Różnice w wyposażeniu armii są coraz wyraźniejsze - z jednej strony artyleria rakietowa od Amerykanów, a z drugiej, kontrakt na bomby dla poradzieckich myśliwców. Jak wygląda - i może wyglądać - rzeczywistość polskiej armii i co z niej wyniknie - rozmawiamy z Januszem Zemke, byłym wiceministrem obrony narodowej i europosłem.
Na początku grudnia szef MON Mariusz Błaszczak podsumował 3 lata rządów Prawa i Sprawiedliwości w resorcie obrony narodowej. Mówił o podwyżkach dla żołnierzy, nowym wyposażeniu armii, o „pilnym programie naprawczym” oraz o tym, że to PiS wyrwał wojsko z „ery marazmu”.
No tak... Moja ocena trzech lat rządów PiS w MON jest jak najbardziej krytyczna. Dwa z tych trzech lat to rządy Antoniego Macierewicza, których następstwa minister Błaszczak, po roku, chce uspokoić. Te trzy lata to zaprzeczenie tego, co minister mówi. One nic nie wniosły, zrobiły tylko szkody. Wciąż nie mamy spójnego systemu dowodzenia Siłami Zbrojnymi; a jego reformę zapowiadano już ponad rok temu. To okres czystek kadrowych i poniżania ludzi. Nie można zapomnieć tego, co z oficerami i kadrami sztabu robiono dlatego, że widzieli pewne sprawy inaczej niż Antoni Macierewicz. Przecież ludzi zwalniano w środku nocy… Wiązało się to z awansami osób, które na awanse nie zasłużyły. To, co w tej chwili opowiada szefostwo MON, to wizja potężnej armii, która nijak ma się do rzeczywistości.
Ale w ramach programu modernizacji armii wydatki na wojsko mają z roku na rok iść w górę. W 2020 urosną do 2,1 procenta PKB, w 2030 co najmniej do 2,5 procenta PKB. To dla armii chyba nie jest zła informacja?
Rząd PiS chcą nas przekonać o tym, że traktuje resort obrony i wojsko w szczególny sposób. W tej chwili wydajemy 2 procenty PKB. Rosjanie wydają w porównaniu do USA czy krajów Unii Europejskiej - najmniej pieniędzy, ale robią to bardzo efektywnie. Problem więc polega na tym, w jaki sposób i gdzie resort obrony lokuje te miliardy złotych. Ja tych dofinansowanych obszarów nie widzę.
Co chwilę słyszymy o podpisaniu nowych kontraktów, np. na zakup 20 tysięcy pistoletów VIS 100 z Radomia...
Broń osobistą możemy produkować. MON ma w tej chwili otwartych piętnaście dużych programów modernizacyjnych, ale jak się dobrze przyjrzeć, to realizowane są… dwa. Jeden to niezwykle istotny, prowadzony z Amerykanami system obrony powietrznej „Wisła”. Drugi to - poza haubicami „Krab”, widywanymi na poligonie w Toruniu - kupno artylerii rakietowej dalekiego zasięgu, zakładający m.in. organizację dywizjonu wyrzutni „Homarów”, które w rzeczywistości są amerykańskimi HIMARS-ami. Ale w innych obszarach panuje totalny chaos; weźmy śmigłowce, o tyle istotne dla naszego regionu, że w Inowrocławiu stacjonuje 1 Brygada Śmigłowców Wojsk Lądowych. Nie wiadomo, co z nowymi maszynami. Najpierw mówi się o kupnie, potem zwodzi się nas opowieściami o zamówieniu błyskawicznym i o tym, że już do końca roku pierwsze maszyny będą, a teraz nagle okazuje się, że priorytetem jednak jest modernizacja 40-letnich poradzieckich Mi-24. Chaos panuje w zamówieniach dla Marynarki Wojennej, a wcielenie zbudowanego niedawno „Kormorana” czy próby morskie, powstającego od 16 lat „Gawrona” niewiele zmieniają. Przeciętny wiek okrętów wynosi 37 lat, a wciąż nie wiadomo, czym resort chce je zastąpić - czy to będą korwety, czy okręty patrolowe. W MW są otwarte trzy programy -jeden m.in. na okręty podwodne. Raz rozmawiamy z niemieckim producentem, innym razem z Francuzami, a jeszcze innym - ze Szwedami o projekcie konstruowania całkiem nowej jednostki. Efektów do tej pory nie ma żadnych. Sami takich okrętów nie damy rady zbudować, bo polskie stocznie nigdy tego nie robiły - mimo to nie tak dawno resort zapowiadał powstanie polskiej konstrukcji.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień