Razem przeciw smogowi. Jak bronić się przed smogiem? Dżungla w domu nie wystarczy
Wystarczy, że nie ma wiatru, a wyjście z domu równa się ryzyku wdychania licznych szkodliwych substancji. Dr Krystyna Słodczyk, ekolożka z Opolskiego Alarmu Smogowego wskazuje sposoby jak sobie z tym radzić. - Jednak bez rozwiązań systemowych problemu smogu nie rozwiążemy. A to na tym powinno nam przede wszystkim zależeć - mówi.
Najgorzej było pod koniec minionego tygodnia. Jakość powietrza w miastach regionu zaczęła się pogarszać w czwartek (16 stycznia) po południu. I z godziny na godzinę normy były coraz bardziej przekroczone.
W Opolu apogeum wystąpiło około godz. 23. Wtedy czujnik platformy Airly w Nowej Wsi Królewskiej wskazywał blisko 950 proc. normy stężenia pyłu PM10 w powietrzu. Jeszcze gorzej było w przypadku pyłu PM2.5 - prawie 1150 proc. normy!
W Opolu bardzo źle było też w rejonie Wyspy Bolko (ul. Spacerowa - prawie 700 proc. normy PM10 i ponad 800 proc. PM2.5), okolicy ul. Rzeszowskiej (PM10 - prawie 650 proc., PM2.5 - blisko 850 proc.), Gosławic (ul. Halicka - prawie 600 proc. PM10 oraz ponad 700 proc. PM2.5) oraz Sławic (ul. Opolska - 550 proc. PM10 i prawie 700 proc. PM2.5).
W innych częściach Opola czujniki wskazywały 300-450 proc. normy PM10 oraz 400-500 proc. normy PM2.5.
W innych miastach regionu - Krapkowicach, Nysie, Kędzierzynie-Koźlu, Brzegu, Zdzieszowicach czy Strzelcach Opolskich - wskazania były podobne. Kilkusetprocentowe przekroczenie norm jakości powietrza było... normą.
Piątkowy poranek nie przyniósł wytchnienia. Praktycznie we wszystkich opolskich miastach, w których funkcjonują czujniki platformy Airly, wskazania były jednoznaczne: jakość powietrza była bardzo zła. Miejscami było wręcz gorzej, jak w nocy.
Wieczorem sytuacja się powtórzyła. Co prawda skala zanieczyszczeń powietrza nie była tak znaczna, jak dobę wcześniej, ale nadal mieliśmy do czynienia z przekroczeniem dopuszczalnym norm.
Jak nie maseczka, to chociaż chusteczka
Opolski Alarm Smogowy informując o zanieczyszczeniu powietrza często zaleca, aby nie wychodzić z domu. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy nie możemy sobie na to pozwolić?
- Optymalne byłoby założenie wysoko wyspecjalizowanej maski z filtrem HEPA, który wychwytuje nawet bardzo drobne cząsteczki unoszące się w powietrzu - mówi dr Krystyna Słodczyk.
- Ale nawet zwykła maseczka przeciwpyłowa, którą wielu z nas zakłada przy okazji prowadzenia remontów w domach pozwala zaoszczędzić sobie stresu pyłowego. Prawda jest taka, że przy obecnych warunkach każdy z nas powinien nosić przy sobie maseczkę, która pomoże nam chronić się przez smogiem. Ale jeśli nie mamy ich pod ręką, to i nasunięcie na nos i usta szalika, komina, czy wysokiego kołnierza robi różnicę. Nawet oddychanie przez zwykłą, papierową chusteczkę jednorazową może sprawić, że przyjmiemy mniej szkodliwych substancji. Owszem, te ostatnie sposoby nie zapewniają szczelności maseczki, nie wychwycą wszystkich zanieczyszczeń. Wszystko jest jednak lepsze, niż całkowity brak ochrony - argumentuje.
Co ciekawe, ekolożka przyznaje, że niepokoją ją masowe komunikaty zachęcające ludzi do kupowania maseczek antysmogowych.
- Ponieważ nie chodzi o to, byśmy jakoś znosili problem smogu, tylko aby wymiernie działać na rzecz poprawy jakości powietrza. A tego nadal brakuje - stwierdza.
