ta wersja, którą przedstawialiście w Katowicach, została uaktualniona. Jakie wprowadzono do niej zmiany?
W zasadzie kosmetyczne, ale też takie, które pozwolą zrozumieć to przedstawienie nieco młodszym widzom. Przytoczę tekst z libretta „Metra”, bo pasuje jako odpowiedź do tego pytania idealnie: „Świat się zmienia, teatr też się zmienia” i to jest jak najbardziej aktualne i naturalne. Zmiany w musicalu dotyczą przede wszystkim dialogów, różni się także jedna z kluczowych scen: scena eliminacji. Występujący na castingu ludzie prezentują siebie za pomocą piosenek współczesnych (jak „Gangnam style” PSY czy „Dare” Shakiry - przyp. red.). Między innymi także po to, by młodzi ludzie mogli się pośmiać z tych scen, zrozumieć je. No i Janusz Józefowicz dodał w swojej scenie także fragment o kredytach we frankach i „dobrej zmianie” (śmiech).

Lucyna Nenow / Polska Press

Grasz w musicalu jedną z głównych ról - rolę Jana. To postać nieszczęśliwa, skoro w końcowej scenie popełnia samobójstwo.
Nie jest to postać nieszczęśliwa. Jan trafia do tytułowego metra z własnego wyboru. On jest pogodzony ze sobą, nie ma problemów życiowych. Nie chce żyć według schematu i poddawać się trendom, jakie narzuca mu świat. Chce żyć po swojemu, uciec od „normalności”, czyli codziennego chodzenia do pracy i tej całej monotonii. Nie chciał pozwolić, by rządziły nim pieniądze. Ale był w metrze szczęśliwy.

Musical ma więc to samo przesłanie i historię, którą przed laty pokochały miliony ludzi?
Dokładnie tak. Muzyka jest ta sama, aranżacja również. Choć niektórzy zarzucają, że aranżacja trochę wieje starością, ale ja uważam, że właśnie to jest jej atut: taka aranżacja ma charakter lat 90. i czasu, w którym „Metro” powstało. To zaleta usłyszeć jego oryginalne brzmienie sprzed ponad 25 lat.

Pozostało jeszcze 66% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Bartosz Wojsa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.