Starsze osoby są „nabijane w polisolokaty”? Problem związany z ryzykownymi inwestycjami, oferowanymi przez duże banki często nieświadomym emerytom, opisaliśmy w „Dzienniku Bałtyckim”. Do gdańskich punktów nieodpłatnej pomocy prawnej Ministerstwa Sprawiedliwości zgłaszały się bowiem osoby, które straciły w ten sposób oszczędności życia. Teraz sprawie przygląda się także resort sprawiedliwości. W wypowiedziach polityków pojawiają się porównania do... Amber Gold.
Jak podają urzędnicy, przy resorcie ma powstać specjalny zespół roboczy, który - zapowiadają na ministerialnej witrynie - „przygotuje plan niezbędnych działań organów państwa wobec poważnych zarzutów dotyczących polis z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym”.
Polisolokata jest inwestycją, która miałaby być alternatywą dla lokat bankowych, oferowaną przez instytucje finansowe jako ubezpieczenie na życie. W uproszczeniu, chodzi o to, że klient wpłaca regularne składki. Następnie ubezpieczyciel inwestuje te pieniądze w imieniu klienta i dodatkowo zapewnia ubezpieczenie na życie z gwarancją wypłaty zainwestowanych środków z zyskiem. Tyle że nierzadko się jednak tak zdarza, że pieniądze - mimo wpłacanych składek - topnieją, bo inwestycja obarczona jest ryzykiem. O tym jednak nierzadko starsze osoby albo nie są informowane, albo po prostu nie wiedzą.
Powołanie specjalnego zespołu to skutek spotkania w ministerstwie, do którego doszło z inicjatywy stowarzyszenia „Przywiązani do polisy”. - Sprawa „polisolokat” to Amber Gold do kwadratu - gigantyczna przestępcza operacja finansowa przeprowadzona perfekcyjnie i bezkarnie, przy pełnym poparciu instytucji kontroli i nadzoru nad rynkiem finansowym, a często wspierana przez najwyższych urzędników odpowiedzialnych za równe traktowanie wszystkich uczestników rynku finansowego - przytacza ministerialna witryna słowa posła Janusza Szewczaka, zastępcy szefa Komisji Finansów Publicznych.
Do sprawy odniósł się mec. Artur Malinowski, radca prawny, który prowadzi procesy sądowe przeciwko instytucjom finansowym i wspiera poszkodowanych, którzy stracili pieniądze w polisolokatach. Prawnik podkreśla, że każda inicjatywa zmierzająca do poprawy sytuacji osób poszkodowanych przez instytucje finansowe udzielające polisolokat „jest wskazana”.
- Jednakże są to działania spóźnione i miejmy nadzieję, że niepodyktowane doraźnym interesem politycznym - mówi. - W okresie ostatnich kampanii wyborczych politycy wielokrotnie zapowiadali rozwiązanie kwestii kredytów frankowych, jednakże obietnice wyborcze nie zostały zrealizowane z obawy o kondycję sektora bankowego - dodaje.
Zdaniem radcy, stwierdzenie, że sprawa polisolokat jest większym nadużyciem niż afera Amber Gold, nie jest przekłamaniem. - Wynika to z samego faktu porównania skali problemu. W przypadku Amber Gold mamy pokrzywdzonych około 19 tysięcy osób, które straciły około 850 mln zł, podczas gdy jak podaje Stowarzyszenie „Przywiązani do Polisy”, 5 mln posiadaczy polisolokat zainwestowało 50 mld zł - stwierdza. Zauważa przy tym, że dokładna skala jest trudna do oszacowania. - Ponieważ bardzo wielu klientów posiadających polisolokaty albo nie zorientowało się, jakie umowy zawarli i w wysokości straty, albo zaniechało wszelkich działań reklamacyjnych, czekając na koniec okresu ubezpieczenia, który może się okazać przykrym zaskoczeniem - podsumowuje.
szymon.zieba@polskapress.pl