Ręce precz od Lublińca i Olesna? Lepiej się pogodzić [LINIA CZASU, WIDEO]
„Ręce precz od Lublińca i Olesna” – ten profil na Facebooku ma ponad 2500 polubień. To dowód na to, że pogłoski o reaktywacji woj. częstochowskiego obudziły stare antagonizmy między sąsiadami.
Utworzenie województwa częstochowskiego coraz bardziej realne. Choć szanujemy i popieramy aspiracje duchowej stolicy Polski, nie możemy pozwolić na aneksję powiatu lublinieckiego i oleskiego. Tu jest Śląsk! – informują założyciele profilu „Ręce precz od Lublińca i Olesna”. I chociaż premier Beata Szydło zapewnia, że rząd nie pracuje nad zmianami na mapie samorządowej, a poseł PiS z Częstochowy, Szymon Giżyński mówi, że nowe województwo jeśli powstanie, będzie miało granice Archidiecezji Częstochowskiej (a więc bez Lublińca), to same pogłoski o reaktywacji województwa częstochowskiego obudziły stare demony.
Antagonizmy częstochowsko-lublinieckie sięgają lat 1975-1998, kiedy Lubliniec podlegał Częstochowie. Różnic kulturowych pomiędzy obydwoma regionami i miastami nie zrekompensowały wówczas korzyści ekonomiczne, które mogły płynąć ze współpracy pomiędzy obydwoma ośrodkami. Wszak Lubliniec był wówczas trzecim co do wielkości miastem w regionie. Współpracy jednak brakowało, dlatego mieszkańcy powiatu lublinieckiego, Ślązacy z krwi i kości, czuli się wyobcowani. Ci o bardziej skrajnych poglądach dzisiaj mówią o „okupacji częstochowskiej”.
Paradoksalnie lublińczanie czuli się wówczas tak samo, jak częstochowianie czują się teraz w województwie śląskim. Różnice dzielące Częstochowę z resztą regionu dla wielu wciąż są trudne do zaakceptowania. Czy po tylu latach nie warto zadbać o dobrosąsiedzkie stosunki, niezależnie od tego, czy powstanie województwo (oczywiście bez Lublińca i Olesna!)? Aby sprawdzić, czy to możliwe, wybraliśmy się do Herbów. To tę miejscowość kiedyś dzieliła granica między Kongresówką a Prusami. Ale i dzisiaj Herby są granicą w sensie mentalnym, umownie oddzielając Częstochowę i Śląsk.
Województwo dla polityków
Przystanek autobusowy w centrum Herb. Rozkład jazdy: do Częstochowy, do Lublińca. Panie Elżbieta i Irena czekają na autobus do Częstochowy. To tylko pół godziny jazdy.
– Nie warto mieszać przy województwie – uważa pani Elżbieta. – Jesteśmy w powiecie lublinieckim i jest dobrze. Chociaż do lekarzy specjalistów to jeżdżę do Częstochowy, bo w Lublińcu jest ich mało. Częstochowa nie ma pieniędzy, z ofiar od pielgrzymów nie podzieli się z innymi.
– A mnie jest obojętne, czy częstochowskie, czy śląskie – przekonuje pani Irena. – Wydaje mi się, że na utworzeniu województwa częstochowskiego zależy tylko politykom, żeby mogli dzielić stanowiskami.
W Herbach rzadko słychać na ulicy śląską gwarę. Ale trafiają się Ślązacy. – Chociaż do Częstochowy jest blisko, to o robotę łatwiej na Śląsku – mówi z silnym śląskim akcentem Józef Mnich z Kaliny. – Słyszę to gadanie o województwie częstochowskim, ale większość nie chce zmian.
Dworzec Herby Stare (dawny dworzec pruski) to dworzec tylko z nazwy. W części budynku jest sklep. Od strony peronów okna zabite dyktą. Ale na peronie przed budynkiem spotykamy grupkę „dżentelmenów dnia wczorajszego”, chociaż jeszcze nie ma południa.
– A ja chcę województwa częstochowskiego – mówi mężczyzna, jeszcze „pod niewielkim wpływem”, oderwany od kalkulacji z kolegą, na ile piw im wystarczy. – Blisko nam do Częstochowy. To z Częstochową powinniśmy się trzymać.
Przenosimy się z Prus, czyli tej części Herb, która była w zaborze pruskim, do Kongresówki, czyli części zaboru rosyjskiego. Tu budynek dworca kolejowego jest okazały. Został wybudowany na rok przed wybuchem I wojny światowej. Jest w dobrym stanie. Ale dziś to budynek mieszkalny. – 40 lat jeździło się po całej Polsce – wspomina pan Jan. - Kierownikiem pociągów byłem. Akurat jak na emeryturę szedłem, to województwo likwidowali. Czy częstochowskie mogłoby sobie poradzić? Nie wiem.
Zobaczcie archiwalny film z Lublińca z 1986 roku, a więc z czasów "okupacji częstochowskiej"
Czy dojdzie do współpracy?
Herby są podzielone, ale to jedyna taka miejscowość w powiecie lublinieckim. Dla pozostałych mieszkańców pozostanie w województwie śląskim jest oczywiste.
Edward Maniura, burmistrz Lublińca, nie jest przeciwnikiem utworzenia województwa częstochowskiego, ale podkreśla, że Lubliniec wraz z całym powiatem powinien pozostać w śląskim. – Czy to nie czas, aby obydwa miasta podały sobie ręce – pytamy burmistrza.
– W dobie globalizacji nie powinno być mowy o żadnych konfliktach. Jestem zwolennikiem współpracy. Apeluję do radnych czy mieszkańców o to, aby swoimi komentarzami nie podnosili temperatury tego sporu – mówi burmistrz Maniura. Obydwa miasta są na siebie skazane. Lublińczanie pracują, robią zakupy i studiują w Częstochowie.
Częstochowianie pracują i inwestują w powiecie lublinieckim. Niestety, na razie współpraca kończy się na deklaracjach. A przecież Lubliniec i Koszęcin mogłyby promować się turystycznie pod Jasną Górą. Dzisiaj częstochowianie wybierają wypoczynek na Jurze, bo oferta turystyczna Lublińca i okolic jest im zwyczajnie nieznana.
Mówienie o woj. częstochowskim w Lublińcu nie jest popularne. Kiedy kilka lat temu Jihad Rezek, Pers z urodzenia, wójt Boronowa z wyboru podczas spotkania z innymi wójtami, stwierdził, że w częstochowskim byłoby Lublińcowi lepiej, został przez resztę szybko uciszony, ale jego osąd do dzisiaj nie jest odosobniony.
– Czasem sobie myślę, że z Częstochową byłoby nam lepiej – mówi nam anonimowo jeden ze z samorządowców. Nazwiska nie zdradzamy, bo w powiecie lublinieckim, oznaczałoby to dla niego polityczną śmierć.
Zobaczcie, w jakich województwach w przeszłości była Częstochowa