Rama nie nękał Motyla - orzekł sąd po raz czwarty. Prokurator nie daje za wygraną
- To ja i moja żona czujemy się nękani. Przez lekarza, któremu zarzuciliśmy nieudolną reanimację naszego zmarłego synka Mateuszka. I przez prokuraturę, która z uporem maniaka staje po jego stronie, podważając kolejny, korzystny dla mnie wyrok - twierdzi Tomasz Rama i dodaje: - Traktuję to jako szykanę i akt zemsty za nasze skargi. Trzeba nie mieć sumienia, by oskarżać o stalking rodziców, usiłujących dociec przyczyn śmierci swego dziecka.
W akcie oskarżenia, który prokuratura skierowała do sądu, czytamy, że Tomasz Rama:
„od połowy marca do 1 maja 2014 r. nękał osobę dr. Krzysztofa Motyla w ten sposób, że pojawił się pod miejscem jego zamieszkania i podrzucał mu znicze oraz zdjęcia zmarłego syna Mateusza Ramy, rzucał jajkami w kierunku okien domu pokrzywdzonego, napisał wyraz angielski o treści „death” po wewnętrznej stronie kabiny osobowej samochodu, należącego do córki pokrzywdzonego, zaparkowanego pod jego domem, zainicjował powstanie reportażu wyemitowanego w TV Polsat, który miał przedstawić osobę dr. Motyla w niekorzystnym świetle, podrzucił do skrzynki pocztowej, zamontowanej przed domem pokrzywdzonego, kartkę z informacją o dacie emisji tegoż reportażu, zadzwonił ze swojego telefonu do pokrzywdzonego, informując go o kolejnym reportażu, którego bohaterem będzie pokrzywdzony, a ponadto kontaktował się z jego obecnymi i byłymi pracodawcami, chcąc przedstawić osobę dr. Motyla w niekorzystnym świetle, czym wzbudził w pokrzywdzonym uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia i naruszył jego prywatność”.
Na tej podstawie sąd wydał w grudniu 2014 r. zaoczny wyrok nakazowy, wymierzając Tomaszowi Ramie 1000 zł grzywny. - Złożyłem sprzeciw, domagając się osądzenia sprawy w normalnym trybie. Od tej pory sąd cztery razy mnie uniewinniał, a prokuratura ten wyrok podważała. Odbyło się już 20 rozpraw, straciłem 20 tys. zł na adwokatów.
Od trzech lat ja i moja rodzina jesteśmy ciągani po sądach. Tracimy nie tylko pieniądze, ale i zdrowie, bo nasz przeciwnik zamiast wnieść cywilny pozew walczy z nami za pieniądze podatnika, czyli przez prokuraturę, która choć nie ma dowodów na moją winę, nadzwyczajnie lekarzowi sprzyja - ocenia Tomasz Rama. Opowiada, jak wydano nakaz zatrzymania go 48 godzin przed rozprawą, ponieważ nie pojawił się w sądzie. I o 1000 zł grzywny dla jego żony za podobne wykroczenie. O tym, że dowody, zebrane przez prokuraturę, były niewystarczające do postawienia ojcu zmarłego Mateuszka zarzutu uporczywego nękania dr. Motyla, świadczą kolejne, uniewinniające go wyroki.
W styczniu 2016 r. sąd uznał, że zamiarem oskarżonego nie było nękanie lekarza, a jedynie dochodzenie prawdy, związanej z okolicznościami zgonu syna, zaś dr Motyl jako lekarz udzielający pomocy winien się liczyć z takim zachowaniem oskarżonego, bo pełni funkcję publiczną i za swe działania musi ponieść odpowiedzialność. Sąd orzekł, że nie ma dowodów na to, że to Rama stawiał znicze przed domem lekarza i wrzucił zdjęcie zmarłego dziecka do jego skrzynki na listy, a zarzut nachodzenia przełożonych dr. Motyla, pisania skarg do różnych instytucji i organizowanie demonstracji ulicznych ocenił tak: „ Któż inny miałby podejmować takie działania i być zainteresowany w nagłośnieniu sprawy zgonu dziecka”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień