Rodo nie aż takie straszne, jak go malują, choć historykom będzie raczej pod górkę
Rozmawiamy z ks. dr. Markiem Podgórskim, Inspektorem Ochrony Danych dla Diecezji Tarnowskiej o tym, czy rozporządzenie RODO wywróci nasze życie do góry nogami i na co powinniśmy uważać, by uniknąć kary.
RODO. Słowo, które wywołuje u ludzi ostatnio niemal gęsią skórkę.
Niepotrzebnie. Zmiany zasadniczo idą w dobrym kierunku. Owszem, ten pierwszy etap jest trudny. Ale trzeba się przyzwyczaić.
A właściwie, po co to RODO? Aż tak głęboko inni wchodzili w nasze życie prywatne?
Trudno mi się wypowiadać za twórców tego rozporządzenia, które powstało w Brukseli. Uważam jednak, że przyświecał temu dobry cel. Chodziło o ukrócenie praktyk nadużywania danych osobowych, handlowania nimi, kradzieży.
Kościół jest gotowy na nowe rozporządzenia?
Kościół w swej działalności statutowej nie podlega RODO. Mamy tu swoją autonomię zagwarantowaną prawem. Zresztą z chwilą wejścia przepisów RODO w życie, Kościół już miał swoją strukturę ochrony danych osobowych. Te dane były naprawdę dobrze strzeżone. I to w większym stopniu niż wymagało tego ówczesne prawo. Podsumuję krótko: było dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
O co najczęściej pytają księża proboszczowie?
Głównie są to kwestie związane z sakramentem małżeństwa.
Zapowiedzi?
Tak. Otóż, zapowiedzi mogą być wygłaszane z ambony i zamieszczane w gablocie parafialnej. W tych zapowiedziach można podać wyłącznie imię, nazwisko i parafię narzeczonych. Nic więcej. Żadnych imion rodziców, adresów. Oczywiście, narzeczeni zawsze mogą prosić o zwolnienie z zapowiedzi.
Czytaj więcej:
- Inna drażliwa sprawa - kartoteki parafialne. Co tam ksiądz notuje przy kolędzie?
- Co z kwestią zdjęć, choćby komunijnych?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień