Red. Elżbieta Jaworowicz i "Sprawa dla reportera" w Mielcu. Niespodziewany dramat przed domem
To miały być na zwykłym - dla programu „Sprawa dla reportera”- i tak już wysokim poziomie emocjonalnym zdjęcia do kolejnej edycji. Jednak w Mielcu rozegrał się dramat rodzinny.
Historię pana Wojciecha, skazanego prawomocnie za utrzymywanie stosunków seksualnych z nieletnią, „Nowiny” opisywały w listopadzie ub. roku. Już wówczas były nauczyciel w podmieleckiej szkole stanowczo przeczył, że jest winien. Brak jakichkolwiek dowodów jego winy podkreślał adwokat. Trzy lata procesu i wyrok skazujący sprawiły, że b. pedagog znalazł się pod opieką psychiatry, tym bardziej intensywnej po próbie samobójczej. Złożył w Sądzie Najwyższym wniosek o kasację skazującego go wyroku, jednak wciąż pozostaje skazanym i formalnie może być osadzony w zakładzie karnym.
- Policja już nieraz po mnie przychodziła, nie trafiłem za kraty dlatego, że wciąż pozostaję pod opieką psychiatryczną - przyznaje.
Swoją historią zainteresował red. Elżbietę Jaworowicz, dlatego też ekipa telewizyjna zjawiła się dzisiaj przed południem przed domem skazanego w Mielcu. W środku na udział w programie czekało już kilkoro jego znajomych i wychowanków (prowadził w szkole sekcję zapaśniczą), żona, matka, teściowa, teść i dwuletnia, zaskoczona tłumem gości, córka. Nim ekipa telewizyjna i pan Wojciech zdążyli wejść do budynku, na posesji pojawił się mężczyzna w czapce z daszkiem. Próbował pochwycić i obezwładnić gospodarza. Krzyczał, że to zatrzymanie obywatelskie, że pan Wojciech powinien być w więzieniu i żeby dzwonić po policję. Przepychanka trwała dobrych kilka minut, zaskoczeni sytuacją goście nie byli w stanie zareagować, w końcu mężczyzna sam wezwał policję.
Zatrzymanie przez policję. Krzyk dwuletniej córeczki
- To konkubent matki tej dziewczyny, którą miałem niby molestować, były policjant - uświadomił w trakcie chwili spokoju niezorientowanych zebranych pan Wojciech. - Był świadkiem w mojej sprawie, zeznawał przeciwko mnie.
Mężczyzna wiedział, że gospodarz będzie tu i teraz, stąd i jego obecność. Wiedział, bo red. Jaworowicz skontaktowała się z matką pokrzywdzonej, zapraszając do udziału w programie i przedstawienia swoich racji. Odmówiła, ale dowiedziała się przy okazji, że telewizja i pan Wojciech będę przed jego domem właśnie dzisiaj.
Na szarpaninie dwóch mężczyzn się nie skończyło. Po kilkunastu minutach pojawił się radiowóz i dwóch policjantów. Jeden z funkcjonariuszy sprawdził w systemie, czy skazany podlega zatrzymaniu. System upewnił go, że tak. Pan Wojciech próbował tłumaczyć, że stan zdrowia nie pozwala mu na osadzenie, że ma na to zaświadczenie od lekarza, że złożył wniosek o odroczenie kary do chwili, aż wypowie się Sąd Najwyższy. Jednak policjantów nie przekonał, próbowali zapiąć mu na kajdanki na rękach, za plecami. Próbowali dłuższy czas, bo chyba obecność włączonej kamery telewizyjnej powstrzymywała ich przed bardziej stanowczą interwencją. W obronie pana Wojciecha stanęła jego żona, tłumacząc policjantom, że jest lekarzem i że mąż nie powinien przy jego stanie zdrowia zostać zatrzymany i osadzony. Policjanci zapewniali, że najpierw zostanie zawieziony do szpitala, by tam lekarze orzekli, czy może.
Bronić mężczyzny próbowały też jego matka i teściowa. Zrobiło się głośno, gospodarz był wyraźnie przerażony takim obrotem sprawy. Policjanci zaczęli działać bardziej zdecydowanie, opierającego się skutego mężczyznę zaczęli pchać w kierunku radiowozu. Przez krzyk protestu starszych członków rodziny przebijał krzyk dwuletniej córki wołającej tatę. Po odjeździe radiowozu zgromadzeni próbowali zrozumieć, co tu się stało.
W obronie nauczyciela z Mielca
Bohatera tej edycji „Sprawy dla reportera” w programie może nie być, o ile lekarze orzekną, że ma trafić za kraty. Jego znajomi, wychowankowie z sekcji zapaśniczej, krewni zdecydowali się do kamery dać świadectwo jego uczciwości i zapewnić, że absolutnie nie wierzą w jego winę. Dzisiaj najspokojniejsze wydawało się być dwuletnie dziecko. Jakby przekonane, że tata zaraz wróci.
AKTUALIZACJA - PIĄTEK GODZ. 15.07 - Skazany nauczyciel jednak w zamknięciu
Jak przekazała nam żona zatrzymanego mężczyzny, decyzją sądu mielczanin trafił na oddział obserwacji sądowo-psychiatrycznej słynnego krakowskiego szpitala aresztu śledczego przy ul. Montelupich. To tam zwykle umieszcza się podejrzanych o popełnienie przestępstw, którym przez kilka miesięcy w warunkach zamkniętych przyglądają się biegli psychiatrzy wydający opinie.
zobacz też: "Policja stanęła w obronie godności chrześcijan". J. Brudziński o zatrzymaniu E. Podleśnej
Źródło: TVN24/x-news