Od lat Polacy są jednymi z największych miłośników targowisk w Europie. Nie jest to jednak miłość bezinteresowna. Chcemy, by produkt z bazaru był: świeży, lokalny, niedrogi. Młodsze pokolenie oczekuje też, że handel będzie trwał dłużej niż tylko do godziny 15.00.
Toruń, Szosa Chełmińska, centrum miasta. To tutaj działa od dziesięcioleci największy miejski bazar, popularnie nazywany tym "za Uniwersamem" (po sklepie został budynek i nazwa). Kupić tu można praktycznie wszystko: od warzyw, jaj i mięsa po ślubny garnitur. Pewnie, że to nie stołeczny Bazar Różyckiego, ale ma swoją tradycję i wierną klientelę. Pani Gienia na przykład sprzedaje tutaj figi i biustonosze od, bagatela, 40 lat! Poznaje już zatem intymne wymiary kolejnego pokolenia torunianek.
- Wyzwaniem jest jednak teraz dokonanie pokoleniowej zmiany na targowisku. Młodsi ludzie, pracujący najczęściej do godziny 15.00-16.00 narzekają, że w powszednie dni nie mają szans zrobić tutaj zakupów. Po pracy kupcy już nie handlują. Będziemy próbowali finansowymi gratyfikacjami zachęcić ich do wydłużenia godzin pracy - mówi Karol Maria Wojtasik, kierownik w miejskiej spółce Urbitor, która zarządza targami w Toruniu.
Za co Polak kocha bazar i czego od niego oczekuje?
Nasze umiłowanie bazarowych zakupów od kilku lat dokumentują już konkretne badania. Choćby takie, jak te wykonane przez IPSOS na zlecenie Komisji Europejskiej. Wynika z niego, że Polacy są największymi w Europie zwolennikami kupowania w tego typu miejscach. Niemal połowa z nas najczęściej na targowiskach i bazarach kupuje owoce i warzywa, podczas gdy średnia dla Unii Europejskiej wynosi 33 proc. Szczególnie wyróżniającą Polaków na tle innych europejskich nacji jest informacja, że aż 29 proc. deklaruje kupowanie najczęściej na bazarze mięsa. Unijna średnia dla tej kategorii wynosi zaledwie 11 proc. Co piąty Polak na targowiskach szuka z kolei odzieży lub obuwia – to także wysoki wskaźnik preferencji. W tym przypadku średnia unijna wynosi 16 proc. Czasem to towary niższej jakości, ale w konkurencyjnych cenach.
Według ostrożnych szacunków przez targowiska i bazary w Polsce przechodzi rocznie nawet kilkanaście miliardów złotych (dane sprzed pandemii). Daje to wynik1,7 proc. całej sprzedaży detalicznej (po Włoszech - drugie miejsce w Europie). Według ekspertów liczby te mogą być jednak niedoszacowane.
Czego rodak szuka na targu? 59 proc. Polaków, robiąc zakupy spożywcze, kieruje się przede wszystkim świeżością produktów. Dopiero na drugim miejscu istotna jest dla nich cena (37 proc.). Produkty świeże, jak owoce i warzywa, wędliny i ryby Polacy kupują dwa – trzy razy w tygodniu. 65 proc. badanych chętnie kupuje produkty lokalnych dostawców ze swojego regionu, ale tylko część z nich (56 proc.) twierdzi, że są one dostępne blisko ich miejsca zamieszkania lub pracy. Aż 73 proc. badanych ocenia, że produkty od lokalnych dostawców są bardzo dobrej jakości. To z kolei wyniki badania targowych preferencji TNS OBOP.
Podsumowując: szukamy produktu świeżego, lokalnego i w dobrej cenie, choć ten ostatni element wcale nie jest tu najważniejszy. Być może to też powód, dla którego co roku- tak jak dziś - skarżymy się na horrendalne ceny pierwszych truskawek czy nowalijek, ale mimo wszystko je na bazarach kupujemy.
Pandemia targowisk nie spustoszyła
Rok pandemii ciężko doświadczył galerie handlowe i wiele sklepów detalicznych, działających poza nimi. Lockdowny i obostrzenia - stosowane na zamiany- oznaczały brak klientów i drastyczny spadek obrotów. Tymczasem targi i bazary takiego dramatu nie musiały przeżywać.
-Stosując się do zasad reżimu sanitarnego targowiska mogły nadal działać. Robienie na nich zakupów było o wiele bezpieczniejszych niż udawanie się do czynnych marketów. To zasługa półotwartych przestrzeni i przepływu powietrza - podkreślał w rozmowie z nami, w samym środku pandemii, Jacek Wojciechowski ze spółki "Urbitor" w Toruniu.
