Ratownicy medyczni protestują w Słupsku
Słupscy ratownicy medyczni biorą udział w ogólnopolskim proteście ratowników. Wywiesili flagi i oznakowali naklejkami ambulansy.
- Czujemy się jak gorsze dzieci służb ratowniczych. Nie mamy izb i tak silnego lobby jak pielęgniarki, czy lekarze. Nie podlegamy też pod MSWiA jak np. strażacy. Chcemy jednak pokazać, że walczymy o nasze interesy. Zmusza nas do tego sytuacja - mówi Czesław Popiel ze związku ratowników medycznych w Słupsku.
Ratownicy uzasadniają swój protest, informując m.in.: „Od lat zawód ratownika medycznego był marginalizowany. Traktowani byliśmy jako zło konieczne, które zawsze zadowoli się dobrym słowem i nie będzie podnosiło głosu. W międzyczasie dokładano nam obowiązków. Rola ratownika medycznego w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego stawała się coraz bardziej istotna. W obecnej chwili większość Zespołów Ratownictwa Medycznego (zespoły Pogotowia Ratunkowego) w Polsce to zespoły podstawowe - składające się z tylko ratowników medycznych, bez lekarza”.
Ratownicy domagają się od rządu pilnych działań, które poprawią warunki ich pracy i płacy.
- W Słupsku ratownicy medyczni pracują m.in. na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, w zakładach opieki leczniczej i w pogotowiu ratunkowym. Wielu z nas pracuje na umowach śmieciowych, kontraktach, czasem w kilku różnych miejscach, przez niemal całą dobę, narażając własne zdrowie. Pracujemy pod ogromnym stresem - mówi Czesław Popiel, podkreślając zaangażowanie i wiedzę jako muszą mieć ludzie ratujący czyjeś życie i zdrowie oraz jaką ogromną ponoszą przy tym, odpowiedzialność. - Cały czas musimy też się szkolić, oczywiście najczęściej na własny koszt. Uważamy, że wykonując taką pracę nie powinniśmy już martwić się o byt nasz i naszych rodzin.
W Słupsku ratownicy nie jeżdżą cały czas na sygnałach, ale oznakowali karetki i noszą czarne koszulki.