Rekordzista. 303 metry podwodnej przygody Krzysztofa Starnawskiego
Schodzenie na takie głębokości nie jest przyjemne. Dla przyjemności to ja chodzę na rower - mówi polski nurek, który właśnie pobił rekord świata w nurkowaniu w zamkniętym obiegu
Sportowiec ekstremalny, płetwonurek, speleolog, taternik, ratownik TOPR. Specjalizuje się w nurkowaniu w jaskiniach oraz nurkowaniu pod lodem. Rekordzista świata w nurkowaniu z zamkniętym obiegiem.
Krzysztof Starnawski: Ostatnio przegięliście tym tytułem… jak to było? „Szykuję się na śmierć”?
„Wiem, że kiedyś mogę nie wrócić”. Tak mówiłeś.
Ale żeby do tytułu to wyciągać? Zabrzmiało, jakbym szedł popełniać samobójstwo, a to mi nigdy nie było w głowie.
Minęło kilka lat, a żyjesz. I tydzień temu pobiłeś kolejny rekord: we włoskim jeziorze Garda zszedłeś na głębokość 303 metrów. To rekord świata w nurkowaniu w zamkniętym obiegu.
To akurat nie było tak trudne nurkowanie, jakby mogło się wydawać. To znaczy: trudne, ale łatwiejsze w porównaniu z tym, co robiłem przez ostatnie dwa miesiące. Bo całe wakacje jeździłem po Europie, od Bośni do Hiszpanii - w sumie przejechałem osiem tysięcy kilometrów - żeby eksplorować jaskinie. Głównie skupiłem się na tych we Francji i w Chorwacji. To były trudne projekty. W ogóle dzisiaj, żeby cokolwiek odkrywać, trzeba robić trudne rzeczy - to, co prostsze, odkryli już nasi ojcowie i dziadkowie. Eksplorowanie jaskiń jest więc znacznie trudniejsze niż takie „góra-dół”, jak w tej Gardzie.
To dlaczego nikt wcześniej tego nie zrobił?
Bo ludzie boją się tego, czego nie znają. Mają obawy, że nie poradzą sobie z problemami, które pojawiają się przy nurkowaniu na takich głębokościach - bo nawet nie wiedzą, jakie to mogą być problemy. Natomiast ja, eksplorując jaskinie, dość często schodzę na głębokość poniżej 200 metrów. Jestem więc z głębokością obeznany i wiem, że sobie poradzę. A skoro tak - nie boję się. Ale rekord w Gardzie nie był celem tej wyprawy. Takie historie są medialne (no bo żyjemy w czasach, w których wszystko musi być „naj”), ale ani dla mnie, ani dla środowiska nie znaczą aż tak wiele. Wypad nad Gardę był wymyślony w zastępstwie. Miałem być gdzieś indziej, w jaskini niedaleko, eksplorować ją. Ale długo padało, były słabe warunki, nie dało się porządnie tam ponurkować. Sytuacja trochę patowa: koledzy przyjechali z Polski specjalnie, żeby mi pomagać, a tu nie da się działać. Ustaliliśmy więc, że pojedziemy przynajmniej nad Gardę. Zawsze to jakiś trening, a za miesiąc lecę do Zimbabwe na trudną i głęboką akcję eksploracyjną.
Kolega z zespołu zażartował: „Weź, zrób 303, bo wchodzą teraz dwa filmy o Dywizjonie 303, to będziesz lotnik”...
Wiedziałeś, że będzie rekord?
Tak, jak już tam pojechaliśmy i zrobiłem plan, wiedziałem, że - jeśli nic nieprzewidzianego nie stanie mi na drodze - przekroczę 300 metrów. I że to będzie rekord świata. Kolega z zespołu zażartował: „Weź, zrób 303, bo wchodzą teraz dwa filmy o Dywizjonie 303, to będziesz lotnik”. Potem stwierdziliśmy, że w sumie nie jest to głupi pomysł, bo trzy metry wte albo wewte - co za różnica (tyle że pilnować się trzeba, żeby nie zjechać metr za głęboko), a oddamy przy okazji cześć chłopakom, naszym lotnikom. Zanurkowałem, wynurzyłem się, koniec historii. Choć może powinniśmy ludzi zostawić w przekonaniu, że to takie trudne?
Z dalszej części wywiadu dowiesz się:
- dlaczego Starnawski przerwał karierę wspinacza?
- z czego żyje nurek?
- jak wygląda nurkowanie w obiegu zamkniętym?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień