Historia łódzkiego muzealnictwa sięga początków XX wieku.
Zanim w Łodzi otwarto pierwsze muzeum dzieła sztuki, pamiątki historyczne i cenne książki gromadzili łódzcy fabrykanci. Np. Juliusz Kunitzer posiadał księgozbiór liczący 200 tomów, m.in. utwory Puszkina i Gogola. Ludwik Grohman miał dwie szafy z książkami wartymi 1.350 rubli. Zbierali je też Maurycy Poznański i Karol Scheibler junior. Jego ojciec też musiał mieć księgozbiór, bo w 1885 r. otwarto przy jego fabryce największą bibliotekę dla robotników. Zbiory Maurycego i Sary Poznańskich trafiły w 1927 r. do Miejskiej Biblioteki Publicznej. Łódzcy fabrykanci kolekcjonowali dzieła sztuki. Decydowali się głównie na polskie malarstwo. Zbierali m.in. obrazy Wojciecha Kossaka, Franciszka Żmurki, Jacka Malczewskiego, Władysława Czachurskiego. Jednym z największych koneserów sztuki w Łodzi był Henryk Grohman. W 1874 r. 48-letni Ludwik przejął fabrykę ojca. To on stworzył potęgę rodziny Grohmanów. Na ścianach jego salonu w willi przy ul. Tymienieckiego 24 wisiały m.in. obrazy Fałata, Axentowicza, Wyczółkowskiego. Henryk Grohman zbierał też sztukę japońską. Jako jedyny z łódzkiej burżuazji. Kolekcjonował drzeworyty oraz orientalne instrumenty muzyczne. Miał też dużą kolekcję grafiki.
Jednak zbiory łódzkich fabrykantów nie były z reguły udostępniane publicznie. Dlatego zaczęto myśleć o otwarciu w Łodzi muzeum. Ten pomysł udało się zrealizować w 1911 r., a więc jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Stało się to dzięki powołanemu rok wcześniej do życia Towarzystwu Muzeum Nauki i Sztuki. Jego członkami byli znani i szanowani łodzianie: pastor Rudolf Gundlach, dr Mieczysław Kaufland, mecenas Tadeusz Kamieński, dr Stanisław Skalski, dr Ludwik Przedborski, inżynier Edward Starkiewicz, dr Seweryn Sterling i farmaceuta Bronisław Głuchowski.
To członkowie tego towarzystwa wystąpili z ideą powołania do życia w Łodzi Muzeum Nauki i Sztuki. Szybko zyskali poparcie łódzkiej inteligencji. Największym problemem były oczywiście fundusze. Urządzano więc zbiórki na rzecz powołania muzeum, np. podczas zorganizowanej w mieście „Wystawy przeciwalkoholowej”. A łódzki filantrop Natan Czamański zrobił odpowiedni zapis w testamencie. Jeden procent swojego majątku przekazał na urządzenie tego muzeum.
W końcu udało się zebrać odpowiednie fundusze i 1 kwietnia 1911 r. Muzeum Nauki i Sztuki zostało otwarte. Jego siedziba mieściła się najpierw przy ul. Zielonej 8, ale po dwóch latach przeniesiono je na ul. Piotrkowską 91. Muzeum składało się z siedmiu sal. Można było w nich podziwiać ponad sto eksponatów. Były głównie darem łodzian. Urządzono też trzy stałe ekspozycje. Muzeum zostało podzielone na trzy działy: historyczno-etnograficzny, przyrodniczy i medyczny, który był we władaniu Towarzystwa Przeciwgruźliczego.
