Ratują ludzkie życie, zarabiają grosze
Po latach pracy i kosztownych szkoleń zarabiają nie więcej niż 2 tys. zł. Sądeccy ratownicy medyczni proszą starostę o podwyżkę
Zarabiają mniej niż pielęgniarki i lekarze. Codziennie ratują ludzie życie za niewielkie pensje, które nie wystarczają im na utrzymanie rodzin. Ratownicy proszą o podwyżki.
- Nasza praca wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i stresem, tymczasem wielu ratowników zarabia poniżej 2 tys. zł. Z roku na rok przybywa nam obowiązków, a płace stoją w miejscu - podkreśla Krzysztof Olejnik, ratownik i rzecznik prasowy sądeckiego pogotowia.
Od 10 lat bez podwyżki
Na biurko Marka Pławiaka, starosty nowosądeckiego, trafił właśnie anonimowy list od jednego z ratowników.
„Wykonujemy swój ciężki zawód z pełnym poświęceniem i oczekujemy od naszych przełożonych odpowiedniego wynagrodzenia, wsparcia i pomocy, warunków, by po powrocie z ciężkiego wyjazdu móc odpocząć, nabrać sił i wyjechać do kolejnego ciężkiego przypadku” - napisał ratownik. Ubolewa, że musi szukać dodatkowej pracy, by dorobić do pensji. Autor listu podkreśla, że wielokrotnie zwracał się do dyrekcji z prośbą o podwyżkę. Bez efektu.
Jednak wysokość wynagrodzeń nie zależy jedynie od dyrekcji Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, a od kontraktu, którego zakres i wysokość określa Ministerstwo Zdrowia.
- Tej sytuacji nie mogę zmienić ja i starosta - stwierdza Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. Dodaje, że chciałby więcej płacić pracownikom, ale kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia od 10 lat nie zwiększył się o złotówkę.
To oznacza, że za 10 mln zł musi utrzymać pracowników i dziewięć podstacji pogotowia w regionie. Do tego ratownicy ze swych skromnych pensji muszą odkładać na kosztowne kursy doszkalające.
-W 2016 r. pielęgniarki otrzymały podwyżki w kwocie 400 zł, a my ani grosza - zauważa Olejnik.
Najlepsi wyjadą?
Starosta Marek Pławiak nie odniósł się do problemów przedstawionych w liście. Jego rzeczniczka Maria Olszowska odpowiada, że nie będzie komentował anonimów. Nasze telefony i SMS-y do starosty pozostały bez odpowiedzi.
Poseł Arkadiusz Mularczyk zapewnia, że nie miał pojęcia jak niskie są zarobki ratowników medycznych.
- Jeśli zwrócą się do mnie konkretne osoby to z pewnością przedstawię problem w sejmie. To ludzie, od których zależy nasze życie, należy się im największy szacunek i godna płaca - stwierdza Mularczyk.
Ratownicy medyczni z Polski są w cenie za granicą. W Wielkiej Brytanii brakuje kadry medycznej i stamtąd spływają oferty pracy.
- Jeśli ludzie nie będą odpowiednio wynagradzani to istnieje ryzyko, że najlepsza kadra wyjedzie za chlebem - ostrzega Olejnik.