Rekonstrukcja rządu. Stankiewicz: Mateusz Morawiecki to mocne postawienie na frakcję umiarkowaną

Czytaj dalej
Fot. Piotr Smoliński
Dorota Kowalska

Rekonstrukcja rządu. Stankiewicz: Mateusz Morawiecki to mocne postawienie na frakcję umiarkowaną

Dorota Kowalska

O rekonstrukcji rządu, reformie wymiaru sprawiedliwości, o nowej ordynacji wyborczej i sytuacji opozycji - mówi Andrzej Stankiewicz, publicysta, dziennikarz Onetu.

Nie uważa Pan, że ten spektakl z rekonstrukcją rządu powoli staje się żenujący?
Jeżeli rekonstrukcja rządu ma dawać ugrupowaniu jakiś zysk polityczny, to powinna być przeprowadzona szybko i konkretnie: powinni być odwoływani ministrowie, czy sam premier - ludzie, którzy zaczynają stanowić obciążenie. Tu jest inaczej. Przede wszystkim w opinii sporej części Polaków pani premier Beata Szydło nie stanowi obciążenia, być może część ministrów, którzy mają nie najlepsze sondaże, ale nie ona. Sposób, w jaki przeprowadza się tę rekonstrukcję nie daje szansy temu rządowi na zbudowanie czegoś, na zwiększenie swojego poparcia. Bo jeżeli od mniej więcej półtora miesiąca toczy się debata, kto ma być premierem, i już wyglądało na to, że będzie nim Jarosław Kaczyński, po czym w finale do gry włączył się wicepremier Morawiecki, to nie wygląda to poważnie. Po pierwsze, jak już mówiłem, mamy premier Szydło, która ma niezłe sondaże. Obóz władzy przekonuje nas, że wszystko jest w porządku, że to jest dobry rząd, rewelacyjny, najlepszy w ćwierćwieczu, broni pani premier przed wotum nieufności złożonym przez Platformę Obywatelską, po czym okazuje się, że jednak coś nie tak jest z tą panią premier, że trzeba ją wymienić. To wszystko powoduje wrażenie chaosu, a nie przekonanie, że ta rekonstrukcja idzie w dobrym kierunku. Ja, powiem szczerze, w pewnym momencie przestałem śledzić wszystkie przecieki, bo dla mnie nie wyglądają poważnie. Jeden polityk PiS mówi, że premier Szydło pozostanie na stanowisku, drugi - że nie pozostanie. My, dziennikarze byliśmy zresztą wielokrotnie w takiej sytuacji, że przychodziło nam komentować wypowiedzi polityków partii rządzącej, którym wydawało się, że coś wiedzą, a potem okazało się, że nikt nic nie wie, bo wszystko siedzi w głowie prezesa, od jego woli i stanu zdrowia zależy, kto będzie premierem. To też pokazuje, jak został zbudowany ten system - mogę mieć dużo zastrzeżeń do tego rządu, ale nie mam wrażenia patrząc na sondaże, że premier Szydło pod koniec tego roku była obciążeniem tego rządu. Ale to nie jej sondaże, nie opinie ludzi o jej osobie decydują - decyduje to, co uważa jeden człowiek, Jarosław Kaczyński. Tak został zbudowany cały ten system.

A co uważa?
Dokonuje zmian kierując się własnymi osobistymi kryteriami. A wracając jeszcze do pani pierwszego pytania, ta rekonstrukcja, czy raczej dyskusja o niej, trwa zbyt długo. I, moim zdaniem, PiS nie będzie miał z tego uzysku politycznego. Gdyby ta zmiana była konkretna, szybka, nawet przy wymianie premier Szydło i pozbyciu się kilku ministrów, byłaby szansa, żeby ten rząd coś zbudował - pozbyłby się Szyszki, Waszczykowskiego, Macierewicza, może Ziobry. Byłaby szansa na nowe otwarcie. W tej chwili wydaje mi się, że to taka przenoszona ciąża. Że dużego skutku politycznego z tej rekonstrukcji nie będzie. Ale też wydaje się, że Kaczyńskiemu na skutku politycznym nie zależy, on chce rozdać tę talię na nowo.

