Rok 1863, powstanie styczniowe - jak to się zaczęło na Kielecczyźnie?
Wyjątkowy rok 1863, poprzedziły manifestacje religijno-patriotyczne, które odbywały się od kwietnia 1862 roku w całym regionie kieleckim, gdzie dało się odczuć podniosłą atmosferę. Dochodziło do nich między innymi w Bodzentynie, Kielcach oraz na Świętym Krzyżu. Wzrost nastojów patriotycznych i narodowych spowodował, że władze carskie zdecydowały się na wprowadzenie stanu wojennego. Przygotowania do wybuchu powstania jednak trwały. 18 stycznia 1863 roku naradę wojenną w Kielcach odbyli ziemianin spod Jędrzejowa Apolinary Kurowski oraz były oficer armii pruskiej Marian Langiewicz.
22 stycznia 1863 roku rozpoczęło się powstanie narodowe, wymierzone w rosyjskiego zaborcę ziem polskich. Przeprowadzenie branki do wojska [w regionie zarządzona została później niż w Warszawie, na 27 stycznia 1863 roku – redakcja], jedynie przyspieszyło wybuch powstania. Noc styczniowa, która zapoczątkowała starcia z zaborcą, przebiegała w regionie świętokrzyskim spokojnie – do walki doszło jedynie w Bodzentynie, kiedy dowodzący grupą 400 powstańców, Langiewicz zaatakował miasto. Było to i tak duże zaskoczenie dla stacjonujących na terenie Kielecczyzny Rosjan, którzy nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Osoby narodowości polskiej, które nie chciały przyłączyć się do powstania były srogo karane. Jednej z nich, w trakcie ataku na Bodzentyn, odcięto język.
W skład organizacji spiskowej wchodzili między innymi bernardyni z kieleckiej Karczówki, gdzie znajdowało się lokalny punkt zborny dla powstańców z Dymin, Posłowic, Kielc oraz Białogonu. 22 stycznia Rosjanie dostrzegli zagrożenie, rozlokowując jednostki w Kielcach. Spiskowcy zmuszeni zostali do rozejścia się do domu, nie atakując miasta.
Silny obóz utworzyli powstańcy w Wąchocku, dokąd zmierzali spiskowcy, pochodzący między innymi z Suchedniowa oraz Bodzentyna. W okresie od 23 stycznia do 3 lutego 1863 roku był jednym z ważniejszych miast w naszym regionie. Marian Langiewicz kontrolował dzięki temu połączenie między Warszawą, a Krakowem.
27 stycznia 1863 roku Apolinary Kurowski bez wysiłku zajął opuszczony przez wojska rosyjskie Jędrzejów, którego mieszkańcy mogli cieszyć się wolnością jedynie przez trzy kolejne dni, bowiem niedługo potem, dowodzący w tym regionie powstaniem, opuścił miasto i udał się do Ojcowa.
Historycy zajmujący się dziejami powstania styczniowego na ziemi świętokrzyskiej podkreślają, że noc styczniowa, była bardzo słabo przygotowana, nie udało się skutecznie przeprowadzić praktycznie żadnej z zaplanowanych wcześniej akcji zbrojnych. Widoczny był brak współpracy pomiędzy poszczególnymi dowódcami oraz wzajemne oskarżenia. Takie podejście nie mogło dobrze wróżyć kolejnym miesiącom powstania styczniowego.
Powstańcy w regionie Gór Świętokrzyskich mieli ambitne plany – należało do nich między innymi zajęcie Kielc oraz Jędrzejowa, z których ostatecznie zrezygnowano ze względu na niewielką liczbę spiskowców gotowych do akcji [około 3,5 tysiąca słabo uzbrojonych i niewyszkolonych spiskowców chciało zetrzeć się z blisko 12-tysięczną armia rosyjską – redakcja]. Świadczyło to o słabości i braku przygotowania do prowadzenia walki z rosyjskim zaborcą. W momencie rozpoczęcia powstania, panowało bardzo duże zamieszanie.
Mieszkańcy Kielecczyzny aktywnie wsparli walkę z rosyjskim zaborcą. W szeregach powstańczych znaleźli się zarówno chłopi, mieszczanie, jak i ziemiaństwo. Wszyscy zapłacili jednak za to wysoką cenę. Represje jakie spadły na społeczeństwo w Świętokrzyskiem miały poważny charakter – według obliczeń historyków w powiecie kieleckim 1 represjonowany przypadał na 609 mieszkańców. Jeszcze wyższy wskaźnik był w powiecie opatowskim, gdzie 1 represjonowany przypadał na 479 mieszkańców. Wielu trafiło na ogarnięty wiecznym mrozem wschód Imperium Rosyjskiego. Po upadku powstania na wielu mieszkańców spadły także dotkliwe kary finansowe.