W dziale historyczno-etnograficznym można było podziwiać różne znaleziska pochodzące z wykopalisk archeologicznych, mundury wojskowe, różne stroje, ozdoby ludowe, numizmaty. Ale też pamiątki z podróży do egzotycznych krajów, np. Japonii. W dziale przyrodniczym wystawiono wypchane zwierzęta. Umieszczono tam też różne rośliny, minerały. Ważne miejsce zajmował szczególnie trzeci dział będący we władaniu Towarzystwa Przeciwgruźliczego. Gruźlica była wtedy śmiertelną, społeczną chorobą, która zbierała wśród łodzian wielkie żniwo. W tym dziale prezentowano m.in. schemat przebiegu choroby. Anna Stawiszyńska, autorka książki „Łódź w latach I wojny światowej”, pisze, że rekwizyty z tego działu były często używane podczas różnych prelekcji przeciwgruźliczych.
Muzeum organizowało również wystawy tematyczne: entomologiczną, sztychów, plakatów, pokazywano też prace łódzkich malarzy. Co jakiś czas łodzianie, a także różne stowarzyszenia przekazywały mu eksponaty.
„W 1916 r. stan posiadania placówki powiększył się o przedmioty z wykopalisk z okolic Łodzi i Podola, ptasie gniazda, kolekcje bonów płatniczych z różnych miast, a także kolekcję warszawskich afiszy wyborczych” - pisze w swej pracy Anna Stawiszyńska.
Jeden z darczyńców przekazał też dokument z podpisem Stanisława Staszica. Pewne zbiory trafiły do muzeum w związku z wydarzeniami wojennymi. Tak było chociażby z częścią kolekcji tymczasowego komendanta miasta generała Eduarda Liebertha.
Okazało się, że dokonano włamania do zajmowanego przez niego w Łodzi mieszkania. Złodzieje ukradli 18 rzeźb i orderów, fotografię. Straty wyceniono na 800 marek. Skradzione przedmioty odzyskano i przekazano muzeum. Anna Stawiszyńska podaje, że organizatorzy wystawy „Świat czasów” wystawili na aukcji lalkę w stroju ludowym. Zaznaczano, że jeśli nikt jej nie wylicytuje to zostanie przekazana do łódzkiego muzeum.
Choć w czasie I wojny światowej w Łodzi panowała ogromna bieda, to łodzianie chętnie odwiedzali muzeum. W 1914 r. odwiedziło je ponad 6 tys. osób. Potem z frekwencją było już gorzej, bo w 1915 r. odnotowano niewiele ponad 1500 odwiedzających. Ale już w 1918 r. do muzeum poszło blisko 8 tys. łodzian. W latach 20. XX wieku można było podziwiać w nim m.in. specjalny dział „Pamiątki wojenne”. Jego kuratorami byli Jan Haneman i farmaceuta Teofil Tugenhold.
Jeszcze podczas I wojny światowej, w 1916 r. utworzono w Łodzi Muzeum Szkolne. Mieściło się przy ul. Ewengelickiej, czyli dzisiejszej Roosevelta. Powstało dzięki Zygmuntowi Manitiusowi. Zgromadził w nim różne przybory szkolne, m.in. tablice, mapy, różne preparaty.
Chciano też utworzyć Muzeum Pedagogiczne, ale skończyło się na planach.
Już w 1918 r. w Łodzi istniało Muzeum Miejskie. Między 1929 a 1930 r. jego eksponaty przekazano nowo otwartym w Łodzi placówkom muzealnym. Tak w 1930 r. w parku im. Sienkiewicza powstało Miejskie Muzeum Przyrodniczo-Pedagogiczne. Przy ul. Piotrkowskiej 91 utworzono Miejskie Muzeum Etnograficzne. A 13 kwietnia 1930 r. otwarto w Łodzi Muzeum Historii i Sztuki im. Juliana i Kazimierza Bartoszewiczów, późniejszego znanego na całym świecie Muzeum Sztuki.
Muzeum Historii i Sztuki Mieściło się w gmachu łódzkiego magistratu przy pl. Wolności. Jego otwarcie wywołało w mieście ogromne poruszenie. Ówczesne gazety pisały, że jego ekspozycja składała się głównie ze zbiorów Bartoszewiczów ofiarowanych naszemu miastu. Na uroczystość otwarcia przyszli wszyscy najważniejsi ludzie Łodzi. Prezydent Bronisław Ziemięcki przeciął symboliczną wstęgę i zapowiedział, że to początki miejskiego muzeum sztuki godnego drugiego miasta w Polsce.
