Robinia pod topór. A z nią miód akacjowy
Miód akacjowy to nasz lubuski produkt regionalny. I powód do dumy. Tymczasem robinię akacjową uznano za agresora...
- Robinia ma bardzo duże znaczenie, zwłaszcza w naszym regionie - dodaje Tetera. - Osłabione po zimie owady nabierają sił na rzepaku i właśnie w porze kwitnienia robinii są w stanie dostarczyć pierwszego miodu tzw. towarowego. Jaką mają alternatywę? Prawie żadnej. Rolnicy stawiający na dopłaty sieją rośliny, z których pszczoły i pszczelarze mają niewielki pożytek - łubin, kukurydzę, trawy...
Robinia akacjowa i miód akacjowy to jeden z naszych regionalnych znaków rozpoznawczych. Największe w Polsce skupiska robinii akacjowej zlokalizowane w okolicy Sulechowa i Zielonej Góry, są prawdopodobnie pozostałościami po dawnych plantacjach tych drzew uprawianych przed wojną na paliki wykorzystywane w licznych wówczas winnicach. Według niektórych źródeł gatunek ten obecny był już w połowie XVIII wieku. Według przekazów pruskich w nietkowskim parku miała zostać posadzona przez Fryderyka Wielkiego robinia, która przed wojną uznawana była za najstarszą na terenach ówczesnych wschodnich Niemiec. To także współczesność. W gronie naszych lubuskich produktów tradycyjnych figuruje też miód akacjowy.
Miód akacjowy z pasieki Ignacego Żeglenia jest naszym produktem tradycyjnym
Leśnicy zarzekają się, że wypalanie akacji środkami chemicznymi to nie ich praktyka tylko drogowców, którzy oczyszczają pas drogowy. Zgodnie z rozporządzeniem ministra transportu. Ale to nie znaczy, że leśnicy nie zagięli parolu na robinię.
- To neofit i to na dodatek bardzo agresywny - tłumaczy Marek Maciantowicz z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze. - Jako Lasy posiadamy europejski certyfikat dobrej gospodarki leśnej i zgodnie z jego regułami nie możemy doprowadzić do rozprzestrzeniania się tej rośliny. Znamy stanowisko pszczelarzy i nie zamierzamy przystępować do całkowitej likwidacji robinii.
To znaczy nie do natychmiastowej likwidacji. Ale jak przyznają leśnicy systematycznie będą ograniczać akacjowe lasy, nawet te dzierżące tytuł największych w kraju. Ale według leśników robinia nie zniknie całkowicie z Lubuskiego, jest na tyle agresywna, że sobie poradzi, na poboczach dróg, nieużytkach. W końcu od dziesięcioleci rosła na tzw. przychaciach służąc jako pożytek pszczół i źródło dobrego drewna.
Czy damy coś pszczołom w rewanżu? Jak mówią leśnicy mogłyby to być lipy. Mogłyby, ale niestety nasze siedliska są zbyt ubogie dla tego dość wymagającego drzewa...
- Czyli nie nagle, ale będzie to eksterminacja robinii rozłożona w czasie - mówi Tetera. - To naprawdę będzie powolny koniec naszego pszczelarstwa, jakby mało nam było innych problemów. I jeszcze jedno obecnie wycinane są również drzewa rosnące przy polnych drogach. Zarówno robinie, jak i drzewa owocowe, nawet te sadzone przez Niemców. Dlaczego? Ponieważ przeszkadzają dużym maszynom rolniczym.
Ignacy Żegleń mówi, że wydeptał już wszystkie ścieżki. Wszyscy kiwają tylko głowami z zachwytem nad jego miodem, który zgarnia kolejne nagrody z perłą Polagry na czele.
- Dziwię się, że nikt tej naszej akacji nie weźmie w obronę, tylko krzyczą, że chwast i trzeba wyciąć - dodaje pan Ignacy. - A wiecie, że czysty miód akacjowy, bez domieszek, jest w zasadzie tylko u nas. A wiecie, że zaraz po wojnie, jak lekarstw nie było, to po nasz miód ludzie z Warszawy przyjeżdżali? Gdybym ja wam wyliczył ilu ludzi ten mój miód uleczył...