Oczywiście, że i na bazarach ruch był okresowo mniejszy w pandemii niż standardowo. Przed Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą, mimo braku tradycyjnych jarmarków i tak ciągnęły tu jednak rzesze klientów. Dodajmy, że wielu handlowców mogło skorzystać z pomocy tarczy antykryzysowej i dzięki temu ochroniło miejsca pracy.
Co ważne, tak w pandemii, jak i u jej kresu, największe miejskie bazary czynne są 7 dni w tygodniu. Zakaz handlu w niedzielę tutaj nie obowiązuje i to też niekwestionowana zaleta takich miejsc. Odmrażająca się rzeczywistość stawia jednak przed targowiskami nowe wyzwania.
Bazary dla młodych? Oczywiście! Ale muszą zajść zmiany
Nie tylko w Toruniu "kupowanie na rynku" nie jest już żadnym obciachem, jak to powiedzieliby młodzi dwie dekady temu. Nie, szukanie produktów świeżych i z wiadomego źródła to obecnie wyraz świadomego podejścia do zakupów, żywienia, dbałości o rodzinę, a nawet - szerzej - zakupowego patriotyzmu. To ostatnio całkiem modne hasło.
Jak wspomnieliśmy już jednak na wstępie, bazary takie jak ten największy w Toruniu muszą sprostać oczekiwaniom młodszej klienteli, jeśli chcą ją do siebie liczniej przyciągać i zatrzymać. Wydłużenie godzin pracy kupców - to pierwsze wyzwanie. Drugie to wyjście z promocją w mediach społecznościowych. Toruńscy kupcy właśnie zaczęli to czynić, zachęceni przez zarządców targu.
Od niedawna na facebookowym profilu "Toruńskie Targowiska-Urbitor" prezentują się kolejni handlowcy z towarami. Tym sposobem dali się już poznać internautom np. pani Mirosława z pawilonu "Smaki z Wilkowej Chaty", pan Piotrek sprzedający kapelusze czy pani Wiesia, sprzedająca na bazarze garnki i patelnie. W ślad za nimi idą następni. Najodważniejsi występują nawet na filmikach.
-Pierwszych kupców do takiej promocji nie było łatwo namówić. Niektórzy twierdzili, że nie "będą się tak reklamować, bo konkurencja zobaczy, jaki mają asortyment i ceny". Kiedy już jednak akcja ruszyła, a handlowcy docenili jej efekty, promocja w mediach społecznościowych nabrała tempa - mówi Karol Maria Wojtasik z "Urbitora".
Luksusów być nie musi, ale podstawowy komfort - tak!
Targowiska muszą być modernizowane, bo podstawowy komfort należy się i pracującym na nich ludziom, i robiącym zakupy klientom. Dach nie powinien przeciekać, stoiska i ławy powinny wyglądać estetycznie, alejki nie mogą być pułapką z powodu dziurawych chodników. No i dostępne powinny czyste toalety. O przyłączeniu takich miejsc do sieci wodociągowej, kanalizacyjnej o zabezpieczenia oświetlenia wspominać nie trzeba. Najlepiej jeszcze, by było gdzie zaparkować przed bazarkiem.
Luksusów na bazarach Polacy nie oczekują. Targowiska zresztą z założenia mają być miejscami przystępnymi, swojskimi, z klimatem pchlego targu czy wiejskiego jarmarku. Jeśli natomiast te największe z nich przechodzą architektoniczne metamorfozy, to projektanci zazwyczaj dbają, by była to rewitalizacja przyjazna tradycji.
Cały szereg modernizacji przeszły w Polsce te targowiska, które są zarządzane przez gminy. Po unijne fundusze na ten cel sięgały bowiem samorządy. Tylko w Kujawsko-Pomorskiem z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskim (PROW) udało się w latach 2013-2017 zmodernizować 11 targowisk. W kolejnym okresie pieniądze PROW pozwoliły na budowę dziewięciu i przebudowę siedmiu targowisk za ponad 10 mln zł. I ten proces modernizacji wciąż trwa - podobnie jak w innych województwach.
WARTO WIEDZIEĆ: 800 lat tradycji bazaru w Barcelonie
Barcelońska La Boqueria przy ruchliwej Las Ramblas to jedno z najbardziej znanych targowisk w Europie. Odwołuje się do XIII-wiecznej tradycji miejscowych jatek. Obecnie handluje się tu jednak nie tylko mięsem, ale też rybami, jajami, owocami, przyprawami, orzechami i wieloma innymi towarami. Klientów przyciągają tutaj też liczne bary.
Dumna z 800-letniej tradycji La Boqueria idzie z duchem czasu. W ostatnich latach targowisko zyskało np. podziemny parking. Powiększa się też tutaj systematycznie liczbę straganów i przestrzeń magazynową, co w centrum takiej aglomeracji jak Barcelona wcale nie jest proste. Bazar zyskał też atrakcyjną fasadę.