- Niepokoi mnie też fakt, że w tym sezonie zimowym na ulicach widzę mniej osób w maseczkach. Obawiam się, że to owoc bagatelizowania smogu, a także tego, że dobra aura za oknem potrafi powodować mylne wrażenie, że powietrze nie jest zanieczyszczone. W tym względzie warto śledzić wskazania czytników jakości powietrza, dostępnych za pośrednictwem szeregu aplikacji - wyjaśnia ekolożka.
Konieczne planowanie tras
Od początku 2020 roku w Opolu działa więcej czujników platformy Airly. Wcześniej było ich ponad 20, teraz jest 40. Dr Krystyna Słodczyk podkreśla, że większa liczba punktów pomiarowych ułatwia planowanie poruszania się po mieście tak, aby w jak najmniejszym stopniu narażać się na styczność z zanieczyszczonym powietrzem.
- Widząc w jakiej okolicy normy są najbardziej przekroczone, możemy wyznaczyć taką trasę, aby je omijać - mówi.
- W codziennym poruszaniu się po mieście warto też omijać ruchliwe ulice. Przykładowo, idąc z pływalni Akwarium na plac Wolności lepiej odbić na pl. Jana Pawła II, a potem iść tyłami Opolanina i podwórkami, niż wybrać trasę wzdłuż ulicy Ozimskiej. Co prawda jest najkrótsza, ale z racji panującego na niej natężenia ruchu, przy okazji nawdychamy się spalin - argumentuje ekolożka.
Jej zdaniem rodzice powinni uczyć dzieci takiego poruszania się po mieście. - Dzięki temu będą z dala o zatłoczonych arterii - stwierdza.
Oczyszczacz to podstawa
W dni smogowe aktywiści zachęcają, aby nie wychodzić z domów. Dr Krystyna Słodczyk zaznacza, że to jednak może nie być wystarczająca ochrona.
- Jeśli smog długo się utrzymuje, to zanieczyszczenia mogą zawędrować do naszych mieszkań i domów przez różne nieszczelności. Może nawet dojść do takiej sytuacji, że podmuchy wiatru rozwieją smog, a wewnątrz nadal będziemy mieli bardzo złą jakość powietrza - wskazuje.
Ekolożka podkreśla, że w tej sytuacji warto zaopatrzyć się w oczyszczacz powietrza. - A jak już go mamy, to pamiętajmy, by regularnie wymieniać filtry. Jeśli o tym zapominamy, to urządzenie przestaje spełniać swoją rolę. Co więcej, zanieczyszczony filtr to doskonałe środowisko do namnażania drobnoustrojów. Więc jeśli go uruchamiamy, to wylatują z oczyszczacza i zaczynają unosić się w powietrzu - wskazuje.
- Zetknęłam się z postulatami, aby trzymać w mieszkaniach rośliny, które naturalnie wyłapuja pył i inne zanieczyszczenia. Musimy mieć jednak świadomość, że kilka roślin w doniczkach nie zastąpi oczyszczacza powietrza. Aby osiągnąć efekt zbliżony do pracy takiego urządzenia, musielibyśmy urządzić w domu prawdziwą dżunglę. I nie mogłyby w niej być byle jakie rośliny, tylko takie, które w dużym stopniu oczyszczają powietrze. Mało kto może sobie na to pozwolić - stwierdza dr Krystyna Słodczyk.
Nie tylko przez nos
Oddychanie zanieczyszczonym powietrzem jest szczególnie niebezpieczne dla osób starszych, kobiet w ciąży, małych dzieci oraz chorujących. Wszystko z racji obniżonej odporności.
- Ale szkodliwe substancje mogą się dostać do naszego organizmu nie tylko poprzez drogi oddechowe. To również spojówki, śluzówka ust czy oczy. Ostatnie badania wskazują też, że nie jest prawdą, iż przez łożysko matki do dziecka w jej łonie nie docierają żadne szkodliwe substancje. Skutkiem jest rosnąca skala astmy dziecięcej, kiedy to dziecku po przyjściu na świat od razu trzeba podawać tlen - wskazuje dr Słodczyk.
Ekolożka podkreśla, że do zachorowań i tragedii związanych ze stycznością ze złym powietrzem może dochodzić nawet kilka dni po dniach smogowych.
- Nawet jeden pyłek, który dostaje się przez oczy, może zablokować naczynie krwionośne, przyczyniając się do udaru mózgu. Wtedy mało kto łączy to z tym, że dana osoba wcześniej była narażona na działanie smogu.