No właśnie, czemu to tak długo trwało, jak Pan myśli? Trudno przecież nazwać Jarosława Kaczyńskiego osobą mało decyzyjną. Czy to kwestia chaosu w partii rządzącej? Jakaś gra?
Na taki stan rzeczy składa się kilka elementów. Jarosława Kaczyński nie zgadza się z opinią dużej części Polaków, że Beata Szydło jest dobrym premierem. Jest bardzo wobec niej coraz bardziej krytyczny i doszedł do takiego momentu, w którym stwierdził, że Szydło jest obciążeniem z punktu widzenia sprawności działania rządu. Wielu ministrów po prostu ją ignoruje, w sprawie pewnych decyzji przychodzi do Kaczyńskiego. Jego to irytuje, Kaczyński uważa, że Szydło jest niedecyzyjna i trochę tak jest. Tylko kłopot polega na tym, że to prezes, jak już mówiłem, sam zbudował taki system. Gdyby premier Szydło sama podejmowała decyzję, wchodziła w spory między ministrami - to skończyłoby się tym, że Kaczyński uznałby, że jest zbyt niezależna. Kaczyński wepchnął Szydło w pewne ramy, za co ją dzisiaj krytykuje. Więc chce się jej pozbyć, zaczęły się więc rozważania - i co dalej? Pomysły się zmieniały. Znaczenie miało przede wszystkim zdrowie Kaczyńskiego - wiemy, że nie jest ani gotowy, ani chętny pracować po 12, 14 czy 16 godzin na dobę, bo tyle pracuje premier. Jest wiele rzeczy, na które prezes Kaczyński nie miał zresztą ochoty: chociażby wyjazdy zagraniczne, czy przyjmowanie delegacji. Kaczyński nie chciał zostać premierem, oczywiście były naciski w partii, żeby nim został, ale ostatecznie przesądziły chyba względy zdrowotne, że zaczął szukać kogoś innego. A oprócz tego była gra, którą Kaczyński zawsze prowadzi przy zmianach personalnych. Zawsze patrzy, jakie są ruchy wewnątrz partii, o co grają poszczególne frakcje - rozpoznaje w ten sposób, jakie są nastroje w partii, jakie tworzą się grupy, jakie powstają sojusze. Kaczyński puszczał wiele sygnałów: że ktoś wyleci, że ktoś zostanie.

O tak: lista ministrów, którzy mają opuścić rząd stale się zmieniała, chociaż kilka nazwisk wciąż się powtarzało!
Proszę zauważyć, co się stało z Antonim Macierewiczem. Do tej pory spał spokojnie, wszyscy byli przekonani, że Macierewicz ma niepodważalną pozycję ze względu chociażby na Smoleńsk. Kiedy jednak z Prawa i Sprawiedliwości poszło kilka przecieków do prawicowych mediów, że Macierewicz jest jednak zagrożony, to ten dostał wzmożenia: zaczął kupować na potęgę, złożył jakieś doniesienie do prokuratury na Platformę Obywatelską, zaczął codziennie występować w telewizji. Kaczyński uwielbia takie gry. I to się wszystko na siebie nałożyło: gry ludźmi, chęć wymiany premiera, zastanawianie się, które frakcje wzmocnić, które osłabić plus zdrowie prezesa - to wszytkom powodowało, że dyskusja o rekonstrukcji się przeciąga. I finalnie, powtarzam, ta rekonstrukcja przesłała mieć realną wartość polityczną. Polacy słyszą już o niej tyle, że kiedy wreszcie nastąpi - nie będzie realną zmiana. Z punktu widzenia Kaczyńskiego nie chodzi jednak tyle o poprawę notowań rządu, a o poprawę skuteczności działań rządu.

W każdym z tych środowisk, które przejmował PiS znajdą się ludzie, którzy chcą być blisko władzy i czerpać z tego profity

Tylko, jakie ma znacznie, kto stoi na czele rządu, jeśli nie jest to Jarosław Kaczyński?
To nie ma żadnego znaczenia. Tylko Kaczyński jest człowiekiem, który mógłby trzymać wszystko twardą ręką. Dlaczego prezydent Duda uważał, że Jarosław Kaczyński powinien zostać premierem? Duda ma poważny problem z dwoma ministrami: Macierewiczem i Ziobro. I uważa, że tylko Kaczyński jest w stanie wziąć ich za twarz, zapanować nad nimi. Morawiecki tego nie zrobi. Potencjalna nominacja dla Morawieckiego oznacza dowartościowanie pewnej grupy w partii, grupy umiarkowanej, nazwijmy to, ale kosztem wpływów takich ludzi, jak Ziobro, czy Macierewicz. Kaczyński nigdy tak otwarcie nie stawiał na żadną frakcję. Jeżeli Morawiecki pojawia się w grze, to oznaczałoby jednak bardzo mocne postawienie na frakcję umiarkowaną. To może być efektem takiego oto myślenia, że przed wyborami należałoby trochę złagodzić oblicze, bo przypominam, Morawiecki był jednym z ministrów, którzy namawiali Dudę do wet w sprawie sądów, na przykład. Powołanie Morawieckiego na premiera byłoby też sygnałem dla zagranicy, gdzie ma niezłe notowania: uważany jest za polityka w miarę umiarkowanego z punktu widzenia Brukseli, Berlina, czy Paryża. Powtarzam: w partii byłoby to ewidentnie postawienie na frakcje umiarkowaną i pytanie, co wtedy zrobią ludzie z frakcji radykalnych, tacy jak Ziobro czy Macierewicz. Czy oni znajdą się w rządzie czy nie? Mamy tu wiele niewiadomych.

Sprawę ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa mamy właściwie rozwiązaną, prawda?

Pozostało jeszcze 62% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.