„Fundamentem powstałego muzeum są zbiory małżonków Bartoszewiczów podarowane w ubiegłym roku przez zasłużonego historyka i literata świętej pamięci Kazimierza Bartoszewicza” - pisał „Głos Poranny”. - „Jego cenna spuścizna składa się z trzech działów - biblioteki, archiwum rękopisów historycznych i zbiorów dzieł sztuki.”
Wyjaśniano, że w kolekcji znajdują się unikatowe eksponaty, niespotykane w żadnej z polskich bibliotek.
„To niezwykle rzadkie manuskrypty, rękopisy królewskie i cenne wydawnictwa historyczne” - pisano w łódzkich gazetach.- „Nic więc dziwnego, że praca nad inwentaryzacją i skatalogowaniem tych zbiorów potrwa dłuższy czas. Dlatego dzisiaj gmina miasta Łodzi otwiera tylko dział sztuki.”
Poza płótnami ze zbiorów Bartoszewiczów w kolekcji nowego muzeum znalazły się obrazy zakupione przez Przecława Smolika, przewodniczącego wydziału kultury i oświaty. Uznawano go za osobę, dzięki której tak szybko udało się zorganizować i otworzyć to muzeum. Kilka płócien przekazano też z Muzeum Miejskiego.
W ofiarowanych zbiorach znalazły się listy królów: Władysława IV, Jana Kazimierza, Jana II Sobieskiego i Stanisława Poniatowskiego oraz literatów i polityków: Adama Naruszewicza, Kazimierza Pułaskiego, Ignacego Kraszewskiego i Henryka Sienkiewicza. Rękopisy te znajdują się obecnie w Archiwum Państwowym w Łodzi.
„Głos Poranny” chwalił pomysł, by jedną z sześciu sal muzealnych poświęcić łódzkim twórcom.
„Sala łódzkich artystów obejmuje prace Karola Hillera, Izraela Lejzerowicza, Szczepana Andrzejewskiego, Natana Spiegla, Maurycego Trębacza, Romana Rozentala, Ignacego Hirsztanga, Władysława Strzemińskiego, Samuela Finkensteina i Katarzyny Kobro” - pisał „Głos poranny”. - „Jeśli chodzi o obrazy ze zbiorów Bartoszewicza, to ich restauracji na zlecenie magistratu dokonał z wielkim pietyzmem znany malarz kościelny prof. Antoni Procejtowicz z Krakowa.”
Kolekcja podarowana przez Kazimierza Bartoszewicza była bardzo bogata. Znalazło się w niej 150 obrazów olejnych, grafika i rzeźby, m.in. portret Fryderyka III Mądrego, elektora saskiego, który - jak podkreślano - namalowano na mahoniowej deszczułce.
- Pochodzi on niewątpliwie z pracowni znanego mistrza wirtemberskiego, żyjącego w XV wieku, Łukasza Cranacha, nadwornego malarza Fryderyka III Mądrego - wyjaśniali przedwojenni łódzcy dziennikarze. - Kolekcja zawiera też obrazy bardzo dobrego malarza rosyjskiego Riazanowa. Poza tym zbiór obejmuje dzieła wyłącznie polskich artystów i rozciąga się retrospektywnie na cały XIX wiek. Dając tym samym widzowi możność wytworzenia sobie sądu o rozwoju polskiego malarstwa od początku tego wieku aż po dzień dzisiejszy. W kolekcji znalazły się obrazy takich artystów jak: Aleksander Mroczkowski, Stanisław Fabijański, Aleksander Kotsis, Wincenty Wodzinowski. Są w niej tez prace Juliusza Kossaka, Jacka Malczewskiego, Tadeusza Pruszkowskiego, Franciszka Żmurki i Wlastimalla Hoffmana.
