Rodziny z Ukrainy, zapewniają, że czują się tutaj jak u siebie [zdjęcia]
Zaledwie od kilku dni są w Bydgoszczy Iryna i Oleksandr Rusanov z trójką kilkuletnich synów.
Są czwartą rodziną z polskimi korzeniami, która przyjechała do nas z ukraińskiego Donbasu. Trzem rodzinom w starcie w Bydgoszczy pomogło miasto, jedna otrzymała mieszkanie od Poczty Polskiej.
Tatiana Jerochowa z oraz Natalia i Wiktor Szuszpanowie, obydwie rodziny z dziećmi, przyjechali do Bydgoszczy w lipcu ubiegłego roku. Jedna zamieszkała na Wyżynach, druga w Fordonie. Dorośli znaleźli pracę, dzieci poszły do bydgoskich szkół i przedszkoli. Olesia, córka pani Tatiany, jest studentką Collegium Medicum.
Na początku 2015 roku polski rząd zorganizował ewakuację Ukraińców mających polskie korzenie. Z objętych wojną domową Donbasu i Ługańska przyleciało w sumie ok. 180 osób.
- To był swego rodzaju eksperyment, a cała ewakuacja odbywała się pod ostrzałem - mówi Teresa Piotrowska, wtedy minister spraw wewnętrznych, dziś posłanka.
Tatiana Erokhova opowiadała nam przed rokiem: - Tam nie było normalnego życia. Ani wyjść z dziećmi na spacer, ani po zakupy. No bo jak, kiedy po ulicach chodzą ludzie z bronią. W dodatku od czerwca nie dostawaliśmy pensji - mówiła.
Dziś pani Tatiana mówi uśmiechnięta: - Mamy pracę, żyjemy w spokoju i t0 jest najważniejsze.
- Czuję się jakbym tutaj mieszkał - przyznaje ze wschodnim zaśpiewem Anatolij Patlatiuk.
Razem z żoną Walentyną przyjechali do Bydgoszczy 7 lipca 2015 roku.
[gal19379338;19383472;19383474;19383476;19383478;19383480;19383482;19383484;19383486;19383488;19383490;19383492;19383494;19383496;19383498[/gal]
Im akurat na starcie pomogła Poczta Polka. - To był właściwie przypadek, że trafiliśmy akurat do Bydgoszczy. Początkowo dostaliśmy mieszkanie w Siedlcach. Tam została jednak córka, a my przyjechaliśmy tutaj - dodaje pan Anatolij.
Państwo Patlatiuk zamieszkali w Starym Fordonie. Pani Walentyna pracuje obecnie w Domu Sue Ryder, pan Anatolij w Firmie Abramczyk. - Bardzo nam się tu podoba - przyznają zgodnie. Spodobało się też córce, która coraz częściej przyjeżdża do nich z Siedlec. - Jest fryzjerką, a w Siedlcach krucho z pracą, więc niewykluczone, że przyjedzie do nas - mówi pan Anatolij.
W Bydgoszczy czują się przede wszystkim bezpieczniej niż w Doniecku, gdzie odgłosy walk były na porządku dziennym. - Kiedy w Fordonie odbywała się rekonstrukcja historyczna, dźwięk wystrzałów sprawił,że żona wystraszyła się, że to wojna - opowiada Anatolij Patlatiuk.
Pani Walentyna przyznaje, że na początku miała opory z mówieniem po polsku. - Dziś po prostu biorę słuchawkę telefonu i rozmawiam. W pracy bez rozmowy też się nie da - uśmiecha się.