Rodzina: 15 godzin czekał na pomoc w SOR w Koszalinie. Zmarł
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Tadeusza Szwedka. Zdaniem rodziny mężczyzna umarł, bo w szpitalu nie udzielono mu pomocy.
Dramat rozegrał się w Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie. 2 stycznia na Szpitalny Oddział Ratunkowy trafił 70-letni Tadeusz Szwedek, mieszkaniec Darłowa. Uskarżał się na drgawki i postępujące osłabienie. Mężczyzna w 2011 roku miał zawał rdzenia kręgowego. Na izbę przyjęć trafił po godzinie 5 nad ranem. Od tego momentu czekał tam na wyniki badań aż do wieczora. Razem z nim jego żona i syn. Rodzina twierdzi, że wielokrotnie prosiła zarówno pielęgniarki, jak i lekarza o pomoc, jednak pracownicy szpitala kazali czekać cały czas na wyniki.
- Około godziny 18 po raz kolejny udałem się do okienka. Miałem już dość czekania jako zdrowy człowiek, a co dopiero musiał czuć mój ciężko chory ojciec. Pielęgniarka powiedziała mi, że lekarz ogląda wyniki. Godzinę później zauważyłem, że tata zaczął się robić siny. Miał sine ręce i nogi - opowiada Sylwester Szwedek, syn zmarłego mężczyzny. Na drugi dzień Tadeusz Szwedek zmarł w szpitalnym łóżku. Lekarze wykryli u niego sepsę. - Jest nam przykro, że doszło do tego tragicznego zajścia. Jednak w tym przypadku wszystko było przeprowadzone zgodnie z wiedzą i sztuką lekarską - mówi nam Cezary Sołowij, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego. Koszalińska prokuratura wszczęła już śledztwo w sprawie śmierci Tadeusza Szwedka.