Podkreślano, że do najciekawszych prac, które można było oglądać w łódzkim muzeum należał portret Adama Czartoryskiego w mundurze szkoły kadetów i portret króla Stanisława Poniatowskiego.
„Choć nie wiadomo dokładnie, kto namalował te obrazy to wiele wskazuje, że są robotą Jana Piotra Norblina, malarza scen z życia polskiej szlachty w XVIII wieku” - pisał „Głos Poranny” w relacji z otwarcia muzeum. - „Unikatem jest również obrazek olejny pisarza Józefa Ignacego Kraszewskiego. Należy też odnotować, że w zbiorze znajduje się wartościowe dzieło Maurycego Trębacza „Z martyrologii rzymskiej” nagrodzony w 1884 roku na wystawie sztuki w Monachium. Galeria miejska zawiera też szereg współczesnych obrazów o niepowszechnej wartości artystycznej. Wypada tu wymienić autoportret pędzla wielkiego symbolisty i malarza Jacka Malczewskiego oraz portret ofiarowany Bartoszewiczowi przez ucznia Malczewskiego, Wlastimalla Hoffmana.”
Kim byli Julian i Kazimierz Bartoszewiczowie, których tak bogata kolekcja znalazła się w Łodzi? Julian urodził się w 1821 r. w Białej Podlaskiej. Skończył gimnazja w Warszawie i Łukowie. Studiował na Wydziale Historyczno-Filologicznym Uniwersytetu Petersburskiego. W 1882 r. zaczął pracować jako profesor łaciny w I gimnazjum warszawskim. Jego pasją była jednak historia. W 1847 r. na łamach „Biblioteki Warszawskiej” wydrukował swą pierwszą pracę historyczną „Helena Iwanówna, żona Aleksandra Jagiellończyka”. Nie spodobała się ona władzom carskim. Przez dwa lata nie mógł publikować swoich prac w warszawskich pismach. Został też przeniesiony na stanowisko inspektora szkoły powiatowej w Końskich. Tam ożenił się z Kazimierą Zapałowską. W 1849 r. z żoną wrócił do Warszawy. Pracował jako nauczyciel języka polskiego i łaciny. Był też kustoszem Biblioteki Głównej. Został redaktorem naczelnym „Dziennika Warszawskiego”, który potem zmienił nazwę na „Kronikę Wiadomości Krajowych i Zagranicznych”. Działał w wielu organizacjach, stowarzyszeniach, m.in. Towarzystwie Geograficznym w Petersburgu, Towarzystwie Przyjaciół Nauk w Poznaniu, Towarzystwie Naukowym Krakowskim, Wileńskiej Komisji Archeologicznej oraz Muzeum Starożytności. Był również wiceprezesem, a następnie przewodniczącym wydziału historycznego „Biblioteki Warszawskiej”. Zmarł 5 listopada 1870 r. w Warszawie. Śladami ojca podążał jego syn Kazimierz Bartoszewicz. Urodził się w 1852 r. w Warszawie. Już jako uczeń publikował na łamach warszawskich gazet, Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim. Początkowo na Wydziale Prawnym, a potem na Wydziale Filozoficznym. W 1875 r. rozpoczął wydawanie i redagowanie „Szkiców Społecznych i Literackich”, a następnie dwutygodników satyrycznych „Diabeł” i „Harap”. Był założycielem i redaktorem dwutygodnika humorystycznego „Ananas”, dwutygodnika „Przegląd Literacki i Artystyczny”, dziennika „Kurier Krakowski”, tygodnika ludowego „Krakus”. Artykuły publikował w „Gazecie Krakowskiej”, „Nowej Reformie”, „Słowie Polskim”, „Dzienniku Polskim”, „Gońcu Warszawskim”, „Dzienniku Bydgoskim”, „Głosie Narodu”, „Kurierze Polskim”.
