Ratowanie ludzi w górach nie może być wyłącznie pasją
Większość ratowników górskich to pasjonaci. Po pracy w pogotowiu, idą do innej, żeby przeżyć do pierwszego. Ale z czasem pragną normalności, może stąd tak wielu odchodzi z ratownictwa chociażby do biznesu.
Nie ma tygodnia, żeby media nie donosiły o kolejnej tragedii w górach, kolejnym nierozsądnym turyście, który poszedł na szlak w klapkach, albo profesjonaliście, któremu po prostu nie dopisało szczęście.
„Tragiczny wypadek w Tatrach. Młody turysta spadł z Długiego Giewontu. Pomimo szybkiej akcji ratowników Tatrzańskiego Pogotowia Ratunkowego, mężczyzna zmarł” - to 28 kwietnia tego roku. Kilka dni później: „W poniedziałek ratownicy TOPR zostali poinformowani przez turystów o wypadku w masywie Rysów. Ratownicy na pokładzie śmigłowca przybyli na miejsce. Niestety, turysta nie przeżył upadku z dużej wysokości”.
21 maja, kilka minut przed godz. 11.00, do zakopiańskiej centrali Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dotarła informacja o wypadku, do jakiego doszło w rejonie Rysów. Ratowników pod Rysy wezwał ojciec młodego mężczyzny. Oboje, dobrze wyposażeni, wspinali się na szczyt. 25-latek, pomimo posiadania raków, poślizgnął się na lodzie i zjechał spod samego wierzchołka aż do buli pod Rysami. Po dotarciu do turysty ratownicy opatrzyli go na miejscu i rozpoczęli jego transport do Zakopanego. Niestety, młody mężczyzna zmarł.
Statystyki nie kłamią: do wypadków w górach dochodzi coraz częściej. W weekend, 3 i 4 marca, ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR interweniowali w Beskidach łącznie 74 razy!
- Wzrost wypadkowości spowodowana jest coraz większy ruchem turystycznym - zauważa Sławomir Czubak, naczelnik Grupy Karkonoskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownicy tylko w zeszłym roku udzielili pomocy 529 turystom. To spory problem, bo rotacja wśród ratowników zawodowych jest coraz większa.
Świat idzie naprzód. Czasy telefonów na korbkę w schroniskach górskich i awaryjnych radzieckich UAZ-ów, którymi jeździł GOPR, już się na szczęście definitywnie skończyły. Dziś mamy błyskawiczną formę powiadamiania o wypadkach za pomocą telefonów komórkowych, które ma w kieszeni każdy turysta, a polskie ratownictwo górskie jest obecnie jedną z najlepiej wyszkolonych i wyposażonych służb specjalistycznych na świecie. Dysponuje skuterami śnieżnymi, quadami, nowoczesnymi samochodami terenowymi 4x4 i śmigłowcem. Górscy ratownicy ochotnicy, stanowiący 90 procent składu kadrowego GOPR i TOPR, pracują bez wynagrodzenia, traktując ratownictwo jako pasję. Z kolei zawodowi ratownicy górscy jako specjaliści, chcieliby zarabiać więcej niż obecnie zarabiają, co jest zrozumiałe.
Ratownicy zawodowi zarabiają średnio około 2 tysięcy złotych miesięcznie. To niewiele. Ochotnicy pracują społecznie
- Problem w tym, na ile ktoś decydujący uzna, że działalność ratowniczych organizacji pozarządowych jest w skali kraju warta dodatkowych nakładów i że nie można jej zastąpić na przykład przez inne, choćby państwowe służby, tak jak to się dzieje w innych krajach. Wszystko jest kwestią oceny. Z tą sytuacją skojarzył mi się stary kawał - mówi Piotr van der Coghen, ratownik górski, przewodnik górski, instruktor sportu, twórca i pierwszy naczelnik Jurajskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a następnie Grupy Jurajskiej GOPR.
Jasiek z Hanką poszli dać na zapowiedzi. Jasiek pyta się księdza:
- A wiele dutków na to trza dać?
- No cóż - mówi żartobliwie ksiądz - Tyle, ile dla was jest wart ten nowy skarb, czyli żona.
Jasiek, bo skąpy był, wyskubał 20 zł.
Na to proboszcz, przyjrzawszy się spod oka przyszłej pannie młodej, (a szpetną nad wyraz była), wydał mu resztę…
Sławomir Czubak ma w Grupie Karkonoskiej osiemnastu ratowników zawodowych, w tym trzech „półetatowców”. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy z pracy odeszło siedmiu ratowników. Ale też dojście do zawodu wcale nie jest proste, a sama satysfakcja z pracy nie wystarcza.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień