Rewolucja w BKM? Masz auto - pojedziesz taniej autobusem
Tego chcą miejscy radni PiS. Pomysł nie podoba się PO. A miasto ostrzega: wzrosną dopłaty do komunikacji miejskiej.
- Dzięki temu rozwiązaniu w centrum będzie mniej aut i więcej wolnych miejsc parkingowych - mówi radny PiS Marek Chojnowski. Na wrześniowej sesji jego klub zamierza przedstawić projekt uchwały, by każdy właściciel czy współwłaściciel auta legitymujący się dowodem rejestracyjnym mógł jeździć komunikacją miejską na bilecie ulgowym. Zapłaciłby więc o połowę mniej niż za normalny bilet.
Karola Masztalerza z komitetu Truskolaskiego też PiS-owski pomysł nie przekonuje.
- Łatwo szastać cudzymi pieniędzmi - komentuje. - Śmiać mi się chce, gdy słyszę taką argumentację. Wątpię, by mieszkańcy nagle zostawili auta i przerzucili się na komunikację miejską.
Podobnie uważa Maciej Biernacki. - Korzystając z auta dojedziemy zawsze w konkretne miejsce, w które chcemy. Nie jesteśmy też uzależnieni od tego, czy autobus przyjedzie czy nie.
Pomysł podoba się radnemu Wojciechowi Koronkiewiczowi z SLD.
- Wprowadziłbym jeszcze takie same zniżki na Bikery. A że prezydent powie, że nas nie stać, bo trzeba będzie więcej dopłacać do BKM? I tak dokładamy.
- Przede wszystkim trzeba przeprowadzić ankiety. Musimy wiedzieć jaki jest procent tych, którzy mają samochód, a już dziś jeżdżą komunikacją miejską i płacą pełną stawkę. A jaki tych, którzy w związku z obniżką zostawiliby samochód w garażu. Na pierwszych, po wprowadzeniu pomysłu PiS w życie, miasto by straciło, na drugich - zyskało - zaznacza Zbigniew Sulewski z Centrum im. A. Smitha.
Anna Kowalska z magistratu twierdzi, że zmiana może spowodować, że stali pasażerowie BKM poczują się pokrzywdzeni. - Ponieważ to oni fundowaliby wówczas tanie przejazdy tym, którzy zwykle jeżdżą samochodem - podkreśla.