W Krakowie dzierżawił księgarnię Franciszka Ksawerego Pobudkiewicza. Przejął też od Adolfa Dygasińskiego księgarnię wydawniczą. Założył przy niej dział antykwarski oraz salon sztuki. Wydał 12 tomów dzieł historycznych ojca, 20 tomów dzieł klasyków polskich: Juliusza Słowackiego, Jana Kochanowskiego, Ignacego Krasickiego, Krzysztofa Opalińskiego. Był wydawcą utworów Józefa Ignacego Kraszewskiego, Teofila Lenartowicza, Teodora Jeske-Choińskiego, Marii Konopnickiej, Artura Bartelsa oraz własnych. Należał do założycieli „Towarzystwa Oświaty”, „Koła Literacko-Artystycznego”, towarzystwa „Sokół”, był prezesem I koła „Towarzystwa Szkoły Ludowej” i wiceprezesem „Związku Literackiego”. W 1903 r. powrócił do Warszawy. Został felietonistą „Gońca”. Jednak po trzech latach znów mieszkał w Krakowie. Zmarł w tym mieście 20 stycznia 1930 r. Nie doczekał więc otwarcia łódzkiego muzeum. Na stronach Archiwum Państwowego w Łodzi znajdziemy fragment rozmowy, podczas której Kazimierz Bratoszewicz wyjaśniał dlaczego przekazał swe zbiory właśnie Łodzi.
- Podwaliny pod dziesiejszą Bibljotekę położył dziadek mój Adam, a powiększył ją szczególnie wybitnemi dziełami mój ojciec ś. p. Juljan Bartoszewicz - on też zebrał poważne archiwum historyczne - wyjaśniał Kazimierz Bratoszewicz. - Ja, gromadziłem skrzętnie nowe nabytki: dzieła, autografy i zbiór artystyczny - moi synowie również coś ze swojej strony dorzucili i w ten sposób wzrastały zbiory, zwłaszcza Bibljoteka, obejmująca różne dziedziny nauki, ze szczególnym uwzględnieniem działów: historycznego, historji literatury i nauk pomocniczych. Obecnie po śmierci synów zostałem sam jeden z dorobkiem czterech pokoleń i nie mam go komu zostawić. Dla spadkobierców byłby to ciężar, którego musieliby się pozbyć. O sprzedaży ani na chwilę nie myślałem, (...). Postanowiłem, więc przeznaczyć je na użytek publiczny i stworzyć z nich podstawę instytucyji biblioteczno-muzealnej, z którejby korzystały szerokie rzesze pracującej naukowo inteligencji. Kraków, miasto uniwersyteckie ze swoimi olbrzymiemi Bibljotekami: Jagiellońską, Czartoryskich, Akademji Umiejętności itd. nie znalazłby w mojej darowiźnie specjalnie cennego materiału, wnosić zaś do tych Bibljotek dublety, po to, by służyły do wymiany, nie byłoby racji. To samo powiedzieć można o Warszawie, Lwowie, Poznaniu czy Wilnie. Przechodząc w myśli miasta, dla których spuścizna Bartoszewiczów przyniosłaby korzyści wybrałem Łódź, pól miljonowe miasto fabryczne, z kilkoma tysiącami inteligencji. (...) Inne mniejsze miasta może nie wytrzymałyby ciężaru takiej darowizny, bo musiałyby włożyć znaczny kapitał w uporządkowanie zbiorów, w odpowiedni lokal, w utrzymanie bibljotekarza i pomocnika, nie mówiąc już o tem, że jako warunek postawiłem Łodzi wstawienie w budżet corocznie poważnej kwoty na powiększenie zbiorów. Miasto Łódź przyjęło moją darowiznę (...). Bibljoteka moja przechodzi na własność m. Łodzi pod nazwą „Zbiory imienia Juljana i Kazimierza Bartoszewiczów”, i ma stanowić zawsze osobną całość, która wprawdzie w razie rozbudowania gmachu na zbiory łódzkie, połączyłaby się z dotychczasową bibljoteką, ale byłaby osobno administrowaną i zachowałaby charakter osobnego zbioru. ”