Referendum nie ma, rada powiatu zostaje
Komisarz wyborczy zakwestionował podpisy pod wnioskiem o referendum. Rada powiatu słubickiego może więc spać spokojnie. Na razie.
- Uzbieraliśmy wymaganą ilość podpisów. Jest ich 4.133 na 3.692 wymaganych. Spotkania i rozmowy z ludźmi, którzy podpisali się pod wnioskiem, uświadomiły nam, że warto było akcję rozpocząć - mówił Robert Tomczak, radny powiatowy i pełnomocnik komitetu refe-rendalnego. To był początek grudnia.
Podpis zmarłego
Dziś już nie ma takiej euforii. Nie będzie odwoływania rady powiatu, czego chcą organizatorzy referendum. Ich wniosek został odrzucony. Powód? Błędnie podane PESEL-e, podpisy osób, które nie figurują w rejestrach wyborców, błędne adresy, powielające się podpisy lub w ogóle ich brak. Na liście był nawet podpis osoby niepełnoletniej i osoby... zmarłej.
- Konieczne było zebranie 3.692 prawidłowo złożonych podpisów poparcia. Inicjator referendum zebrał łącznie 3.410 prawidłowo złożonych podpisów, czyli o 282 mniej aniżeli wymagane 10 proc. uprawnionych do głosowania mieszkańców powiatu słubickiego. 2 grudnia upłynął termin zbierania podpisów. Wniosek złożony przez inicjatora referendum zawiera nieusuwalną wadę i podlega odrzuceniu - mówi komisarz wyborczy Dariusz Hendler.
Robert Włodek, słubicki działacz polityczny, oskarżany przez inicjatorów referendum, że utrudniania przeprowadzenie głosowania: - Najważniejsze, żeby do tego powiatu wrócił w końcu spokój. Żeby wybrani przez nas radni mogli pracować nad rozwiązywaniem problemów. To jest najważniejsze, a nie chore ambicje kilku przegranych polityków. To referendum postrzegałem od początku jako próbę przywrócenia na urząd poprzedniego starosty (chodzi o Piotra Łuczyńskiego - dop. red.). Pozostaje tylko pytanie o podpisy pod referendum. Po tym, co stwierdził komisarz wyborczy, jest to chyba zadanie dla organów ścigania - mówi Włodek.
To nie jest ostatnie słowo
- Przyjmujemy ze spokojem i pokorą decyzję komisarza. Ciężko się nam jednak zgodzić z takim obrotem sprawy, bo najlepiej wiemy, co mieszkańcy sądzą o obecnie rządzących. Proszę także pamiętać, że to żywi ludzie podpisywali listy i tylko bardzo zaostrzone względy formalne sprawiły, że referendum się nie odbędzie. Nie zmienia się także nasz stosunek do obecnej rady powiatu, która toleruje zarząd powiatu i to wszystko, co się wokół powiatu dzieje. Za chwilę wojewoda zażąda zwrotu prawie 5 mln zł, a radni i zarząd udają, że nic się nie dzieje. Trwa rozdawnictwo stanowisk - mówi radny Tomczak, pełnomocnik komitetu referendalnego. Pomysłodawcy referendum maja się teraz zastanowić, co dalej: odwołanie od decyzji komisarza, czy szykowanie się do kolejnego referendum. - Mogę tylko podziękować mieszkańcom za wsparcie i obiecać, że nie jest to nasze ostatnie słowo - mówi Tomczak.
Od jednej z osób, która podpisała wniosek słyszymy: - Komisarz zakwestionował podpisy osób, które nie są wyborcami z powiatu. Jeśli ktoś tu mieszka, ma firmę, a nie ma zameldowania, to jego głos powinien się liczyć .